132. Flint

680 37 15
                                    

Zabawa w towarzystwie Ślizgonów mogła trwać w nieskończoność, ale pragnęłam również spędzić trochę czasu z profesorem. Wiedziałam, że Moody nie lubił, kiedy ktoś spóźniał się na jego zajęcia, ale chciałam mu pokazać, że ja także nie przepadałam za ignorowaniem mojej osoby.

Byłam już nieco zamroczona alkoholem, kiedy postanowiłam ulotnić się z imprezy, nie mówiąc o tym nikomu. Klara została w towarzystwie Samuela i najwyraźniej dobrze się bawiła, więc nie było sensu oznajmiać jej, że wychodzę. Gotowa by była wyjść ze mną dla zasady lub w imię przyjaźni, a tego przecież nie chciałam.

***

Zapukałam mocniej niż zamierzałam do drzwi gabinetu Moody'ego. Usłyszałam szelest po drugiej stronie, a zaraz potem w przejściu stanął profesor we własnej osobie. Spojrzał na mnie bez uśmiechu i rozejrzał się po korytarzu, ale w piątkowe wieczory wszyscy byli pochowani w swoich kryjówkach, więc cały zamek pogrążony był w ciszy.

- Jednak postanowiłaś przyjść? – Zadał pytanie, odsuwając się w końcu i przepuszczając mnie do środka. – Myślałem, że dałaś sobie już spokój, skoro tak się spóźniasz.

Ton głosu sugerował, że mężczyzna był obojętny. Nie tak to miało wyglądać. Miał być tak samo wściekły, jak ja dzień wcześniej. Miał umierać z tęsknoty za mną, a nie zachowywać się, jakby mu nie zależało. Cała pewność siebie i charyzma uleciały ze mnie niczym powietrze z balonika. Moody zamknął za sobą drzwi i podszedł do gablotki z trunkami, wyciągając na blat biurka pełną butelkę whisky i dwie szklanki. Rozlał do nich alkoholu i wręczył mi szkło.

- Czuję się lekko zaniedbana, profesorze. Nie miał pan dla mnie czasu wczoraj – mruknęłam, zmieniając taktykę.

- Widziałaś, jakie zadanie mi przydzielono. Nie zawsze wszystko idzie po mojej myśli. Czasami zdarzają się takie sytuacje, jak ta z wczoraj. Nie mogłem i nie chciałem odmówić. To w końcu dotyczyło w głównej mierze ciebie.

Moody obrócił się do mnie przodem, ale zachował między nami dystans.

- Chyba nie chcesz, żeby ponownie podano ci eliksir miłosny? Albo którejś z twoich koleżanek. Dobrze wiesz, że George Weasley dalej uczy się w tej szkole tylko dlatego, że ma za ojca mojego dobrego przyjaciela. To jednorazowe ułaskawienie.

- Mógł mnie profesor wcześniej uprzedzić – obruszyłam się.

- To była nagła prośba, a odmówić profesor Mcgonagall nie wypadało.

Zacisnęłam usta w cienką linię, patrząc na mężczyznę spod byka.

- Najpierw Klara, teraz Mcgonagall, a gdzie w tym wszystkim jestem ja?

- Oj Alex, nie znałem cię od takiej zaborczej strony - wyznał. – Nie zapędziłaś się trochę z tymi wszystkimi scenami zazdrości?

- Czy to źle, że jestem o pana zazdrosna? Nie lubię się dzielić - wyznałam szczerze. Chwyciłam jego dłoń, masując ją delikatnie i zmniejszając dystans między nami.

- Uwierz mi, że ja też tego nie lubię – powiedział, a w jego głosie zabrzmiała groźba. Spojrzał mi prosto w oczy, jakby czekając na coś, co mogłabym mu nagle wyznać, ale przecież nie ukrywałam przed nim niczego. Nachyliłam się więc do pocałunku, ale Moody odsunął głowę, mrużąc oczy. – Już jesteś pijana? - Zerknął do mojej szklanki, która w dalszym ciągu była pełna.

- Pijana? – Zdziwiłam się i czknęłam cicho. – Absolutnie nie.

- Przecież widzę i czuję – rzucił ostro.

- Wypiłam tylko kilka drinków -przyznałam się w końcu. – Przecież nie jestem zalana w trupa. Rozmawiam z panem normalnie, nie plącze mi się język, ani nic. I tak wyszłam wcześniej z imprezy, bo chciałam w końcu się z panem zobaczyć.

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz