100. Pocałunek /+18

2.2K 34 3
                                    



Wzruszyłam ramionami, kiedy Lucjan wybiegł ze skrzydła, jakby go przypalano i westchnęłam głęboko. Przez to całe zajście w Wielkiej Sali rana ponownie zaczęła mnie boleć. Na szczęście, Pomfrey zmieniła opatrunek i posmarowała mi plecy specyfikiem od Severusa.

- Nie mam zamiaru iść do Dumbledore'a – burknęłam. – Zresztą, on i tak oprowadza teraz tych nowych, więc nie ma dla mnie czasu. Jakby się Mcgonagall pytała, to powiem że byłam.

- Nie możesz nie iść! – Oburzyła się przyjaciółka, zakładając ręce na piersi. – To po pierwsze, a po drugie, nie możesz kłamać!

- Nie wzrusza mnie to – odparłam, patrząc bez wyrazu na pieklącą się Klarę. – Ale jeżeli tak bardzo ci zależy, to powiem Mcgonagall, że Dumbledore nie miał czasu, może być?

- To też będzie kłamstwo – zauważyła dziewczyna.

- Nie do końca, bo dyrektor serio jest teraz zajęty. Zresztą... - machnęłam na nią zdenerwowana ręką. – Jakie to ma znaczenie, nie idę do niego.

- W takim razie chodźmy na zajęcia, bo pierwsze są eliksiry. Jeżeli się pospieszymy, to spóźnimy się tylko kilka minut. – Klara spojrzała na duży biały zegar wiszący na ścianie, naprzeciwko łóżek.

- No nie wiem, czy powinnyśmy się spóźniać, nawet te kilka minut – odparłam, pocierając nerwowo ramię. W głębi duszy obawiałam się konfrontacji z mężczyzną po dzisiejszym poranku. Byłam pewna, że nauczyciel nie puści mi tego płazem i w jakiś sposób będzie próbował ukarać za to, a z drugiej strony nie pojawienie się na jego zajęciach było jeszcze większym wkopaniem się w kolejne kłopoty.

- Lepiej się spóźnić niż w ogóle nie przyjść – stwierdziła Klara, wypowiadając na głos moje myśli, więc bez słowa kiwnęłam głową i razem ruszyłyśmy do lochów.

Przed klasą nie było żywej duszy, a ze środka dało się usłyszeć władczy ton profesora, wyjaśniającego coś uczniom. Obie z Klarą wzięłyśmy potężny oddech, zdając sobie sprawę, że nikt nigdy jeszcze nie spóźnił się na jego zaklęcia, co groziło nieprzyjemnymi konsekwencjami.

- Wejdź pierwsza – poprosiłam przyjaciółkę, popychając ją przed siebie.

- Dlaczego ja?! – Zdenerwowała się. Dla niej była to niecodzienna sytuacja. Klara nigdy nie spóźniała się na żadne zajęcia.

- No weź idź pierwsza. – Otworzyłam szybko drzwi i raz jeszcze pchnęłam ją w ich stronę.

Weszłyśmy powoli do klasy, w której momentalnie zapanowała jeszcze większa cisza. Nawet Snape przestał na moment prowadzić zajęcia, zerkając na nas jak drapieżnik na swoje ofiary.

- No proszę – mruknął cicho. – Prowodyrki dzisiejszego zamieszania. Macie 10 minut spóźnienia.

- Przepraszam profesorze, ale musiałyśmy iść do skrzydła szpitalnego. Alex mia...

- Nie obchodzi mnie to – warknął szybko, przerywając Klarze. – Minus 20 punktów dla waszego domu, a teraz siadajcie i starajcie się chociaż przez chwilę nie próbować być w centrum zainteresowania wszystkich.

Nie odzywając się już więcej, usiadłyśmy potulnie na swoich miejscach. Zauważyłam, że pozostali wyciągnęli tylko swoje notatki, więc zrobiłyśmy to samo, starając wtopić się w otoczenie.

- Nie było tak źle – szepnęłam do przyjaciółki z wyraźną ulgą i puściłam jej oczko. Klara uśmiechnęła się w odpowiedzi, wyciągając pióro i kałamarz. Zerknęłam mimochodem w stronę stołu nauczycielskiego, zauważając na biurku profesora prezent ode mnie. Serce momentalnie poderwało mi się do lotu. Snape, jakby wyczuwając wzrok na sobie, obrócił głowę wprost na mnie. Wolałam się nie uśmiechać. Po ostatnim razie postanowiłam być bardziej ostrożniejsza. Chwyciłam w dłonie swoje stare pióro i zamoczyłam końcówkę w atramencie. Spuściłam szybko wzrok, przepisując z tablicy temat zajęć. Dopiero wtedy pozwoliłam sobie na szeroki uśmiech.

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz