74. Rozmyślania o...

597 28 0
                                    


Moody podszedł do nas i objął ramieniem, czekając na odpowiedź. Spojrzałyśmy po sobie z Klarą niepewnie. Dziewczyna wyglądała na mocno zażenowaną całą tą sytuacją, a ja chciałam po prostu mieć święty spokój.

- Profesorze, to są takie nastoletnie pogadanki – odpowiedziałam, wyswobadzając się szybko spod jego ramienia. – Przepraszam, ale... spieszę się.

- Alex! – Pisnęła czerwona Klara, patrząc za mną, jakbym była jej ostatnią deską ratunku. Spojrzałam na nią przepraszająco, pomachałam nauczycielowi i zniknęłam za rogiem. Oboje przypatrywali mi się, jakby widzieli mnie pierwszy raz w życiu. Trudno. Cokolwiek Moody chciałby się teraz dowiedzieć, Klara będzie musiała mu to wyjaśnić. Ja miałam już za dużo swoich problemów ze Snape'em. Nie chciałam jeszcze mieć dodatkowych z Moodym. Poza tym, nauczyciel przecież nie mógł nam odjąć punktów za głupią rozmowę? Oby Gryfonka wyszła z tego cało. W końcu miała lepsze stosunki z profesorem niż ja, chociaż pamiętałam jeszcze, kiedy to ja byłam na pierwszym miejscu u Moody'ego, ale czy mi zależało? Oczywiście, że nie! Priorytetem zawsze był Snape.

Jako, że była sobota, postanowiłam posiedzieć trochę ze swoimi przyjaciółmi w pokoju wspólnym, których ostatnim czasy bardzo zaniedbałam. Wolałam spędzać wolne chwile z profesorem Snape'em, ale chciałam mu pokazać, że potrafię być dorosłą kobietą, która umie również uszanować jego decyzje, chociaż było mi cholernie ciężko.

Przysiadłam się do Rona i Harry'ego, którzy aktualnie rozmawiali o zbliżających się świętach w Norze. Rudzielec wychwalał ciasta swojej mamy, a na samą myśl o nich, mnie również pociekła ślinka. W tym roku przyjaciele również mieli pojechać do Weasleyów na święta. Bardzo im tego zazdrościłam, ale miałam nadzieję na spędzenie tego czasu z kimś innym.

- Poproszę rodziców, to znowu przygotują dla was sernik – odezwała się zadowolona Hermiona. Czyli ona również miała w planach odwiedzenie Nory w te święta. Z jednej strony się cieszyłam, bo oznaczało to jedną osobę mniej w dormitorium, ale z drugiej strony chciałam wydrapać jej oczy.

- Byłoby super, Hermiono! – Ucieszył się Ron, a w następnej chwili spojrzał na mnie i poczerwieniał cały. – Szkoda, że wolisz spędzić ten czas w Hogwarcie, Alex – dodał, skubiąc kawałek poduszki, która leżała na sofie.

- Nie przejmuj się! – Zaśmiałam się, obejmując czule chłopaka. – Odpocznę od was wszystkich! – Wystawiłam mu język.

- Ja się nie przejmuję! – Pisnął chłopak, sztywniejąc cały. – Po prostu...eee... mama będzie ubolewać nad tym, że nie przyjedziesz!

- Jesteś żałosny, Ronaldzie! – Skomentowała Hermiona, prychając głośno, po czym wstała i ruszyła do naszej sypialni.

Wszyscy spojrzeliśmy po sobie, po czym wybuchliśmy śmiechem. Ta dziewczyna od zawsze wydawała mi się dziwna.

- Jak wy możecie się z nią przyjaźnić – westchnęłam niepocieszona, kręcąc z niedowierzania głową. – Ona jest nie do zniesienia.

- Tylko czasami – skomentował Harry, uśmiechając się pod nosem. – Jakbyś tylko dała się jej bliżej poznać, to na pewno znalazłybyście wspólny język.

- Wątpię – prychnęłam, siadając po turecku.

W kominku palił się ogień, który otulał nas swoim ciepłem i powodował uczucie bezpieczeństwa. Pamiętałam, jak zawsze uwielbiałam spędzać wieczory ze swoimi przyjaciółmi. Szkoda, że teraz nie starczało mi czasu i chęci, aby to kontynuować. Snape był jedynym priorytetem w moim codziennym planie zajęć i miałam nadzieję, że dalej nim będzie. W każdym razie, nie chciałam się poddawać.

- Masz już kreację na bal? – Zapytał nagle Ron, wyrywając mnie z rozmyślań. Zamrugałam kilkakrotnie otumaniona, po czym spojrzałam pytająco na rudzielca.

- Co?

- Czy masz kreację na bal? – Powtórzył. – Co ty? Śpisz?

- Zamyśliła się – odparł za mnie Harry, chwytając weekendowe wydanie Proroka Codziennego. Odkąd zabraliśmy Ricie Skeeter notes, a Moody poszedł na skargę do Dumbledore'a, kobieta dała sobie spokój i przestała wścibiać nos w nieswoje sprawy, a także nie wysyłać do druku kretyńskich artykułów.

- Mam – odparłam, wzdychając głęboko. – Ale nie będę ci teraz nic pokazywać. Zobaczysz na balu.

- Oj, no wiesz co?! – Jęknął niepocieszony.

- A twoja szata? Masz już garnitur? – Zaciekawiłam się, uśmiechając szelmowsko do przyjaciela. – Kupiliście kreacje? – Dodałam, spoglądając również w stronę Harry'ego. Chłopak kiwnął głową, a Ron poczerwieniał ponownie.

- Mama powiedziała, że mi przyśle paczkę – odparł niepewnie. – Mam nadzieję, że to będzie porządny garnitur.

Zaśmiałam się głośno, po czym na nowo spojrzałam w ogień kominka.

Po krótkiej chwili ze schodów zszedł sam George bez brata i usiadł koło mnie, przerzucając rękę swobodnie przez oparcie kanapy. Przy okazji odepchnął ostentacyjnie Rona, żeby ten przypadkiem nie przybliżał się zbytnio do mojej osoby. Przewróciłam na to wszystko oczami, uśmiechając się przepraszająco do przyjaciela, po czym bez ceregieli wstałam, przenosząc się na wolny fotel naprzeciwko przyjaciół. Usiadłam w nim po turecku, wystawiając bliźniakowi środkowy palec. Ron zaśmiał się szczerze na ten gest, spoglądając z wyższością na swojego brata.

- To, że rozmawiamy i jest między nami w porządku, nie oznacza, że wróciliśmy do siebie - przypomniałam starszemu rudzielcowi z powagą.

- To był zwykły przyjacielski gest - westchnął George, przeczesując palcami swoje włosy.
Prychnęłam w odpowiedzi i już chciałam coś dopowiedzieć, gdy nagle drzwi od portretu uchyliły się nieznacznie i przeszła przez nie Klara. Nikt ze znajomych nie zwrócił na nią zbytniej uwagi, ponieważ co chwilę ktoś wchodził i wychodził, ale ja musiałam porozmawiać z przyjaciółką na osobności.

Wstałam szybko z fotela i podeszłam do niej, bacznie jej się przyglądając. Dziewczyna nie wyglądała na złą, że zostawiłam ją sam na sam z profesorem w niekomfortowej sytuacji, ale szczęśliwa również nie była.

- Hej - przywitałam się, próbując się przymilić. - I co? Przeżyłaś!

- Na przyszłość nie stawiaj mnie w takiej niewygodnej sytuacji! - Fuknęła na mnie. Czyli jednak była troszeczkę zła.

- Przepraszam, ale ja naprawdę nie mam czasami ochoty mówić mu, czego nasze rozmowy dotyczą. Nie zauważyłaś, że on zawsze pojawia się znikąd? Lubię go i szanuję, ale czasami mam wrażenie, że nas obserwuje i wyłania się wtedy, kiedy mu pasuje.

- Masz jakąś paranoję. – Klara pokręciła z niedowierzania głową i postukała się palcem po czole, a następnie otworzyła usta, by coś dodać, ale szybko je zamknęła, przygryzając przy okazji wargę.

Zmarszczyłam brwi, obserwując dziewczynę, po czym chwyciłam ją szybko za ramię i zaprowadziłam pod schody, gdzie było ciemno i nikt postronny nie mógł nas obserwować, ani tym bardziej podsłuchać.

- Co się stało? – Spytałam prosto z mostu. –

- O co ci chodzi? – Zdziwiła się. – Wszystko jest w porządku, a teraz wybacz, ale chciałabym się jeszcze trochę pouczyć.

Klara próbowała mnie wyminąć, ale zagrodziłam jej drogę, prostując szeroko ramiona. Raz jeszcze spojrzałam na nią z determinacją, aż w końcu przyjaciółka musiała ustąpić, bo aż nad zbyt dobrze wiedziałam, że coś ją dręczyło.

- Czyli jednak Moody się wkurzył? – Zapytałam, widząc jak Klara powoli ustępuje. Opuściłam również ramiona, czekając na odpowiedź.

- Profesor? Nie. Nie zdenerwował się. Właściwie, to wziął to wszystko na żarty.

- To, o co chodzi?

- Nie wiem, czy powinnam o tym mówić, to jest zbyt krępujące – mruknęła, ciągnąć nerwowo koniec swojego czerwono – złotego krawata.

- Mów o co chodzi – warknęłam. – Przecież nie znamy się od dzisiaj.

- To nie zmienia faktu, że jest to krępujący temat! – Pisnęła nienaturalnym głosem.

- Chodzi o seks? – Wypaliłam prosto z mostu. Klara zaczęła uciekać spojrzeniem w bok, czerwieniąc się przy okazji po same koniuszku uszu. Już wiedziałam, że chodziło właśnie o ten temat.

- Merlinie, Alex...

- Nie pytam, po co ci ta wiedza, ale postaram się pomóc – uśmiechnęłam się, szturchając ją lekko w ramię.

- Ale ja jeszcze nic nie powiedziałam!

- Ale chodzi o ten temat, prawda?

Klara pokiwała energicznie głową, robiąc krok do tyłu, w jeszcze bardziej ciemniejszy kąt pomieszczenia. Przewróciłam zażenowana oczami, widząc jak przyjaciółka dziwacznie się zachowuje, ale nie dałam za wygraną. Zrobiłam krok w przód, chcąc ujrzeć twarz dziewczyny.

- Co chcesz wiedzieć? – Spytałam po krótkiej chwili, ale dziewczyna wciąż milczała. – Po prostu mi powiedz, a ci pomogę.

- W jaki sposób możesz mi pomóc? – Zapytała przejęta. – Zresztą... nie! Nie będę o tym mówić nikomu!

- Przecież jesteśmy przyjaciółkami – fuknęłam, udając obrażoną. – Nie mam pojęcia, dlaczego tak się zachowujesz. Cokolwiek cię trapi, pomogę.

Klara ponownie przygryzła dolną wargę i zaczęła rozmasowywać prawe ramię.

- Chciałabym wiedzieć, jak sprawić facetowi przyjemność, w jaki sposób – powiedziała tak cicho, że musiałam nastawić uszu, by cokolwiek usłyszeć, a następnie rozszerzyłam z niedowierzania oczy, mrugając szybko.

- Masz faceta? – zadałam pytania, zbita z tropu.

- Nie mam – odparła szybko, żałując, że cokolwiek mi powiedziała. – Widzisz! Twoja reakcja mówi sama za siebie! – jęknęła, przecierając twarz. – Niepotrzebnie ci mówiłam!

- Dobrze, że mi powiedziałaś! – Powiedziałam szybko, chwytając ją za rękę, ponieważ ponownie chciała mi uciec. – Jestem... jestem zdziwiona, że o to pytasz, bo skoro mówisz, że nie masz chłopaka, to po co ci to wiedzieć?

- No bo... wiesz...gdyby Draco ponownie chciał się ze mną spotkać, to przynajmniej bym wiedziała, co mam robić.

- Przecież cię olał – przypomniałam jej. – Nie mów, że gdyby ponownie przyszedł do ciebie, to zrobiłabyś dla niego wszystko.

- Nie oceniaj mnie – mruknęła cicho, spuszczając głowę. – Pomożesz mi?

Podrapałam się po głowie, zastanawiając głęboko nad tym wszystkim. Właściwie, to nie miałam prawa oceniać Klary. Sama zrobiłabym wszystko dla Snape'a, gdyby tylko wyciągnął do mnie rękę.

- Ok – zgodziłam się. – Ale do tego będziemy potrzebować chłopaka.

- Co?! – Zdenerwowała się. – Ale jak to? Merlinie, jakiego chłopaka?!

- No przecież nie jestem ci w stanie wszystkiego sama pokazać – zaśmiałam się i wyjrzałam spod schodów, rozglądając się po zebranych. Ron i Harry zdecydowanie nie nadawali się na manekiny do naszego eksperymentu. Tutaj potrzebny był ktoś pewny siebie, kto nie zarumieni się na samą wzmiankę o seksie, a także ktoś doświadczony. Mój wzrok utknął na George'u, ale Gryfon również nie pasował. Fred byłby odpowiednim kandydatem, ale zapewne siedział z Angeliną, więc nie chciałam go w to mieszać. Najlepszym rozwiązaniem był Lucjan! Pasował idealnie do tego, abyśmy mogli pokazać Klarze, jak powinna obchodzić się z facetem, żeby sprawić mu przyjemność.

- Potrzebujemy Lucjana – wypowiedziałam swoje myśli na głos, podając dłoń przyjaciółce i bez ceregieli pociągnęłam ją za sobą. Przez chwilę próbowała mi się wyrwać, ale na szczęście dała sobie spokój po kilku chwilach.

Wyszłyśmy z pokoju wspólnego, będąc odprowadzone wzrokiem przez naszych przyjaciół, po czym skierowałyśmy się do wielkiej sali. Miałam nadzieję, że Lucjan będzie się w niej znajdował i nie pomyliłam się! Siedział ze swoimi Ślizgonami przy stole z boku pomieszczenia. Wszyscy trzymali w ręku po kilka kart, a przed nimi leżała cała talia. Pomachałam mu z daleka, aż chłopak w końcu nas zauważył i opuścił na moment swoich towarzyszy.

- Co jest? – Spytał zdziwiony, wpatrując się to we mnie, to w zawstydzoną Klarę. – Uciekłyście tak nagle, a teraz z powrotem do mnie wracacie? Jednak mam ten urok osobisty, co nie?

- Możliwe – odparłam, puszczając mu oczko. Lucjan rozszerzył oczy, nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Myślał zapewne, że spławię go równie szybko jak wcześniej, a ja jeszcze go kokietowałam.

- Ok, teraz mnie zaintrygowałaś – rzekł cicho, wkładając ręce do kieszeni i robiąc krok do przodu. – Co się dzieje? Czemu Klara wygląda, jakby dopiero co wyszła z sauny?

- Jesteś nam potrzebny – powiedziałam szybko, chwytając chłopaka za nadgarstek. Przyjaciółkę również musiałam przytrzymać, gdyż w dalszym ciągu nie była pewna tego, co miałam zamiar zrobić.

Pociągnęłam za sobą przyjaciół do jakiejś opustoszałej klasy, gdzie nikt postronny nie będzie nam przeszkadzał. Lucjan dał się delikatnie zaprowadzić na miejsce, ale Klara zachowywała się niczym zdziczałe zwierzę. Co chwilę zapierała się, nie chciała iść, musiałam ciągnąć ją siłą. Na szczęście po zamknięciu za nimi drzwi od Sali lekcyjnej, Gryfonka nie miała już odwrotu. Zresztą chciała, żebym jej pomogła, więc powinna siedzieć cicho i nie narzekać.

- Dobra – mruknął Lucjan, rozglądając się na boki. – Trochę to dziwne, że zamknęłaś naszą trójkę tutaj.

- Teraz ty będziesz panikować? – Prychnęłam. – Czy tylko ja mam tutaj jaja?

- Jaja, to mam tylko ja – odparł brunet, chwytając się pewnie dłonią za krocze.

- Taa... i dlatego jesteś nam potrzebny – uśmiechnęłam się, wyczarowując na ziemi szeroki koc, żebyśmy mogli całą trójką pomieścić się na nim, po czym kazałam usiąść przyjaciołom naprzeciwko siebie.

- Alex, coraz bardziej mnie to jara – przyznał chłopak, posłusznie siadając twarzą w twarz z podenerwowaną Klarą.

- To tylko eksperyment naukowy, to tylko eksperyment naukowy – mruczała pod nosem dziewczyna, mając zamknięte oczy. Lucjan spojrzał na mnie pytająco, nie wiedząc o co chodzi.

Usiadłam szybko koło nich, tak żeby mieć ich obojga na widoku i westchnęłam głęboko.

- Klara ma problem – zaczęłam, patrząc na przyjaciółkę, która w końcu otworzyła oczy, patrząc na nas z przestrachem. Szturchnęłam ją mocno w bok, przywracając do normalności. – Uspokój się. Przecież sama chciałaś się dowiedzieć, jak to jest sprawić facetowi przyjemność. Będziesz mogła poćwiczyć na Lucjanie.

Ślizgon zaśmiał się, ale gdy zobaczył moją poważną minę, również spoważniał. Przerzucał spojrzenie ze mnie na Klarę i na odwrót, a w następnej chwili zaczął rozpinać szybko swoją białą koszulę i luzować krawat.

- Kurwa, nie musicie mnie dwa razy prosić – oznajmił szybko, odsłaniając delikatną skórę na piersi. Klara utkwiła wzrok na jego dekolcie, przełykając głośno ślinę.

- Dobra – odezwała się w końcu niepewnie. – Chcę to mieć za sobą. Czeka mnie jeszcze nauka.

- A ty ciągle o jednym! – Parsknęłam śmiechem, kręcąc z niedowierzania głową. – A ty – zwróciłam się do Ślizgona – zapnij koszulę, debilu!

- Och! – Wykrzyknął. – Nie o tę część wam chodzi? Jasne, już się robi! – Lucjan zakrył skórę na piersi i sięgnął dłonią do rozporka, rozpinając go szybko. Tym razem odsłonił przed nami kawałek swoich czarnych bokserek. Klara ponownie zamknęła oczy, a ja niechcący zapatrzyłam się dłużej na jego krocze. Po krótkiej chwili nasze spojrzenia spotkały się, ale szybko odwróciłam wzrok.

- Poniekąd o to nam chodzi – burknęłam zawstydzona przez to, że zostałam przyłapana na tym, jak się głupkowato przyglądam jego męskości. Dałam sobie chwilę na uspokojenie się, oderwałam dłonie Klary od jej twarzy i ponownie westchnęłam, również chcąc to mieć za sobą.

- Przyprowadziłyśmy cię tutaj, ponieważ Klara chce wiedzieć, co zrobić, żeby zadowolić faceta – powtórzyłam. – Nie pytałam cię o zgodę, bo to logiczne, że jesteś chętny.

- Oczywiście. – Lucjan uśmiechnął się głupkowato, dalej mając rozpięty rozporek.

- W takim razie... - zrobiłam pauzę, zastanawiając się, co właściwie mogłabym zrobić, żeby pokazać dziewczynie jak powinna dotykać chłopaka.

- Dotyk jest najważniejszy – wyręczył mnie Lucjan, chwytając Klarę za rękę. Przyciągnął ją do siebie i położył sobie jej dłoń na piersi. – Zacznij od lekkiego masowania, a następnie przesuwaj się powoli ku dołowi.

- No nie wiem – mruknęła niepewnie dziewczyna, chcąc zabrać rękę, ale Lucjan mocniej ujął jej nadgarstek.

- Nie bój się. Przecież nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała. Zresztą, to tylko demonstracja, prawda? Jak to mówiłaś? Eksperyment naukowy.

- Nie każdy eksperyment musi się udać – skomentowała cicho, zalewając się rumieńcem.

- Ale trzeba spróbować – uciął krótko chłopak, przesuwając sobie jej dłoń niżej na swój brzuch. – Spróbuj sama mnie dotykać. Pamiętaj, że bardzo wiele zależy od tego, w jaki sposób to będziesz robiła; delikatnie albo bardziej stanowczo.

- Skąd będę wiedziała, że ci się to spodoba? – Spytała nieśmiało, nie próbując już zabrać dłoni.

- Oj, zobaczysz! – Zaśmiał się.

- Dobra, może bez takich, co? – Mruknęłam. Nie byłam do końca pewna, na ile pozwolić Klarze zbliżyć się do Lucjana. Nie chciałam jej wystraszyć, ani tym bardziej zrazić.

- No co? – Chłopak w dalszym ciągu był rozbawiony całą tą sytuacją. – To jak, Klara? Pokaż, co umiesz.

Dziewczyna niepewnie kiwnęła głową, przysuwając się bliżej Ślizgona. Niepewnym ruchem przesunęła po jego klatce piersiowej, sięgając do guzika przy szyi. Rozpięła go nieco niezdarnie, odsłaniając ponownie skórę. Opuszkami palców musnęła go po dekolcie, a następnie przesunęła dłoń w dół, w stronę brzucha chłopaka. Wsunęła dłoń pod ubranie, dotykając umięśnionego ciała. Dobrze pamiętałam, jak Lucjan był zbudowany. Raz po pijaku badałam jego mięśnie pod koszulą.

- Dajesz sobie dobrze radę – odezwałam się po chwili, widząc rozanieloną twarz chłopaka. – Lucjan zaraz odleci.

- Do tego jeszcze jej brakuje, ale jest na dobrej drodze – odparł Lucjan, odchylając się. Oparł się rękoma o podłogę, pokazując nam jak częściowo jest podniecony. Dziewczyna musiała tego nie zauważyć, ponieważ nie przerwała swoich pieszczot.

- Czyli najpierw muszę dotykać tak delikatnie, a co dalej? – Spytała nagle.

- Zejdź niżej ręką i dotknij mnie tam – rzekł Lucjan, wskazując wzrokiem na swoje krocze. Wypiął przy tym nieznacznie biodra do przodu, dając Klarze lepszy dostęp.

- O nie! – Pisnęła nagle, odsuwając się w końcu od Ślizgona. – To chyba zaszło za daleko.

- W ten sposób właśnie zadowala się faceta – wyjaśniłam szybko, widząc zbliżającą się panikę w jej oczach. – Ale, jeżeli nie chcesz to...

Nie dokończyłam, ponieważ Lucjan nagle wyprostował się i pocałował Klarę w usta. Gryfonka próbowała się wyrwać, ale w końcu zrezygnowała z tego. Nie wiedziałam, czy było jej aż tak przyjemnie, czy po prostu zdała sobie sprawę, że z umięśnionym graczem Quiddicha nie ma szans.

Ślizgon ponownie chwycił jej rękę doprowadził ją do swojego krocza. Zaczął pocierać nią swojego członka przez materiał spodni, a następnie jęknął cicho i puścił Klarę.

- To już było molestowanie! – Pisnęła, czerwieniąc się coraz bardziej.

- Żadne molestowanie. Same do mnie przyszłyście! Chciałyście, żebym wam pomógł, to próbuję!

- Bo zabierasz się za to zbyt agresywnie – prychnęłam, zakładając ręce na piersi. – Dobrze wiesz, że Klara nie będzie cię macała po kroczu! Chcesz w ten sposób spełnić tylko i wyłącznie swoje własne chore zboczenia!

- W takim razie, może my jej pokażemy, jak powinno się to robić, a ona zrobi sobie z tego notatki w swojej głowie i wykorzysta później na Malfoy'u!

- Dlaczego uważasz, że chodzi mi o Draco?! – Zawstydziła się dziewczyna.

- A niby o kogo innego? – Burknął Lucjan, przewracając oczami. – Chyba, że masz na myśli Freda Weasley'a. W takim razie, on chyba lubi na ostro, więc musielibyśmy zacząć to trochę inaczej.

Nim którakolwiek z nas się odezwała, brunet przywarł do mnie całym ciałem, atakując wargami moje usta. Był przy tym tak namiętny i agresywny, że powoli zaczynało mnie to kręcić. Objęłam go mocno za szyję, pogłębiając pieszczotę. Nasze języki wirowały ze sobą w szybkim tempie, penetrując się nawzajem.

- Nie wiem, czy chcę na to patrzeć – powiedziała niepewnie Klara, ale oboje nie przejęliśmy się tym, co mówiła. Lucjan wsunął sprawnie swoją dłoń pod materiał mojej koszuli, ugniatając mocno piersi. Jęknęłam cicho w jego usta, a następnie pchnęłam go na podłogę, siadając na nim okrakiem. Nachyliłam się nad Ślizgonem i ponownie pocałowałam, a swoją rękę wsadziłam w jego spodnie, czując pod palcami twardą męskość.

- Ej! – Oburzyła się Gryfonka, że jej nie słuchamy. – Alex, co ty robisz?!

Na dźwięk swojego imienia oderwałam się od chłopaka i wstałam szybko, potykając się o własne nogi. Będąc dalej pod wpływem emocji, zapięłam szybko kilka guzików koszuli, które zdążyły się rozpiąć i zamglonym wzrokiem przyjrzałam się uważnie zszokowanej przyjaciółce.

- To ci powinno wystarczyć – powiedziałam niewyraźnie i wyszłam z sali lekko oszołomiona i zdezorientowana. Wierzchem dłoni sprawdziłam swoje policzki i czoło, które były rozpalone prawie tak samo, jak węgielki w palenisku. Oparłam się szybko o chłodną ścianę, starając się unormować oddech, gdy nagle z tej samej sali wybiegł Lucjan. On również wyglądał podobnie do mnie, a w dodatku oddychał szybko, jakby przebiegł kilka mil.

- Co to miało być? – Zapytał, próbując unormować oddech i wskazał kciukiem za siebie.

- Przepraszam. Poniosło mnie – odparłam skruszona, trzymając się muru, jakby był moją ostatnią deską ratunku.

- Merlinie! – Wykrzyknął chłopak, niedowierzając. – Serio? Tylko cię poniosło? Chciałaś mnie przelecieć!

- Mówiłam już, że cię przepraszam! – Syknęłam, odrywając się w końcu od ściany. – Ja po prostu... nie wiem. Co mam ci powiedzieć?!

Zdenerwowałam się. Oczywiście, że nie chodziło o Ślizgona, ale Snape ciągle ode mnie brał i mało kiedy dawał mi coś od siebie. Nie narzekałam, bo wcześniej mogłam tylko o tym pomarzyć, ale tak cholernie brakowało mi bliskości mężczyzny, że powoli traciłam panowanie nad sobą. Lucjan nie był brzydkim chłopakiem. Pociągał mnie, był lekko umięśniony przez grę w Quddich, a także bardzo przystojny, ale nie był Nim i dlatego uciekłam. Niestety, moje ciało rządziło się swoimi prawami, a ta niezaspokajana ciągle namiętność powoli zaczynała mi ciążyć i sprawiać ból.

- No nie wiem. – Ślizgon wzruszył ramionami, podchodząc do mnie. – Może powinnaś nie uciekać i kontynuować to, co zaczęliśmy?

Brunet ponownie pchnął mnie na ścianę i pocałował. Chciałam go odepchnąć, ale to uczucie było tak przyjemne, że potrafiłam tylko założyć mu ręce na szyję i pogłębić pieszczotę. Na szczęście zostało to wszystko przerwane przez Klarę, która również postanowiła w końcu wyjść z sali. Ona również nie wyglądała na spokojną. Lucjan zajął się także Gryfonką i zrobił to bardzo odważnie bez zadawania pytań.

- Przestańcie już! – Pisnęła spanikowana, a my szybko oderwaliśmy się od siebie. Serce biło mi jak oszalałe, ale przytaknęłam Klarze ruchem głowy i czym prędzej ulotniłam się z tego miejsca.

Schowałam się w pokoju życzeń. Nie wiedziałam, gdzie mogłabym się schować, a to właśnie miejsce wydawało się być idealnym. Gdy tylko weszłam do środka, moim oczom ukazał się gabinet Severusa Snape'a. Przystanęłam na moment spanikowana, zastanawiając się, czy szłam w dobrą stronę, ale ewidentnie nie schodziłam do lochów, a pokój życzeń sam wskazał mi miejsce, w którym czułam się najbezpieczniej.

Podeszłam niepewnie do fotela Severusa, siadając w nim i podkulając nogi. Rozpaliłam zaklęciem ogień w kominku i rozpłakałam się. Miałam już dość udawania, że wszystko będzie dobrze. Snape nie chciał mnie już widzieć i na każdym kroku pokazywał, jak mną gardzi. Dodatkowo, sytuacja z Lucjanem potwierdziła tylko, jak bardzo pragnęłam nauczyciela. Nie mogłam czekać kolejnego tygodnia na nie wiadomo na co. Musiałam działać już dzisiaj.

Wieczorem, nie mogąc już wytrzymać tego cholernego napięcia, ruszyłam do lochów pod pretekstem szlabanu, który sama sobie zmyśliłam. Stanęłam cała spięta pod drzwiami od gabinetu mężczyzny i zapukałam mocno. Przez dobrych kilka minut stałam jak głupia, czekając aż w końcu Severus mi otworzy, ale on zbyt mocno wziął sobie do siebie nasze ostatnie spotkanie. To naprawdę nie była moja wina, że Klara mnie szpiegowała! Dlaczego on ciągle mnie za to karał?! Moja potrzeba bliskości z nim była tak silna, że ponownie zapukałam w drzwi, tym razem dłużej i jeszcze głośniej. Zacisnęłam dłonie w pięści, wpatrując się uporczywie na klamkę.

W końcu po 20 minutach stania, postanowiłam dać sobie spokój i odejść, gdy nagle usłyszałam hałas po drugiej stronie, a następnie drzwi otworzyły się szeroko. W pierwszej chwili wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, chcąc przywitać się ze Snape'em, ale w progu przede mną stanęła zupełnie obca mi osoba.

Mężczyzna o długich, blond włosach, które niemal lśniły w blasku świec, ubrany w drogie szaty od najlepszych projektantów w Londynie. W jednej dłoni trzymał długą laskę, której rękojeść ozdobiona była w srebrną główkę węża. Drugą zaś przytrzymywał kant drzwi, oddzielając mnie od Snape'a, który stanął za nim rozłoszczony.

- W czym mogę pomóc? – Zapytał melodyjnym, szlacheckim tonem, przyglądając mi się badawczo. Zupełnie nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Otworzyłam szeroko usta, chcąc wydobyć z nich słowo, ale żaden dźwięk nie przedostał się na zewnątrz.

- Co ty tu robisz?! – Warknął nagle mój nauczyciel, sprowadzając mnie na ziemię. Stanął koło blondyna, mrużąc niebezpiecznie oczy. – Dzisiaj nie masz szlabanu.

- Ale...

- Wracaj do siebie, dziewczyno!

- Och, Severusie – wtrącił się jego nieznajomy gość. – Powinieneś być bardziej milszy dla swoich uczniów... uczennic. – Blondyn uśmiechnął się kącikiem ust, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie. Zmarszczyłam lekko brwi. Nieznajomy był niebywale do kogoś podobny, a poza tym wydawało mi się, że otacza go niebezpieczna aura. Lepiej było z nim nie zadzierać. Wyglądał porządnie, ale nie sprawiał takiego wrażenia. Widziałam, jak jego wzrok pożądliwie ślizgał się po moim ciele. Skoro znał się z Severusem, to musieli pewnie być w podobnym wieku? Możliwe, że blondyn był nieco starszy od nauczyciela.

- Pozwól, przyjacielu, że będę się z nimi obchodził w sposób, w jaki uznam to za sposobne.

- Tak, tak – westchnął teatralnie blondyn. – Ty i te twoje żelazne zasady. Czasami powinieneś odpuścić, szczególnie jeżeli masz przyjemność obcować z tak...

- Wystarczy – uciął ostrzegawczo Snape. – Na ciebie już pora, Lucjuszu. Naszą rozmowę dokończymy za tydzień.

- Owszem, Severusie – uśmiechnął się podstępnie mężczyzna, po czym wyminął mnie, nie opuszczając wzroku. Poczułam ciarki wzdłuż kręgosłupa, ale nie odważyłam się odwrócić głowy. Za to Severus cały czas odprowadzał go swoim spojrzeniem, aż w końcu blondyn zniknął za rogiem. Dopiero wtedy spojrzał na mnie.

- Po co przyszłaś? – Warknął zniecierpliwiony. – Chyba dałem ci jasno do zrozumienia, że nie chcę cię widzieć.

- Nie mówiłeś tego poważnie, prawda? – Jęknęłam, robiąc krok w jego stronę i chwyciłam go mocno za rękaw szaty. Snape uniósł wysoko brwi i prychnął z pogardą.

- Uważasz, że kiedykolwiek byłem niepoważny?

- Nie, to nie tak! Po prostu...to nie była moja wina, wiesz o tym!

- Nie? A teraz, co niby wyprawiasz? – Snape wskazał dłonią na swoje otwarte drzwi i pusty korytarz za moimi plecami. – Znowu nie pomyślałaś, prawda? Przychodzisz sobie tutaj, rozmawiając ze mną, jak gdyby nigdy nic, nie bacząc w ogóle na konsekwencje tego, że jest już późno i żaden szlaban nie zaczyna się o takiej porze, a w dodatku stoisz tu, trzymając mnie za szatę. Uważasz, że to wszystko, co teraz robisz, nijak wpływa na moje zachowanie wobec ciebie?

