91. Zemsta i śniadanie

513 28 2
                                    


- Chcesz ponownie wylądować głową w gównie?! Ja im tego nie daruję!

- Oczywiście, że nie chcę! – pisnęłam roztrzęsiona.

Od smrodu zbierało mnie na wymioty. Nie mogąc dłużej walczyć z własnym żołądkiem, rzuciłam się w stronę rzędu zlewów i wyrzuciłam z siebie resztki wczorajszego jedzenia. Rzygając jak kot, odkręciłam kran. Woda jaka z niego płynęła, była lodowata. Musiało mi to wystarczyć. Gwałtownymi ruchami opłukałam twarz i usta, a później włożyłam całą głowę pod wodę, próbując spłukać z siebie smród i brud. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło. Przecież byłam niewinna! Nigdy nawet nie myślałam o tym, żeby podrywać Freda! Chłopak sam mnie zagadywał. Angelina o tym nie wiedziała i dlatego się mściła? A może była to ich wspólna gierka? On robił sobie ze mnie jaja, a ona karała mnie za ich słuchanie...

- Nie mamy czasu na pierdoły – wściekła Alex złapała mnie za kołnierz koszuli i odciągnęła mnie od zlewu. – One dzisiaj wyjeżdżają. Jeśli nic nie zrobimy, ujdzie im to płazem!

- A co jeśli zrobią nam coś jeszcze gorszego? – zapytałam płaczliwie. Skoro dziewczyny nie miały oporów przed znęcaniem się nad nami z tak błahego powodu, mogłam się tylko domyślać na co jeszcze je stać.

- To znowu odpłacimy im z nawiązką! Z resztą, nie mam czasu Cie przekonywać. Albo pójdziesz ze mną, albo idę sama.

Alex rzuciła się w stronę drzwi. Wybiegłam zaraz za nią. Miałam ochotę pobiec prosto do McGonagall. Mogło być jednak tak, że zanim znajdę jakiegoś nauczyciela, dziewczyny faktycznie wyjadą, a zatem nie spotka ich żadna kara. Po świętach sprawa straci swój wydźwięk. Zrobią im pogadankę i puszczą to płazem. W końcu Flintowi też odpuścili, a zrobił coś o wiele gorszego... Naprawdę został nam samosąd?

- Idę z Tobą! - powiedziałam, od razu żałując, że się zgadzam. To nie mogło się skończyć dobrze. – Tylko wiesz... Pewnie już wynoszą walizki z wieży. Nigdy ich nie dogonimy.

- Nie dogonimy... - powtórzyła pod nosem Alex. Zatrzymała się przy schodach, złapała za poręcz i wychyliła mocno, spoglądając przy tym do góry. Od wieży Gryffindoru dzieliło nas kilka pięter. – Przetniemy im drogę – powiedziała nagle i zaczęła zbiegać po schodach.

Starałam się ją dogonić, ale po wymiotowaniu i całym tym stresie czułam się naprawdę słabo.

- Przetniemy? Gdzie chcesz je złapać?

- Jak to gdzie? W holu.

- Obok Wielkiej Sali?! – spanikowałam.

- Dokładnie tam!

Znalazłyśmy się na parterze. Obie wyglądałyśmy jak dwa nieszczęścia. Ja byłam cała mokra, oczy miałam zaczerwienione, a włosy rozczochrane. Alex wyglądała jeszcze gorzej, a do tego rozwalony nos poplamił jej całe ubranie. Jej oczy aż płonęły ze złości. Gdy dotarłyśmy do holu, usłyszałyśmy kroki. Z przestrachem złapałam za swoją różdżkę i schowałam się za jednym z posągów rycerzy. Alex weszła za drugi posąg.

- Najpierw je unieruchommy! – powiedziałam do niej głośnym szeptem. – Z zaskoczenia!

- Ty to zrobisz. Ja nie mam ze sobą różdżki.

- Co? Czemu? – zdziwiłam się. Sama starałam się nie rozstawać z moją. Jak to mawiał profesor Moody: „stała czujność".

- Po prostu jej nie mam. Cicho! – Alex przyłożyła palec wskazujący do ust i przygarbiła się.

Miałam wrażenie, że przyjęła postawę polującego kota. Ostrożnie wyjrzałam zza posągu i zobaczyłam, że idą dwie z naszych oprawczyń – Angelina i nowa dziewczyna Georga. Dziewczynom było bardzo wesoło, uśmiechały się szeroko, ciągnąć za sobą wielkie walizki na kółkach. Niczego się nie spodziewały. Były tak zuchwałe!

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz