5. Poprawka egzaminu

1.9K 80 18
                                    

Klara zapukała niepewnie do sali mistrza Eliksirów, po czym usłyszała ciche "wejść". Puściłam dziewczynę przodem, gdyż bałam się wchodzić do środka, jako pierwsza. Nie miałam zamiaru spoglądać na twarz Snape'a, jeżeli to już naprawdę nie było konieczne.

- Co ci? - Szepnęła blondynka, ale pchnęłam ją przed siebie, żeby w końcu przekroczyła próg tej nieszczęsnej klasy.

Snape stał oparty o blat biurka z rękoma skrzyżowanymi na piersi i spoglądał na nas mściwe.

- Mam nadzieję, że panienki są przygotowane? - Zadał pytanie retoryczne, po czym rozsadził nas po dwóch przeciwległych stronach pomieszczenia, wręczając kolejne testy.

Klara, gdy tylko dostała do ręki swoją kartkę papieru, od razu zaczęła przelewać na nią zdobytą wiedzę. Nie minęło 5 minut, a dziewczyna miała pół strony zapisane. Spojrzała na mnie kątem oka, chcąc dodać mi otuchy.

To było bezsensu.

- Profesorze Snape... - zaczęłam, podnosząc się z krzesła.

- Co ty robisz?! - Pisnęła przerażona Klara. - Siadaj!

- Tak, Lamberd? - Mężczyzna zmarszczył brwi.

Podniosłam w końcu wzrok, krzyżując go z czarnymi jak węgiel tęczówkami profesora. Po plecach przeszedł mnie dreszcz.

Lamberd, co ty wyprawiasz?! Jak ty się zachowujesz?! Jeszcze wczoraj rano wszystko było w jak najlepszym porządku!

- Ja nic nie umiem - wydusiłam w końcu z siebie, czując jak tym razem po moim ciele przeszedł dreszcz strachu i paniki. Używać takich słów przy Snapie'ie, to samobójstwo, ale może mężczyzna wyrzuci mnie ze szkoły i będę miała w końcu święty spokój. Zajęłabym się lekcjami, a nie....Nim.

- Słucham?

Snape zrobił kilka kroków do przodu, zatrzymując się przed moją ławką.

- Żarty sobie ze mnie robisz, Lamberd? - Syknął niebezpiecznie. - Myślisz, że sprawia mi przyjemność marnowanie swojego jakże drogocennego czasu na uczniów, którzy bagatelizują sobie moje słowa?

- Profesorze... - zaczęła Klara, ale Snape przerwał jej, podnosząc dłoń. W dalszym ciągu również nie spuszczał ze mnie wzroku. Czułam, że przekroczyłam granicę, której nigdy nie powinnam była naruszyć.

- Skończyłaś, Amber?

- T-tak, profe...

- Zostaw test na moim biurku i wynoś się! - Warknął, przerywając jej.

Przez chwilę Klara nie wiedziała, co ma zrobić, ale chyba nie chciała ryzykować życia, więc wygramoliła się szybko ze swojego miejsca, podeszła do biurka, odłożyła test i już chciała wychodzić, ale Snape dodał: wieczorem masz szlaban z Filchem za wczoraj. Żegnam.

Dziewczyna wyleciała z klasy niczym burza.

Zostałam sam na sam z nauczycielem.

- Z dzisiejszego testu dostajesz T - zaczął cicho. - Masz szlaban na wszystkie mecze tej twojej żenującej gry do końca roku szkolnego...

- Ale... - chciałam zaprotestować.

- Minus 20 punktów dla Gryffindoru.

- Ja się tylko nie nauczyłam! - Próbowałam resztkami sił bronić swojego domu.

- Kolejne minus 20 punktów. Dalej chcesz mi przerywać? - Spytał, unosząc brwi. Pokręciłam głową.

- W każdą niedzielę po kolacji będziesz przychodziła do moich komnat i przepisywała cały podręcznik od autorów do spisu treści. - Snape wskazał ręką na książkę, która leżała na stoliku obok.

Zaczęłam patrzeć jak zahipnotyzowana na jego męską dłoń o długich palcach i zadbanych paznokciach.

- Lamberd! - Warknął, aż podskoczyłam. Ponownie spojrzałam mu w oczy, a policzki piekły mnie żywym ogniem. - Co ty wyprawiasz?

Spanikowałam. On wiedział! Właśnie się domyślił! Widziałam to w jego lekko zwężających się źrenicach, dziwnym grymasie wymalowanym na twarzy, a nawet w postawie ciała. Mężczyzna zrobił krok do tyłu i zamilkł.

Błagam, powiedz coś!.

Nie wytrzymałam. Chwyciłam swoją torbę, chcąc uciec z sali. Było to jedyne, rozsądne wyjście z tej sytuacji. Następnie pójdę do Dumbledore'a i poproszę o zwolnienie mnie z tego przedmiotu do końca życia!

- Stój! - Zagrzmiał, ale ja nie miałam zamiaru go słuchać. Uciekłam z sali, wpadając prosto na Klarę. Dziewczyna najwyraźniej czekała na mnie pod drzwiami. Jednak ja nie miałam teraz czasu tłumaczyć jej wszystkiego, dlatego też chwyciłam ją za rękę i pobiegłyśmy jak najdalej od lochów.

- Co jest?! - Przeraziła się, gdy w końcu się zatrzymałyśmy. Obie dyszałyśmy, jakbyśmy właśnie przebiegły maraton.

- Dostałam T, zakaz grania w Quiddicha, szlabany z nim w każdą niedzielę i odjął nam 40 punktów - wypowiedziałam na wdechu.

- Dlaczego więc uciekłaś? - Zapytała szczerze zdziwiona. - Moim zdaniem nie jest tak źle. Mogło być gorzej, serio. Snape potrafi wyśmiać Neville'a przed całą klasą, odjąć mu punkty i nawrzeszczeć za jedno potknięcie się.

- Możliwe - burknęłam.

- No więc? - Dociekała blondynka. - Czemu musiałyśmy uciekać?

Naprawdę miałam wielką ochotę opowiedzieć Klarze o swoim śnie i tym wszystkim, co wydarzyło się przed chwilą w klasie, ale nie byłam w stanie. Przecież miałyśmy po 14 lat, a ja fantazjowałam o najbardziej znienawidzonym nauczycielu w szkole starszym ode mnie o ponad 20 lat. Jednak ten sen... był tak realistyczny, podniecający...

- Nie mogę powiedzieć - jęknęłam, czując że znowu palą mnie policzki.

Czułam, że zbliżyłyśmy się z dziewczyną do siebie. Klara spędzała teraz więcej czasu ze mną niż z Hermioną i tak bardzo starała się mi pomóc, za co byłam jej dozgonnie wdzięczna i nie wiedziałam, czy kiedykolwiek jej się odwdzięczę, ale uważałam że o pewnych rzeczach nie powinna wiedzieć. To było zbyt dużo nawet jak dla mnie, a co dopiero, gdybym powiedziała Klarze, że lecę na Snape'a i mam ochotę pójść z nim do łóżka.

Zamrugałam zdekoncentrowana, zdając sobie sprawę, że naprawdę pragnęłam tego drania, opiekuna Ślizgonów, wrednego dupka, który pastwił się nad Gryfonami w każdej możliwej sytuacji.

Nagle podleciała do nas mała, biała sówka. Popatrzyłyśmy po sobie zdziwione, kiedy ptaszek opuścił na dłonie Klary rulonik i odleciał, hucząc cicho.

- Co to jest? - Spytałam, odwracając myśli od Snape'a. Co za ulga!

- Nie wiem - odparła dziewczyna, rozwijając liścik. W środku była krótka notatka.

Spotkajmy się w starej sali od Historii Magii.
Draco Malfoy.


- Co? Kręcisz z nim?

- Nie! - Pisnęła przerażona. - Ja z nikim nie kręcę! Skupiam się wyłącznie na nauce!

- Ej, wyluzuj! - Zaśmiałam się pierwszy raz od dłuższego czasu. - Przecież nikt ci tam nie każe iść, chyba że chcesz.

- Ja nie wiem - jęknęła. - Czego on chce? To nie moja wina, że Mcgonagall kazała nam razem zatańczyć!

- Może mu się spodobało - wzruszyłam ramionami. - Chociaż to Malfoy. Kto go tam wie.

Dziewczyna wpatrywała się w kawałek papieru, jakby chciała w nim przewiercić dziurę samym spojrzeniem.

- Może ma kolejną teorię na temat waszego domniemanego pochodzenia?

- Nie jesteśmy rodzeństwem! - Oburzyła się.

- No dobrze, dobrze. To, co? Idziesz?

- Pójdę - namyśliła się.

- Tylko pamiętaj o szlabanie u Filcha wieczorem - przypomniałam jej. - Chociaż ty nie drażnij Snape'a.

Dziewczyna przewróciła oczami i ruszyła w stronę ruchomych schodów, które miały zabrać ją na piętro, gdzie znajdowała się opuszczona i zaniedbana sala od Historii Magii - najnudniejszego przedmiotu w dziejach czarodziejstwa. 

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz