136. Kolacja

711 35 35
                                    

Nim zdążyłam zrobić jakikolwiek ruch, Snape zatrzasnął za Klarą drzwi zaklęciem i wyciszył pomieszczenie. Zerknęłam na niego rozłoszczona, ściskając mocno pasek od swojej torby.

- Nie ściągałyśmy – powtórzyłam uparcie, nie dając sobie wmówić, że było inaczej. Nie miałam zamiaru mu też niczego tłumaczyć.

- Dobrze wiem, że nie ściągałyście – prychnął.

- To dlaczego obniżyłeś nam ocenę? – Spytałam zdziwiona.

- Bo zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak – stwierdził oschle.

- Słucham? – Oniemiałam. – A co? Może miałam ci dziękować, że pierwszy raz w życiu dałeś nam Wybitny? Chyba, że to było w ramach przeprosin za wymazanie mi pamięci?– Mój głos ociekał sarkazmem.

- Nie wydurniaj się – rzucił ostrzegawczo.

- Ach! Już wiem! – Klepnęłam się dłonią w czoło, kręcąc głową. – To prezent urodzinowy! Ta durna ocena, to twój prezent dla mnie na urodziny! Jak mogłam tego nie dostrzec?

- Skończ z tym – warknął.

Zaśmiałam się ponuro i pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Chwyciłam za klamkę, ale ta ani drgnęła.

- Wypuść mnie! – Krzyknęłam, szarpiąc się z drzwiami. – Wypuść, do cholery! Nie mam ochoty przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu!

Snape znalazł się przy mnie w dwóch krokach. Oparł jedną dłoń o drewno, jakby sam czar, który rzucił na drzwi był mało wystarczający i nachylił się nade mną.

- Od kiedy niby nie masz ochoty przebywać ze mną sam na sam, co? – Niski tembr jego głosu sprawił, że włosy na karku stanęły mi na baczność, a po plecach przeszły przyjemne ciarki. Podniosłam wzrok, patrząc mu prosto w oczy, kiedy jego druga dłoń wysunęła się do przodu i dotknęła ramienia, przesuwając się po nim powoli w dół, zahaczając o talię, a następnie udo. Poczułam jak długie palce mężczyzny próbują podwinąć materiał mojej spódnicy i czym prędzej opamiętałam się, odpychając go od siebie.

- Przecież tego właśnie chciałaś – powiedział niezadowolony, mrużąc niebezpiecznie oczy. – Miałem cię tylko pieprzyć, skoro nic innego nie jestem w stanie ci dać.

- Dałam ci jasno do zrozumienia, że nie będę twoją zabawką! – Warknęłam oburzona. – To, że ci uległam ostatnim razem, nie znaczy, że teraz będzie podobnie. I nie zachowuj się, jakby wszystko było w porządku! Wymazałeś mi pamięć, pieprzony egoisto i nawet nie chcesz za to przeprosić!

- Zawsze mi ulegasz, Lamberd. Czy tego chcesz, czy nie. Nie jesteś w stanie oszukać samej siebie. Nie umiesz się powstrzymać. Pragniesz mnie cały czas, więc musiałem wymazać ci pamięć i zrobiłbym to jeszcze raz, gdyby zaszła taka potrzeba.

- Oczywiście, wszystko moja wina!– krzyknęłam oburzona, czując łzy pod powiekami. – Chcę wyjść! Wypuść mnie! – Ponownie próbowałam szarpnąć za klamkę, ale mężczyzna chwycił mój nadgarstek, unosząc dłoń.

- Uspokój się. Źle to zabrzmiało, ale prowokujesz mnie cały czas, żebym był nieprzyjemny! – Powiedział z wyrzutem. – Nie po to kazałem ci zostać, żebyś odstawiała sceny.

- Nie zatrzymuj mnie, skoro to moja wina! - Szarpnęłam ręką.

- Przestań! – warknął, przewracając oczami.

- Odwal się! Ja mam dość, rozumiesz? Przez ciebie tracę coś cennego... - zawiesiłam głos, przypominając sobie jak dzień wcześniej potraktowałam Moody'ego. – Kocham cię, ale czuję się podle. Mam ogromne wyrzuty sumienia, a to ty powinieneś czuć się z tym źle, nie ja!

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz