24. Moody, Snape, pomieszane z poplątanym

1.4K 49 29
                                    

- Dużo tego jest, więc nie musicie dziś kończyć – zawyrokował Moody, nie spuszczając wzroku ze swojej lektury. Ucieszyłam się bardzo na te słowa, rzuciłam szmatkę na sofę i już miałam chwycić za klamkę, gdy profesor odchrząknął i z lekkim uśmiechem dodał: przejęzyczyłem się, dziewczynki. Klaro, możesz już iść, Alex, ty zostajesz.

Jęknęłam cicho, robiąc niepocieszoną minę. Spojrzałam przelotnie na Klarę, która wyglądała, jakby wcale nie chciała wychodzić z gabinetu nauczyciela.

- Ja mogę jeszcze zostać i dokończyć sprzątanie - odezwała się po chwili, ściskając w dłoni swój pamiętnik.

- To nie jest konieczne, Klaro - odparł Moody, uśmiechając się pod nosem. - Odrobiłaś już swój szlaban i mam nadzieję, że na przyszłość bardziej będziesz uważała na to, co ludzie podają ci do picia - zagroził humorystycznie palcem.

Dziewczyna oblała się czerwienią, skinęła głową i wyszła z gabinetu. Przewróciłam oczami. Czasami jej podlizywanie doprowadzało mnie do szału. Muszę ją oduczyć tego kujoństwa.

- To co teraz, profesorze? - Spytałam niepewnie, stojąc jak kołek. Prawdziwe oko nauczyciela bacznie mnie obserwowało, a magiczne przesunęło się w bok, jakby chcąc, żebym podążyła za nim. Moody odkaszlnął teatralnie. Nie wiedziałam czemu, ale sprawiało mu to wszystko ogromną radochę.

- Twoje narzędzie pracy, Alex - rzucił, widząc jak przypatruję się rzuconej przeze mnie wcześniej ścierce, leżącej na sofie. Westchnęłam w duchu, sięgając po ścierkę. Powolnymi ruchami zaczęłam ścierać to, czego jeszcze Klara nie dokończyła. Nie miałam najmniejszej ochoty tego robić, a dodatkowo unoszący się w powietrzu kurz sprawiał, że ponownie chciało mi się wymiotować. Odsunęłam się na moment od regałów.

- Alex, Alex, Alex - cmoknął Moody ustami, wstając szybko zza biurka. Podszedł do mnie, przygarnął ramieniem i posadził na kanapie. Sam usadowił się tuż obok, dalej mnie przytulając. - Źle się czujesz?

Kiwnęłam głową.

- Chciałabyś się napić wody?

- Poproszę - burknęłam, czując jak dłoń profesora głaszcze mnie delikatnie po odsłoniętej skórze. Spoglądałam na jego ruchy niepewnie, ale Moody odchrząknął i odciągnął rękę, w dalszym ciągu nie zwiększając dystansu między nami. Machnął za to różdżką w powietrzu, a z kredensu tuż obok półki z książkami wyłonił się kielich, napełniający się powoli wodą.

- Proszę królewno - powiedział, kiedy lewitujące naczynie spoczęło w mojej dłoni.

Zaczynałam powoli czuć niepokój z tym ciągłym przekraczaniem granic między nim a uczniami, a w szczególności między nim a mną. Przeważnie jakoś nie zwracałam na to uwagi, ale dzisiaj byłam bardziej rozdrażniona i wyczulona na różne bodźce zewnętrzne. Odsunęłam się więc na drugi koniec kanapy, wypijając całą zawartość kielicha na raz. Moody uśmiechnął się z troską, nie robiąc sobie nic z mojego wyślizgnięcia się spod jego ręki.

- Już lepiej? - Dopytał dla pewności.

- Tak. Dziękuję. - Odłożyłam pusty kielich na stolik, opierając się wygodniej o oparcie sofy. Przymknęłam na moment oczy, nabierając powietrza do płuc i z wydechem uniosłam powieki. Nie powinnam była przychodzić jeszcze na ten szlaban. Przecież nauczyciel nic by mi nie zrobił, gdybym wstawiła się jutro.

- Możemy wrócić do szlabanu, panno Lamberd? - Zagadnął po chwili.

-A musimy? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Wczoraj rzeczywiście przegięłam z alkoholem i cały dzień jest mi niedobrze. Przyszłam do profesora, bo miałam się zgłosić po karę, ale wolałabym ją przełożyć na inny dzień.

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz