I'm an idiot

2.1K 95 31
                                        

Włączyłam telefon dopiero pięć minut temu. Od trzech dni z nikim nie rozmawiałam. Zamknęłam się w pokoju i chciałam po prostu pobyć sama. Dzisiaj mieliśmy wykłady na Uniwersytecie Medycznym. Oczywiście dla chętnych, ale bardzo długo ich oczekiwałam. Słuchałam nudnego wykładu do mikroorganizmach. Miałam mnóstwo nieodebranych połączeń od Jimina i równie wiele wiadomości. Było już po osiemnastej. Na dworze już się ściemniło. Przydałby się teraz jego ciepły uścisk, pomyślałam, ale szybko odsunęłam od siebie te myśli.

Jimin: Możemy porozmawiać?

Jimin: Proszę Cię odezwij się.

Jimin: Nie chciałem Cię zranić.

Jimin: Błagam Cię daj chociaż znać ,czy z tobą w porządku.

Byłam już zdenerwowana samym faktem tego, że Paulina widziała gdzieś tutaj mojego byłego chłopaka, który jest dość niebezpieczny. A teraz jeszcze Jimin.

Ja: Proszę przestań...

Jimin: Porozmawiajmy. Proszę Cię.

Ja: Nie ma o czym.

Jimin: Jest.

Jimin: Zakochałem się w Tobie.

Telefon wypadł mi z dłoni i zrobił straszny huk. Przyjaciółka spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem. Profesor prowadzący wykład wyprosił mnie z Sali. Paula obiecała wszystko spisać i robić notatki ,ale i tak wyszłam wściekła z auli. A ona oczywiście nie mogła milczeć i skomentowała moje zachowanie jako "typowe" dla mojej osoby. Usiadłam na ławce gotując się od środka. Gorzej być nie może.

- Ola! Ile czasu już minęło! - usłyszałam dobrze znany mi głos. Cholera jasna! Wszystko byle nie to! 

Ja: Proszę jeśli możesz przyjedź pod Uniwersytet Medyczny.

- Nadal jesteś ślicznotką. - położył mi swoją dłoń na udzie. Nie wierzę, że można mieć takiego pecha.

Jimin: Co się stało?

Ja: Powiem Ci wszystko, ale musisz mi pomóc. 

Jimin: Zaraz będę.

- Patrz do mnie jak do Ciebie mówię! - Jack szarpnął mnie za ramię. Skąd do cholery on się tu wziął? - Idziemy do mnie. - pociągnął mnie za sobą. Nigdy nie zapomnę tego co zrobił.

- Puść mnie! - zaczęłam się szarpać. Próbowałam zadzwonić do Pauliny, ale wyrwał mi telefon i zaczął ciągnąc za sobą. Wyszliśmy przed budynek. Niebywałe, że nikt nie zwrócił na nas uwagi. Nikogo nie obchodziłam. Totalnie.

- Puść mnie! - krzyczałam głośniej. Nie wierzyłam, że to znów się dzieje. Przecież miał wyjechać. Nigdy nie wrócić. Miałam być bezpieczna. Nagle zjawił się Jimin. Złapał chłopaka za ramię i odsunął ode mnie.

- Geja sobie znalazłaś!? - Jack mnie popchnął , a Jimin mu przyłożył. Jack oczywiście oddał, ale Jimin go jakoś unieszkodliwił. Oczywiście, żeby było śmieszniej ja stałam jak taka ostatnia sierota  i patrzyłam jak sroka w gnat na całą sytuację.

- Do samochodu! - nakazał Koreańczyk. Zrobiłam co kazał choć naprawdę ruszałam się jak mucha w smole. Rozgrywająca się akcja w ogóle do mnie nie dochodziła. Sam zaraz wsiadł i odjechaliśmy z piskiem opon. - Nic Ci nie zrobił? - spytał ,gdy wybuchłam płaczem. Miał przeciętą wargę ,z której sączyła się krew.

- Gdzie mieszkasz? - wydukałam adres. Nie chciałam ,żeby go znał. Po chwili już parkował pod moim blokiem. - Jest ktoś w domu? Nie chcę żebyś była sama. - skinęłam głową. - Odprowadzę Cię pod drzwi i to sprawdzę.

- Nie ma nikogo. - powiedziałam, żeby oszczędzić sobie kazań na temat okłamywania.

- Czemu mi nie ufasz? - spojrzałam na niego.

- Nie chcę ,żebyś miał kłopoty...Nie chcę być problemem. - dotknął mojej twarzy.

- Nie możesz podejmować za mnie decyzji. – zrezygnowana skinęłam głową.- Jestem w tobie zakochany i nic tego nie zmieni. - pocałował mnie w czoło. Czy ja dobrze zrozumiałam jego słowa? Czy on powiedział to co usłyszałam? Ja chyba śnię...To wszystko co mówił dotarło do mnie jak zwykle z kilometrowym opóźnieniem. Brawo dziewczyno. Jimin wyznał Ci swoje uczucia , a ty skinęłaś głową. Super.  Łaaał... Jestem debilką.

***

Specjalne podziękowania mojej kochanej osóbce za subiektywną krytykę haha ^^ 

Semeś <3


Dzięki ,że czytasz :3

BTS-JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz