86. Bal cz. 2

576 26 8
                                    


W dormitorium panował rozgardiasz jakich mało. Wszystkie dziewczyny przekrzykiwały się przez siebie, panikowały, lamentowały nad swoimi figurami. Ja siedząc na swoim łóżku w samej bieliźnie próbowałam ogarnąć w jakimś stopniu swoją twarz. Myślałam nad mocnym makijażem, ale nie chciałam też wyglądać jak klown. W końcu nigdy się nie malowałam, więc gdybym nagle pojawiła się na balu w jakimś ubzduranym i zbyt mocnym makijażu, wszyscy mogliby mnie wyśmiać co źle by się dla nich skończyło, a przy okazji i dla mnie samej.

W powietrzu latały szminki i maskary pożyczane z rąk do rąk, a także rajtki i pończochy. Lavender Brown miała dylemat, czy włożyć cieliste rajtki, czy może iść bez nich? Hermiona Granger natomiast zdawała się być oazą spokoju, zupełnie tak samo jak Klara. Obie studentki miały już wszystko przyszykowane i ogarnięte. Wystarczyło się tylko przebrać i gotowe. Nie musiały robić z siebie rozhisteryzowanych wariatek, którymi na pewno były Lavender i Parvati. Ta druga z kolei, wybiegła nagle z łazienki w rozmazanym makijażu i rzuciła się na swoje łóżko, płacząc rzewnymi łzami.

- Jestem jednym, wielkim kłębkiem nerwów! – Zawyła, przyciskając poduszkę do twarzy i zostawiając na niej czarne od tuszu ślady. – Chyba przytyłam! Nie mieszczę się w sukienkę!

- Przestań panikować! – Skarciła ją ta pierwsza „histeryczka". – Ja mam większy problem od ciebie! Ubrać rajstopy czy iść bez nich?!

Gryfonki zaczęły się przekrzykiwać między sobą, która ma gorzej, a która jest zwykłą wariatką, po czym na nowo zaczęły się szykować na bal, jakby ich wcześniejsze problemy nie miały miejsca. W tym czasie Hermiona i Klara zdążyły się przyszykować. Jedna drugiej pomogła z dopinaniem gorsetu i sukienki, a także z uczesaniem i zrobieniem loków (w przypadku Klary). Obie prymuski zachowywały się, jakby nadal były przyjaciółkami. Klara możliwe, że w dalszym ciągu tak myślała, ale przez pojawienie się na horyzoncie mojej osoby, Hermiona zdecydowanie urwała z nią kontakt. Dziewczyna nie mogła mnie znieść i wolała odciąć się od Klary niż narobić sobie przeze mnie kłopotów, w które Klara wpadała bardzo często.

- Poczekam na ciebie przy wielkiej sali – odezwała się w końcu przyjaciółka w moją stronę, gotowa do wyjścia.

- Co?! – Krzyknęłam przerażona. – Nie poczekasz na mnie?!

- Przecież ty i tak idziesz najpierw spotkać się z Lucjanem – odparła, kręcąc głową. – Poza tym nawet się nie umyłaś. Jesteś jeszcze w proszku. Nie będę tu na ciebie czekać, bo się zgrzeje. Spotkamy się przy Sali balowej.

Po tych słowach, dziewczyna wyszła z dormitorium, a zaraz po niej zrobiła to Hermiona, która również była ubrana od stóp do głów. Zostałam sama w dormitorium z dwoma wariatkami. Westchnęłam głęboko, spoglądając na siebie w lusterku ze skwaszoną miną. Przełknęłam powoli ślinę, ale po wczorajszym wyczynie gardło w dalszym ciągu miałam podrażnione. Spuściłam głowę, zaczynając uśmiechać się do siebie, po czym zeskoczyłam szybko z łóżka, ruszając z impetem w stronę łazienki, w której siedziała Parvati.

-Ej! – Wrzasnęła na całe gardło, próbując na nowo poprawić swój makijaż przed lustrem. – Wynoś się! Zajęte, nie widzisz?!

- Nie mam czasu! – Odkrzyknęłam jej i siłą wyciągnęłam ją z pomieszczenia, zamykając się w środku na cztery spusty. Gryfonka jeszcze przez dłuższy czas dobijała się od drugiej strony, ale musiałam przyspieszyć swoje szykowanie się na bal. Skoro Klara i Granger były gotowe, to znaczyło że czasu miałam bardzo mało.

Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, po czym stojąc przed lustrem i balsamując swoje ciało kremem, próbowałam wysuszyć włosy w tradycyjny sposób. Skacząc na jednej nodze założyłam dolną część bielizny. Gdy udało mi się w końcu ogarnąć swoje ciało jak i włosy, wyskoczyłam z łazienki, zasłaniając biust przed lokatorkami. Na szczęście dziewczyn już nie było, więc mogłam na spokojnie bez zbędnych komentarzy przyszykować się do końca na bal. Z szafy wyjęłam swoją cudną sukienkę i buty. Zrobiłam również makijaż: podkreśliłam oczy tuszem do rzęs, nałożyłam fluid na twarz, a na policzki rozświetlacz. Linię wodną oczu podkreśliłam czarną kredką, a usta pomalowałam czerwoną, niemalże krwistą szminką. Stanęłam przed lustrem dumna ze swojego wyglądu i wybiegłam z dormitorium, łapiąc jeszcze w locie perfumy i psikając się nimi cała.

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz