80. Rąbek tajemnicy

767 29 5
                                    


Miałam już dość udawania i ukrywania prawdy, dlatego wykrzyczałam szybko imiona Śmierciożerców, ale Moody zakneblował mi usta dłonią i przygarnął w taki sposób, jakby dodawał mi otuchy. Przez chwilę próbowałam oderwać jego dużą dłoń od swojej twarzy, ale mężczyzna miał o wiele więcej siły ode mnie. Snape zerknął tylko w naszym kierunku, ale ja wiedziałam, że jego umysł pracuje teraz na najwyższych obrotach.

- Wyczyścili jej pamięć – stwierdził po chwili, mrużąc oczy. – Na szczęście tylko jednej z nich – dodał, prostując się. Raz jeszcze zerknął na spanikowaną Klarę, która trzymała się kurczowo starej narzuty, jakby w obawie, że ktoś niepowołany będzie próbował ją z niej zedrzeć. Trzęsła się przy tym jak osika, przerzucając zlęknione spojrzenie z jednego nauczyciela na drugiego.

- Harry, Ron – odezwał się nagle Dumbledore, a jego głos brzmiał wyjątkowo smutno. – Biegnijcie szybko po profesor Mcgonagall i po rodziców dziewczynek.

Chłopcy kiwnęli głowami, wybiegając z pomieszczenia. Dyrektor przeszedł w końcu przez próg, podchodząc do profesora Snape'a, po czym oboje nachylili się nad biedną Klarą z zamiarem uspokojenia jej.

Mnie w tym czasie udało się wyrwać Moody'emu i również wybiegłam na zewnątrz zezłoszczona na cały świat. Kopnęłam z całej siły kosz na śmieci, który wystawiony był przed domem, i zepchnęłam go z niewielkiego zbocza, próbując rozładować emocje.

- Uspokój się! – Warknął nagle Moody, wybiegając za mną. Trzasnął z całej siły laską o ziemię, a od trzymania jej rękojeści zbielały mu palce.

- Dlaczego nie mogłam im nic więcej powiedzieć?! – Wrzasnęłam roztrzęsiona i czerwona. Zaczynałam powoli wpadać w szał. Z oczu leciały mi łzy wielkości grochu, które spowodowane były całą beznadziejnością tej sytuacji. Czułam się cholernie bezradna. – To i tak za daleko zaszło. Teraz Dumbledore musi się dowiedzieć, co się stało i kto za tym stoi!

Próbowałam na nowo wejść do starego domu, ale nauczyciel chwycił mnie za rękę, przyciągając stanowczo do siebie.

- Uspokój się – powtórzył raz jeszcze, ale tym razem starał się, aby jego głos brzmiał przyjaźnie. – Pamiętaj, co ci Śmierciożercy powiedzieli o waszych rodzinach. Chcesz mieć ich wszystkich na sumieniu?

- Nie możemy tego dłużej zatajać! – Warknęłam, wyrywając się w końcu. Zaczęłam rozmasowywać obolały nadgarstek. W dalszym ciągu nie mogłam się uspokoić.

- To jest konieczne dla dobra nas wszystkich, Alex! – Moody starał się przemówić mi jakoś do rozumu, ale ja nie dawałam za wygraną. Kręciłam szybko głową, nie zgadzając się ze słowami profesora.

- Tym razem uruchomię wszystkie swoje kontakty i poradzę sobie z nimi. Mówiłaś, że kto tam był? Macnair? I... Flint?

- Tak, tylko oni – odparłam, nie będąc do końca przekonana zapewnieniami nauczyciela.

- Czyli ten mały gnojek próbuje wkupić się w łaski... - zamamrotał pod nosem mężczyzna, drapiąc się powoli po brodzie. Jego prawdziwe oko utkwione było we mnie, a magiczne poszybowało szybko gdzieś nad moją głowę.

- Co tu się dzieje? – Warknął nagle profesor Snape, który również postanowił wyjść na chwilę przed dom.

- Panna Lamberd dostała lekkiego ataku paniki – odpowiedział za mnie Moody, wbijając przy okazji we mnie swoje intensywne spojrzenie. Nie byłam pewna, co odpowiedzieć.

- Profesorze... - zaczęłam niepewnie, spoglądając na Severusa. – Czy ona...czy Klara... czy on jej coś zrobił?

Moody na chwilę stracił zainteresowanie moją osobą i również utkwił oboje oczu w brunecie. Wydawało mi się nawet, że przez tą całą kłótnię o śmierciożerców, zapomniał na moment o Klarze.

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz