- A może zatańczysz jeden ze mną? – Spytał nagle George, pojawiając się przy stoliku. – Przez wzgląd na dawne czasy.
Poderwałam głowę, spoglądając zdziwiona na chłopaka, a następnie przeniosłam wzrok w stronę przyjaciół, którzy dalej siedzieli na krześle z przymkniętymi oczami, ale uśmiechali się przy tym dość głupkowato. Zachowywali się tak, jakby przeżywali właśnie jakiś sen. Ron wyciągnął przed siebie dłonie, robiąc nimi różne zawijasy w powietrzu, poruszał przy tym biodrami. Wyglądało to dość komicznie, gdy siedział. Harry z kolei naciskał nogą w podłogę, sprawdzając jej miękkość.
- A tym pajacom co dolega? – Zapytał zdziwiony rudzielec, który również przerzucił wzrok na swojego brata i jego towarzysza.
- Grają w kalambury – odpowiedziała szybko Klara, nie chcąc ich zdradzić, a przy okazji nas wszystkich. George mógłby pójść z tym do Freda, a ten z kolei nie bardzo pałał optymizmem do mnie, więc rozgłosiłby to dalej, robiąc nam wszystkim pod górkę.
Rudzielec zignorował to, co powiedziała dziewczyna, prawdopodobnie wierząc jej słowom i raz jeszcze poprosił mnie do tańca, podając rękę i czekając aż w końcu ją przyjmę. Właściwie, to i tak chciałam zatańczyć, a skoro Lucjan zniknął gdzieś na chwilę ze swoimi znajomymi, to mogłam poświęcić chwilę byłemu chłopakowi.
Wyciągnęłam swoją nabalsamowaną dłoń, którą George ścisnął szybko i podciągnął mnie z krzesła. Oboje weszliśmy na parkiet, pomiędzy wirujące pary, gdy nagle Fatalne Jędze postanowiły zmienić kawałek na bardzo wolny dla wszystkich zakochanych par, jak to ujęły. Przez chwilę staliśmy naprzeciwko siebie, nie wiedząc co zrobić. Chciałam odejść z powrotem do stolika i poczekać na Ślizgona, ale rudzielec przyciągnął mnie do siebie, obejmując w talii. Położyłam niepewnie ręce na jego barkach i razem zaczęliśmy poruszać się delikatnie w rytm muzyki.
- Pięknie wyglądasz – mruknął mi do ucha chłopak. – To ja powinienem być na miejscu Bole'a.
- Mówiłam ci, że to tylko przyjaciel – westchnęłam, kręcąc głową. – Dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć?
- Czyli mam rozumieć, że to nie dla niego ten strój? A dla kogo? – George zmrużył podejrzliwie oczy.
- Musi być dla kogoś? – Zdziwiłam się. – Co ty kombinujesz? – Próbowałam odejść od Gryfona, ale ten nie pozwolił mi na to. W dalszym ciągu starał się mnie prowadzić w naszym tańcu, nie bacząc na wszystko i wszystkich.
- Znam cię – szepnął, przybliżając twarz blisko mojej. – Gdybyś nie chciała się komuś przypodobać, to ubrałabyś się bardziej wyzywająco.
- Uważasz, że moje całe odkryte plecy nie są wyzywające? – Zaśmiałam się głośno. – Bredzisz. Piłeś już coś?
- Troszeczkę – przyznał chłopak, ale nie chciał ustąpić. – To dla kogo ten strój?
- Dla nikogo – odpowiedziałam. – Masz jakieś paranoje. Nie odzywasz się do mnie od kilku tygodni, a potem urządzasz mi sceny zazdrości i robisz przesłuchanie. Zwariowałeś?
- Bo w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego ze mną zerwałaś?!
- Przestań to wywlekać! – Warknęłam rozłoszczona do granic możliwości. Mój nastrój również zaczął ulegać obniżeniu i to bardzo szybko.
- Jak ty, kurwa, nic nie rozumiesz?!
Odepchnęłam go szybko od siebie, ponieważ Gryfon zaczynał robić się trochę natarczywy. Na szczęście po chwili pojawił się Lucjan. Stanął przy nas, niczym adwokat i skrzyżował ręce na piersi.
CZYTASZ
Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM I
FanfictionUWAGA: opowiadanie zawiera: seks, sceny przemocy, gwałty, molestowanie, alkohol, narkotyki http://kopciurek.blogspot.com - całe opowiadanie, zapraszam! Alex Lamberd i Klara Amber choć do tej pory za sobą nie przepadały, zostają przyjaciółkami. Dzi...