Próbowałam wejść do gabinetu mężczyzny, ale ten zagrodził mi drogę, spoglądając na mnie z góry.

- Wynoś się, Lamberd – syknął cicho. – Kiedy będę cię potrzebował, dam ci znać. Na razie nie chcę cię widzieć.

- Czyli to nie koniec? – Zapytałam przejęta, widząc światełko w tunelu.

- Zważywszy, że nigdy nie było żadnego początku... - mruknął, ale widząc moją przerażoną minę, dodał – nie, to nie koniec, a teraz wynocha!

Odsunęłam się w ostatniej chwili, a drzwi zamknęły się z łoskotem. Przez chwilę stałam oniemiała, wpatrując się przed siebie z wielkim uśmiechem na ustach, a następnie podskoczyłam uradowana, klaszcząc w dłonie. Wiedziałam, że Severus nie mógł mnie tak zostawić!

Ruszyłam z powrotem do wyjścia z lochów, gdy nagle przy ścianie prowadzącej do pokoju wspólnego Slytherinu, zauważyłam dziwnego blondyna od Snape'a i młodego Malfoy'a. Nie zajęło mi zbyt dużo czasu, aby stwierdzić, że przyjaciel Severusa był ojcem Draco Malfoy'a. Gdy stali obok siebie, podobieństwo było aż rażące.

Schowałam się szybko za zakrętem, nie chcąc przerywać im rozmowy.

- Pamiętaj Draco, że masz się teraz w nic nie pakować – odezwał się ojciec chłopaka, opierając się lekko na swojej lasce, która wcale nie służyła mu do pomocy przy chodzeniu. Była ona swego rodzaju drogą ozdobą, która miała na celu pokazać innym, że mężczyzna pochodził od jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych rodów na świecie.

- Tak, ojcze. Staram się – odparł skruszony, co mnie niezmiernie zdziwiło, ponieważ przy swoim ojcu, młody Malfoy zachowywał się zupełnie inaczej niż w obecności kolegów, a tym bardziej Klary.

- Nie masz się starać, tylko trzymać z dala od kłopotów. Pamiętasz, co ci mówiłem po Mistrzostwach Świata w Quddichu?

- Pamiętam, ojcze. Nie będę się pakować w żadne kłopoty. Obiecuję.

Wyjrzałam zza rogu, widząc jak starszy mężczyzna kiwa głową z aprobatą.

- Przyjadę po ciebie za tydzień i tak jeszcze raz muszę odwiedzić Severusa. Dzisiaj nie było dane nam dokończyć porozmawiać – mruknął, zamyślając się na moment, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z lochów. Widziałam tylko jak Draco zaciska pięści, patrząc za swoim ojcem.

Również nie chciałam już dłużej przebywać w lochach, więc wyszłam zza zakrętu. Chciałam ominąć Malfoy'a bez słowa, ale to on pierwszy postanowił mnie zaczepić.

- Lamberd! – Warknął, zmieniając diametralnie ton głosu na bardziej władczy i pewny, chociaż dało się w nim wyczuć pewną nutkę niepokoju. Zapewne chłopak myślał, że podsłuchiwałam jego rozmowę z ojcem. – Co tu robisz?

- Nie przejmuj się. – Zignorowałam jego pytanie. – Pomogę Klarze, chociaż uważam, że jesteś dupkiem dla niej i nie powinna mieć z tobą żadnego kontaktu, ale skoro tak bardzo ją to trapiło, to musiałam coś zrobić.

- O czym ty mówisz? – Spytał. Spojrzałam na niego kątem oka, widząc autentyczne zdziwienie wymalowane na twarzy.

- Nie skrzywdź jej – zagroziłam mu palcem. – Nie wiem, co jej nagadałeś, ale skoro poprosiła mnie o pomoc, to wiele to dla niej musi znaczyć.

- Nie mam pojęcia, o czym gadasz! – Prychnął, zakładając ręce na piersi. – Może znowu za dużo wypiłaś i miesza ci się w głowie.

- Nie rozmawiałeś z nią dzisiaj? – Zapytałam zbita z tropu.

- Ani dzisiaj, ani wczoraj – odparł nieprzejęty. – Właściwie, to od kilku tygodni nie mamy kontaktu.

Zmarszczyłam brwi i bez pożegnania opuściłam lochy. Przechodząc przez drugie piętro, zastanawiałam się nad słowami Malfoy'a. Nie byłam do końca pewna, czy Ślizgon mówił mi prawdę, czy może Klara coś pomieszała, a co gorsza... okłamała mnie, ale czemu miałaby to robić? Wyraźnie powiedziała mi, że chciała dowiedzieć się jak zadowolić faceta dla Draco, a więc dlaczego on o niczym nie miał pojęcia? 

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz