31. Nadszarpnięte zaufanie Moody'ego i Lucjanowe gierki

1.3K 36 3
                                    

Zajęcia z Hagridem powoli dobiegły końca. Uczniowie zaczęli wracać grupkami na teren Hogwartu. Zauważyłam, że Malfoy przez moment stał zupełnie sam. Zacisnęłam dłoń na pasku torby. Muszę z nim porozmawiać! No po prostu muszę. Pewnie mnie wyśmieje, albo skarci, albo samym spojrzeniem wgniecie mnie w ziemię, ale... Ale właściwie co? Alex na pewno miała rację, jeśli nic nie zrobię, nie zbliżymy się do siebie. Z drugiej strony bałam się jak cholera. I spróbować i usłyszeć odpowiedź. W tym momencie naprawdę brakowało mi przyjaciółki. Pewnie popchnęłaby mnie w jego stronę i pokazała wystawiony w górę kciuk, a tak skończyło się na tym, ze stałam jak przegryw i patrzyłam na Draco tak długo, aż przy nim pojawiła się jego niezwykle inteligentna świta - Crabb i Goyle. Opuściłam głowę i westchnęłam. Z całą trójką nie było co gadać.

Nagle ktoś wszedł na mnie od tyłu, specjalnie uderzając mnie barkiem. To była Pansy Parkinson.

- Złaź z drogi Amber – warknęła.

Zaskoczona złapałam za swoje ramię i odsunęłam się ze ścieżki. Pansy wyminęła mnie, uraczając przy tym wrednym, pełnym wyższości spojrzeniem.

– To że wszyscy o Tobie gadają, nie znaczy, że jesteś pępkiem świata. Ciesz się sławą póki możesz – wycedziła przez zęby i rozłożyła ręce.

- Jaką sławą? - zamrugałam zdziwiona i pomasowałam ramię. - Nic nie zrobiłam, a Ty się znowu czepiasz.

- Och jasne, nic a nic... – Pansy uśmiechnęła się sztucznie. – Spytaj Lucjana. Ma baaaardzo wieeele do powiedzenia na Twój temat.

- Co...? – na szybko przeleciałam w głowie listę moich grzechów. Co miał do tego Lucjan? – Na pewno zmyśla! – powiedziałam szybko, przypominając sobie, że Alex ostrzegała mnie na jego temat.

Parkinson mnie już nawet nie słuchała. Obróciła się na pięcie i pokazując mi środkowy palec, dogoniła trójkę ślizgonów. Zrównała krok z Malfoyem. Co mnie zdziwiło, nie przytuliła się do jego boku, jak miała w zwyczaju jeszcze do niedawna. Po prostu szli razem, ale raczej jak paczka. Zmarszczyłam brwi.

- Spóźnisz się na obiad – usłyszałam za sobą głos Hermiony.

Była przyjaciółka wyminęła mnie, nawet na mnie nie patrząc. Od razu ją dogoniłam. Przez moment szłyśmy tak w ciszy, a ja patrzyłam w czubki własnych butów.

- Słuchaj... przepraszam Cię za Alex – wypaliłam w końcu.

Hermiona spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Nie możesz przepraszać za kogoś. Ona powinna zrobić to osobiście.

- Szczerze mówiąc, wątpię by Cie przeprosiła – przyznałam.

- Więc tym bardziej nie powinnaś przepraszać – żachnęła się Hermiona. – Ona jest niezdolna do współżycia z ludźmi. Zachowywała się jak jakaś dzikuska!

- Hermiona... - westchnęłam. - Nie wiem ile to dla Ciebie znaczy, ale przez wzgląd na naszą znajomość, proszę Cię... Daj spokój – objęłam dziewczynę ramieniem. – Dokuczałaś jej i trafiłaś w czuły punkt. Ostatnio ciągle jest podenerwowana, albo smutna. Ma dużo na głowie... Nie potrzebuje docinek, szczególnie od ludzi z tego samego domu. Powinniśmy być jak jedna wielka rodzina. Wspierać jeden drugiego – patrzyłam na nią.

- Powinniśmy, ale to niewykonalne. Przy takiej liczbie charakterów, światopoglądów... - Hermiona zaczęła wyliczać, ale jej przerwałam.

- Ale Tiara przydziału nas połączyła, to znaczy, że mamy jakieś wspólne cechy, prawda? – zastanawiałam się na głos. - Albo wspólne cele. Może po prostu tego nie widać na pierwszy rzut oka?

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz