Stałam oparta o ścianę obok składziku i rozglądałam się co chwilę po korytarzu, czy ktoś nie idzie. Trochę dziwnie by to wyglądało, gdyby ktoś postronny zobaczył mnie jak czekam koło pomieszczenia na miotły.
Nagle usłyszałam bardziej podniesione głosy po drugiej stronie i pisk przyjaciółki.
- Klara... wszystko w porządku? – Spytałam, przykładając ucho do drzwi.
- Nic jej nie jest – odparł Lucjan, po czym coś uderzyło w drzwi. Odsunęłam się lekko, marszcząc brwi. Co to był za pomysł, żeby rozmawiać w takim miejscu? Nie mogli jak normalni ludzie usiąść na dziedzińcu albo na błoniach? Nie bardzo miałam ochotę stać na czatach w takim miejscu i pilnować, żeby ten durny Ślizgon zachowywał się jak trzeba, aczkolwiek sprawiał wrażenie miłego. Trochę przesadzał z pewnością siebie, ale z drugiej strony było to nawet urokliwe. Ponownie przyłożyłam ucho do drzwi, gdy nagle ktoś chwycił mnie mocno za szatę na plecach i szarpnął do tyłu. Nie musiałam nawet spoglądać na tę osobę, gdyż rozpoznałam ją po zapachu wody kolońskiej – Snape.
Mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał. Przerzucił tylko wzrok na składzik, po czym sięgnął za klamkę, ale nie zdążył jej nawet chwycić, ponieważ drzwi otworzyły się same. Przed nami stała sparaliżowana Klara, którą obejmował Lucjan. Chłopak, gdy tylko zobaczył swojego profesora, cofnął rękę, odsuwając się od dziewczyny o kilka kroków.
- Co to ma znowu znaczyć, Bole? – Zapytał Snape znudzonym tonem. Nauczyciel w dalszym ciągu nie miał zamiaru mnie wypuszczać. Jego palce z taką samą siłą trzymały moją szatę, jak przedtem. Próbowałam się nawet wyrwać, ale bez zrobienia dziury w ubraniu, było to raczej niewykonalne.
- Tylko rozmawialiśmy, profesorze! – Pisnęła Klara, wychodząc szybko z pomieszczenia.
- Przecież to jeszcze dziecko, Bole – dodał Snape, ignorując dziewczynę.
- Klara jest moją dziewczyną – powiedział chłopak, uśmiechając się niewinnie.
- Co?! – Zapowietrzyła się Gryfonka. – Nie, nie, nie. Profesorze, niech profesor go nie słucha. Ja tylko...
- Zamilcz, Amber – przerwał ostro Snape, spoglądając to na jedno, to na drugie, po czym przyłożył palce wolnej ręki do nasady nosa i westchnął cicho. – Wynoście się wszyscy.
Lucjanowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wyminął Snape'a, puścił oczko do Klary i zniknął za rogiem. Klara również chciała odejść, ale mężczyzna w dalszym ciągu trzymał mnie w żelaznym uścisku.
- Em...- mruknęła dziewczyna, chcąc coś powiedzieć, ale chyba nie wiedziała co dokładnie.
- Może mnie pan puścić? – Spytałam cicho. Nauczyciel momentalnie poluzował uścisk, odsunął rękę i odszedł w odwrotną stronę niż Bole. Patrzyłyśmy za nim przez chwilę, po czym obie również uciekłyśmy z tego miejsca. Po pewnym czasie Klara zaczęła panikować.
- Co on sobie pomyśli?! Zobaczył mnie z nim w tym składziku! I tak cud, że nie odjął nam punktów.
- On wie, że ty nic byś nie zrobiła – westchnęłam niepocieszona. Jak on mógł tak mnie traktować?! Nawet na mnie nie spojrzał. Nic. Zero. – Myślę, że bardziej mógłby się wściekać na Bole'a. On ma większe pole do popisu niż ty.
Zamyśliłyśmy się obie tak bardzo, że nawet nie usłyszałyśmy nawoływania profesora Moody'ego. Dopiero, gdy mężczyzna do nas podszedł, chwytając za ramiona, drgnęłyśmy wracając do rzeczywistości.
- Co się dzieje, panienki? – Zaśmiał się beztrosko, poklepując.
- Dzień dobry, profesorze – odparła poważnie Klara, spoglądając w bok. Spojrzałam na nią zdziwiona, ale zapewne dalej przeżywała tego Snape'a. Nie miała czym się martwić. Snape na pewno nie będzie jej obwiniał w niczym. Sam powiedział, że Klara jest tylko dzieckiem. Dla niego każda z nas była tylko i wyłącznie dzieckiem.
CZYTASZ
Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM I
FanfictionUWAGA: opowiadanie zawiera: seks, sceny przemocy, gwałty, molestowanie, alkohol, narkotyki http://kopciurek.blogspot.com - całe opowiadanie, zapraszam! Alex Lamberd i Klara Amber choć do tej pory za sobą nie przepadały, zostają przyjaciółkami. Dzi...