67. Artykuł

657 25 4
                                    


- Na kiedy ją potrzebujesz? – Zapytał Moody przyjaznym tonem, uśmiechając się. Popatrzyłam zapłakanymi oczami na jego uśmiechniętą twarz, a następnie przeniosłam spojrzenie w głąb korytarza. Snape'a już dawno nie było w zasięgu wzroku. Westchnęłam cicho, w dalszym ciągu czując mocny zawód. Tak bardzo potrzebowałam teraz bliskości mężczyzny, a on wciąż zachowywał się jak najgorszy dupek. Nie mogłam przeboleć tego, że według niego łączył nas tylko jakiś układ. Z każdym kolejnym spotkaniem z profesorem, moje serce zaczynało bić mocniej i szybciej. Pragnęłam go każdą komórką swojego ciała. Chciałam, żeby mnie pocałował, żeby robił ze mną rzeczy, jak każda normalna para.

- Alex? – Moody widząc, że odleciałam daleko myślami, na nowo próbował do mnie dotrzeć. – Na kiedy ją potrzebujesz?

- Na dzisiaj, profesorze – odparła za mnie Klara, przyglądając mi się ze smutkiem. – Harry mówił, że potrzebuje jej na dzisiaj.

- Dobrze, a mówił po co mu ona? – Dopytywał Moody.

- Nie – odpowiedziałam szybko, wracając do rzeczywistości. – Uda się panu ją odzyskać?

Nauczyciel przyglądał mi się chwilę w ciszy, a następnie kiwnął głową, na nowo się uśmiechając.

- Do wieczora będziesz ją miała z powrotem, ale nie ładuj się przez jakiś czas w kłopoty. Wiem, że w twoim przypadku będzie to trudne, ale postaraj się chociaż.

Podziękowałam mu i obiecałam nie ładować się w kłopoty.

***

Wieczorem odzyskałam pelerynę. Nie miałam pojęcia, jak udało się to Moody'emu, ale mnie zajęłoby to dwa razy więcej czasu niż jemu. Przekazałam w końcu własność Harry'emu, który niecierpliwie czekał na swoją rzecz, po czym wymknął się wraz z Hermioną i Ronem z zamku. Przy okazji kazałam im pozdrowić Syriusza. Resztę wieczoru spędziłyśmy z Klarą w dormitorium, wrzucając do toreb potrzebne podręczniki na poniedziałkowe zajęcia, a wypakowując te z piątku. Cały czas miałam w głowie to, jak pocałowałam Snape'a. Naprawdę niewiele brakowało, a profesor Moody dowiedziałby się wszystkiego o mnie i Snapie. Z drugiej strony, co kierowało Mistrzem Eliksirów, żeby zamykać się ze mną w takim miejscu? Przecież to było do przewidzenia, że ktoś mógł nas nakryć! Owszem, chodziło mu o seks, ale czy nie mogło to poczekać do kolejnego piątku? Zresztą, i tak pewnie przyszłabym do niego wcześniej. Tyle pytań, a żadnych odpowiedzi.

Klara również zdawała się być jakaś milcząca. Zapewne przeżywała w kółko to całe porwanie. Nie dziwiłam jej się. Przecież sama nie mogłam wybić sobie tego z głowy i chociaż bardzo się starałam, udając że mam to w dupie, to i tak łatwo nie było. Obie bałyśmy się nagłego szmeru za nami lub wyciągałyśmy szybko różdżki, kiedy ktoś niespodziewanie znalazł się za naszymi plecami. Nie mogłyśmy sobie z tym poradzić. Nawet, pomimo całego wsparcia, jakie okazywał nam Moody, pragnęłam wygadać się komuś innemu, a teraz po tym cholernym pocałunku bałam się nawet podejść do Snape'a. Nie chciałam drażnić go bardziej niż powinnam. Poza tym miałam nie pakować się w kłopoty, więc wolałam siedzieć potulnie w dormitorium, niż włóczyć się po zamku.

***

Minął tydzień. Starałyśmy się z Klarą nie myśleć zbytnio o tym, co miało miejsce ponad tydzień temu. Chciałyśmy żyć tak, jak dawniej, bo przecież nic takiego nam się nie stało. Nikt nas nie skrzywdził, wciąż mogłyśmy cieszyć się naszym nastoletnim życiem.

Musiałam powiedzieć, że prawie nam to się udało. Zajęłyśmy się na nowo nauką, przygotowaniami do balu oraz świąt Bożego Narodzenia.

Ze Snape'em nie widziałam się od składziku. Mężczyzna wręcz idealnie mnie ignorował, a piątkowy szlaban odwołał. Sprawił mi tym ogromną przykrość, ale może tak było lepiej? Chciałam go przeprosić nawet za ten pocałunek, ale nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Zachowywaliśmy się tak, jakby zupełnie nic nas nie łączyło.

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz