19. OPCM i Hogsmeade wypad nr 1

1.4K 53 3
                                    

Ruszyłyśmy pod salę obrony przed czarną magią. Przez większość drogi biłam się z myślami. Miałam wrażenie, że popełniam głupie decyzje jedna za drugą. Profesor Moody miał rację, że zwrócił mi uwagę. Alex też ją miała, gdy zezłościła się o eliksir. Był jednak ktoś, kto tej racji nie miał. Przynajmniej moim zdaniem.

- Wiesz co Alex? Profesor Snape nie miał racji... - wypaliłam w końcu.

Alex spojrzała na mnie przelotnie. Wyglądała na bardzo smutną.

- Co masz na myśli? – zapytała.

- Powiedział, że to Ty byłaś prowodyrką wszystkiego, a to przecież nie prawda. Znaczy no wiesz... - zastanowiłam się. – Ty podrzuciłaś pomysł, żeby się zemścić, ale ja to podłapałam. Też chciałam to zrobić. Wiedziałam, że nie powinnyśmy, ale jednak skusiłam się. Może powinnam bardziej słuchać własnych przeczuć czy coś... Poza tym i tak zamierzałyśmy mu wszystko zwrócić.

- Mam wrażenie, że dla niego intencje nie mają zupełnie znaczenia – odpowiedziała przyjaciółka.

Gdy dotarłyśmy pod salę, wszyscy inni już pod nią czekali. Odruchowo zerknęłam w kierunku Draco Malfoya. Stał jak zawsze z Crabbem, Goylem i Parkinson, ale tym razem Pansy nie była do niego przyklejona. Mimo wszystko wciąż posyłała mi palące spojrzenie. Wszyscy ślizgoni ciągle nosili swoje prześmiewcze przypinki. Odwróciłam wzrok i przepchnęłam się, by stanąć tuż pod drzwiami. Po chwili usłyszeliśmy znajomy stukot laski, a na korytarzu pojawił się profesor Moody.

- Dzień dobry profesorze! – wypaliłam, gdy wciąż był parę kroków ode mnie.

- Dzień dobry, dzień dobry – odpowiedział Szalonooki.

Inni też go przywitali. Jego mechaniczne oko jak zawsze przeskakiwało z ucznia na ucznia, zerkając to tu to tam. Profesor otworzył drzwi do klasy i przytrzymał je, wpuszczając nas do środka. Mrugnął do mnie, gdy przechodziłam obok niego. Widok Moodiego jakoś poprawił mi humor. Uwielbiałam jego zajęcia, więc na moment zapomniałam o zmartwieniach. Wparowałam do klasy, usiadłam w pierwszej ławce i szybko wypakowałam to co trzeba. Alex jak zawsze usiadła na tyle z Ronem. Draco przelotnie spojrzał na mnie i moją ławkę, ale nie zatrzymał się. Szedł na tyły. Profesor Moody wszedł za ostatnim uczniem, zamknął za sobą drzwi i od razu łypnął na ślizgona.

- Panie Malfoy, zapraszam do przodu – zawołał i stuknął krańcem laski o blat mojej ławki.

Draco zatrzymał się wpół kroku, na moment zacisnął pięści i zaklął pod nosem.

- ...Nie muszę chyba przypominać, że mam doskonały słuch? – mimochodem rzucił Moody.

Profesor zajął się czymś przy tablicy. Ja odgarnęłam włosy za ucho i obejrzałam się przez ramię, na Draco. Ten był wyraźnie poirytowany, ale mimo wszystko zawrócił i usiadł na krześle obok mnie. Wypakował z torby podręcznik i głośno odłożył go na ławkę. Później rozsiadł się wygodnie i skrzyżował ręce na torsie. Łypnął na mnie przelotnie, aż drgnęłam - wystraszona, że mógłby dostrzec jak się gapię. Nieudolnie udałam skupienie na podręczniku. Profesor Moody obrócił się przodem do nas i stanął tuż przed moją ławką. Podniosłam na niego wzrok.

- Trochę już o tym mówiliśmy... – zaczął profesor, sięgając w okolice paska, po swoją różdżkę. Wyjął ją powoli. – Ale znów wrócimy do tematu zaklęć niewybaczalnych. Chcę mieć... - odchrząknął - ...pewność, że każdy z was wie z czym ma do czynienia. Że rozpoznacie takie zaklęcia. Że będziecie potrafili w porę zareagować.

Miałam wrażenie, że jego mechaniczne oko patrzy na mnie o wiele dłużej niż na innych.

- Fajnie by było, być wyzwaniem dla atakującego, prawda? – Moody uśmiechnął się kącikiem ust.

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz