115. Pomoc Harremu i Bartemiusz Crouch Senior

688 20 8
                                    


Szłyśmy razem w stronę gabinetu profesora Moody'ego. Wciąż uważałam, że pomysł ten jest idiotyczny. Co innego znaleźć samemu odpowiedź, co innego przepytywać dorosłych. Trudno było mi uwierzyć, że żadna książka w szkolnej bibliotece nie odpowiadała na nasze pytania. A może po prostu inni zawodnicy ukryli przed nami woluminy? W końcu kto pierwszy, ten lepszy. Co prawda Hermiona ślęczała nad tym od dawna, więc to nie mogło być tak, że mocno spóźniliśmy się z tematem. Z drugiej strony, Cedrik odkrył sekret jaja jako pierwszy. Czy to możliwe, że pozostali zawodnicy równie szybko wpadli na trop i zatarli ślady? Widziałam ku temu logiczny powód.

– A co, jeśli specjalnie ktoś ukrył odpowiedzi? – wypaliłam nagle, jakbym doznała olśnienia.

– Przecież na tym polega zagadka, że są ukryte – Alex potrząsnęła głową.

– Wiem, ale sama pomyśl – postukałam palcami w podbródek. – To podejrzane, że tyle czasu nad tym spędziliśmy i to bezskutecznie. Może ktoś maczał w tym palce? Może Cedrik wolałby, żeby Harry odpadł teraz?

– Czekaj, co? – przyjaciółka spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – Miałby sabotować kogoś z własnej szkoły? I to po tym, jak wcześniej podpowiedział mu, co zrobić z jajem?

– Też na początku wydawało mi się to dziwne, ale tamtą podpowiedzią spłacił dług. Sama mówiłaś, że Harry powiedział mu o smokach.

– Ciszej... – syknęła Alex i rozejrzała się po korytarzu. Na szczęście był pusty. – O tym nie gada się na głos, bo ich zdyskwalifikują – powiedziała głośnym szeptem.

– I chyba byłoby lepiej – przyznałam, wzdychając cicho.

– Jak dla kogo? – Alex spojrzała na mnie jak na wariatkę. Popukała się palcem w czoło. – Po pierwsze, taka porażka ciągnęłaby się za nimi do końca życia. To prestiżowy turniej. Po drugie, wszyscy ciągle gadają, że czara ognia się nie myli. No i po trzecie, widziałaś jaka tam jest nagroda za zwycięstwo? Fred i George mówili, że to dość pieniędzy, żeby otworzyć własny biznes.

– Akurat to ostatnie, to żaden argument. – Skrzyżowałam przed sobą ręce. – Pieniądze można zdobyć na różne sposoby, a przynajmniej nikt by nie zginął.

– Ale jojczysz – Alex przewróciła oczami. – To musi być trochę niebezpieczne. Nikt by nie oglądał, jak grają nie wiem... w szachy.

– Ludzie oglądają turnieje szachowe! – powiedziałam oburzona.

– To chyba w mugolskim świecie – parsknęła Alex. – Ja nie znam żadnego.

– Mój dziadek na przykład miał w domu taką gazetkę z wynikami...

– Ten dziadek mugol? Nic dziwnego, że o tym słyszałaś, a ja nie. Z resztą mniejsza. Turniej jaki jest, taki jest. Mamy zadanie z wodą i potrzebujemy zaklęcie wstrzymujące oddech, albo nie wiem... Ty! – Alex złapała mnie za ramiona i spojrzała na mnie z błyskiem w oczach. – A w tych książkach z klątwami nie byłoby czegoś takiego?

– Chyba oszalałaś! – niemal krzyknęłam. – Klątwy mają ranić. Nie ma opcji, żeby było tam coś przydatnego. Zamiast „wstrzymania oddechu" znalazłabyś „zatrzymanie oddechu", a to oznacza śmierć. Z resztą za późno, żeby Harry wyćwiczył jakieś zaklęcie. Choćby zarwał noc, nowa formuła wysokopoziomowego czaru będzie dla niego za trudna. A musi jutro trzeźwo myśleć, czyli nie może pójść niewyspany...

– Dobra, czyli potrzebujemy czegoś, co nie jest zaklęciem – przyjaciółka myślała na głos. – Albo jest zaklęciem łatwym do opanowania. Najlepiej by było wiesz jak? Gdyby zagadał z trytonami i gdyby one odwaliły za niego robotę. Wtedy nawet nie musiałby się zmoczyć. Czemu na takie coś nie wpadł? – Alex wyglądała na zadowoloną z siebie i własnego pomysłu. – Mówiliście, że trytony śpiewały w jaju. Może o to chodzi, że one są odpowiedzią. Rany... i myśmy to przegapili?!

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz