112. Kontynuacja imprezy

532 21 40
                                    


- Niespodzianka! – Krzyknęła nagle, po czym wyciągnęła z kieszeni mały woreczek strunowy z białym proszkiem w środku. Pomachała nam nim przed oczami z szerokim uśmiechem wymalowanym na bordowych ustach.

- Czy to...

- Tak – odparła twardo, nie pozwalając mi dokończyć. – To jak? Urodzinowa kreska na dobre rozpoczęcie imprezy?

- CO?! – Klara niemal się zapowietrzyła. – Absolutne, wykluczone NIE!

Przyjaciółka chwyciła mnie mocno za nadgarstek, ciągnąc z powrotem w stronę wyjścia.

- Alex, wychodzimy! – Krzyknęła wyraźnie.

- Ja i tak muszę do kibla – odparłam, wyrywając dłoń. Dziewczyna tupnęła złowrogo nogą.

- Poczekam na zewnątrz, ale nie bierz niczego od niej, dobrze?

- Tak jest – odparłam mechanicznie, salutując przed nią.

Gdy Klara opuściła toaletę, raz jeszcze spojrzałam na Sabrinę.

- No? – Ponagliła mnie, opierając się o umywalkę.

- No nie wiem – zawahałam się przez moment. – Nigdy nie brałam kokainy.

- Witaminkę C – poprawiła mnie. – Nie używaj dosłownej nazwy. Ktoś jeszcze usłyszy. – To, co w końcu? Nie będę z tym stała przed twoją twarzą cały dzień.

- Raczej nie – westchnęłam, nie chcąc zawieść zaufania Klary.

Sabrina prychnęła głośno, podchodząc do mnie szybko. Schowała narkotyki z powrotem do kieszeni i pchnęła mnie mocno na ścianę. Oparła ręce po obu stronach mojej głowy, uniemożliwiając mi ucieczkę. Chciałam ją od siebie odepchnąć, ale nie dała się ruszyć. Uśmiechnęła się tylko cwanie i przygryzła dolną wargę.

- Może w końcu przestaniesz robić z siebie niewinną i bezbronną owieczkę, co? – Zagadnęła, nachylając się bliżej.

- Odwal się! – Warknęłam, próbując wkomponować się w ścianę. – Merlinie! Czemu tak się mnie uczepiłaś?! Nie masz nic lepszego do roboty?

- Może mam, może nie – odparła zdawkowo. – Może mi się podobasz? Może chciałabym cię przelecieć? Albo po prostu chcę cię wkurwić. A może jedno i drugie?

Rozszerzyłam z niedowierzania oczy. Co ta dziewczyna wygadywała, to przechodziło ludzkie pojęcie. Sabrina zaśmiała się szczerze i odsunęła na długość ramienia. Raz jeszcze wyciągnęła z kieszeni woreczek strunowy.

- Obiecuję ci dobrą zabawę.

Zmarszczyłam brwi. Mój instynkt samozachowawczy podpowiadał mi, żebym nie brała niczego od Ślizgonki. Kto mógł wiedzieć, jakiego to było pochodzenia i czy rzeczywiście była to kokaina. Sabrina cały czas pokazywała, że nie należy jej ufać, aczkolwiek wtedy w lesie nas uratowała przed centaurem. Nie musiała tego robić, a jednak to zrobiła.

Patrząc jednak na to wszystko, co miało miejsce przez te kilka tygodni, dobra kreska mogłaby uwolnić mój umysł od negatywnych myśli, pozwolić odciąć się od Severusa, od Moody'ego i całego syfu, jakim byłam otoczona.

- Alex, idziesz?! – Ponagliła mnie nagle zdenerwowana Klara zza drzwi od toalety.

Nie odpowiedziałam jej, cały czas wpatrując się w woreczek, którym Sabrina zaczęła nagle wykonywać ruchy wahadłowe.

- No? – Niecierpliwiła się. – Jeszcze masz szansę, zanim ta maruda tu wejdzie i zacznie ci prawić morały.

- Dawaj – odparłam równie szybko, podchodząc bliżej do dziewczyny. Sabrina ucieszyła się jak małe dziecko i wyciągnęła z kieszeni małe, okrągłe lusterko. Nasypała na taflę kupkę białego proszku i zaklęciem podzieliła ją na dwie dwucalowe linie. Z drugiej kieszeni wygrzebała słomkę do piwa i kolejnym zaklęciem ucięła ją w połowie.

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz