1. Początek

7.1K 111 28
                                    


Początki nigdy nie należą do udanych, nasz również taki nie jest. Jeszcze nie wiedziałyśmy, jak chcemy pisać, jaką koncepcję objąć, ale dalsze rozdziały mają już jakiś zarys, także zapraszam. 
Całe opowiadanie znajduje się tutaj -> http://kopciurek.blogspot.com



 Odkąd jeden z Ministrów Magii zapowiedział o zbliżającym się w naszej szkole Turnieju Trójmagicznym, wszyscy uczniowie wprost oszaleli na tym punkcie. Gdziekolwiek bym nie poszła, słyszałam tylko podekscytowane szepty o możliwej wygranej, różnych, niebezpiecznych zadaniach, a także o tym, kto i jakim sposobem dostanie się do turnieju.


Gdyby nie ograniczenie wiekowe, które umożliwiało tylko osobom pełnoletnim wzięcie udziału, nawet ja byłabym chętna, żeby pokazać na co mnie stać. Zawsze lubiłam wyzwania, a ten turniej zdecydowanie do takich należał.

Na szczęście, większość z mojego rocznika miała głęboko w poważaniu całe to zamieszanie. Wiedzieliśmy, że i tak nie weźmiemy udziału w turnieju, więc nie było po co się spinać. Najważniejsze, że podczas zadań wszystkie lekcją miały zostać odwołane. Tylko Hermiona i Klara przejmowały się tym faktem, ale zdawało mi się, że te dwie dziewczyny żyją w zupełnie innym świecie.

Dodatkowo, jakby tego było mało, do Hogwartu zjechały się dwie inne szkoły, które również miały brać czynny udział w turnieju: uczelnia z Durmstrangu i Beauxbatons. Do jednej z nich uczęszczała gwiazda Quiddicha, co niezmiernie mnie ucieszyło, ponieważ uwielbiałam ten sport i należałam również do szkolnej drużyny razem z Harrym Potterem. Druga, z kolei, szkoła, reprezentowana była wyłącznie przez piękne dziewczyny, co niezbyt napawało mnie optymizmem, ponieważ większość płci przeciwnej wzdychała do nich za każdym razem, kiedy przechodziły korytarzem i chichotały jak idiotki.

- Merlinie, one są takie cudowne! - Jęknął po raz setny Ron, obracając się na ławce w stronę dwóch dziewczyn, które tanecznym, niemalże, krokiem, weszły do Wielkiej Sali.

- Dałbyś sobie z nimi spokój - prychnęłam, grzebiąc widelcem w swoim śniadaniu, które zostało nam wszystkim podane przez skrzaty z Hogwartu. - To jest żenujące.

- Nie znasz się. One wyglądają jak boginie! Otacza je taka świetlista aura...

Parsknęłam śmiechem, szturchając przy okazji Harry'ego, który również wyglądał na rozbawionego całą tą sytuacją.

- Mam nadzieję, że ty tak się nie ślinisz na ich widok, co? - Spytałam, obracając się w jego stronę.

Chłopak przełknął kawałek kiełbaski, który miał w buzi i zaprzeczył ruchem głowy, po czym postukał się palcem po czole.

Hermiona, która przyglądała się naszej wymianie zdań z mocno ściągniętymi brwiami, odłożyła w końcu swój podręcznik od Eliksirów i nachyliła nad stołem.

- Czy aby na pewno tak się nie zachowujesz? - Zapytała z mściwym uśmieszkiem.

- O co ci chodzi, Hermiono? - Harry spojrzał na mnie, po czym oboje wzruszyliśmy ramionami.

- Pragnę ci przypomnieć, że ty zachowujesz się dokładnie tak samo jak Ron, ale w stosunku do Cho Chang.

Siedząca obok Hermiony Klara parsknęła cicho śmiechem, zagłębiając się jeszcze bardziej w swoim podręczniku od Eliksirów. Swoją drogą, co oni wszyscy tak to czytali? Miał być może jakiś sprawdzian, o którym jak zwykle nie wiedziałam?

Gdy przyjaciele postanowili się wykłócać o to, który ma rację, a który nie, ja postanowiłam sięgnąć do swojej torby i wyciągnąć z niej wyżej wspominaną książkę. Przekartkowałam ją kilka razy, aż w końcu natrafiłam na małą notatkę napisaną obok rozdziału o eliksirach leczących rany: egzamin od strony 23- 40. W poniedziałek po weekendzie.

- O kurwa - Wyrwało mi się.

- Co jest? - Spytała nagle Klara.

Spojrzałam na nią z lekkim przestrachem w oczach. Nie za bardzo lubiłam się uczyć, ale jeżeli mieliśmy jakieś egzaminy, to starałam się na nie przygotowywać, żeby przynajmniej dostać "Zadowalający", w szczególności, jeżeli test miał się odbywać z Eliksirów. Cała szkoła wiedziała, że profesor Snape nienawidził lenistwa i głupoty. Ja prezentowałam sobą te dwie rzeczy, a teraz jeszcze zapomniałam o cholernym teście z jego przedmiotu. W dodatku byłam Gryfonką. Tylko czekać, aż odbierze nam wszystkie punkty.



/Klara//

Wpatrywałam się w Alex przez dłuższą chwilę. Sądząc po jej minie, stało się to co zwykle. Znowu się nie nauczyła! Ta dziewucha miała tak kiepskie stopnie, że na jej miejscu chodziłabym z podręcznikiem przyklejonym do ręki i zaglądała do niego przy każdej możliwej okazji! Do tej pory z Alex nie miałyśmy za bardzo wspólnych tematów. Nasze style życia różniły się znacząco. Zawsze było mi ciężko zrozumieć, że nie każdy lubi się uczyć i że nie każdy to robi. Jakby się zastanowić, najbliżej było mi do Hermiony. Często przesiadywałyśmy razem w bibliotece i wymieniałyśmy się notatkami. Ani Ron, ani Harry, ani Alex nie podzielali naszego zapału do wiedzy. Z drugiej strony trochę im wszystkim zazdrościłam. Łatwo zawierali nowe przyjaźnie, a do tego wplątywali się w różne dziwne historie. Często zastanawiałam się jakby to było, gdybym stała się ich częścią. Tyle że na myśleniu się kończyło.

- Chyba sobie żartujesz? – Zapytała Hermiona, zaraz po tym jak też zobaczyła zrezygnowanie na twarzy Alex. – Przychodzenie na zajęcia Profesora Snape'a bez przygotowania to jak samobójstwo!

- Wypadło mi z głowy – Alex warknęła obronnie

Harry i Ron popatrzyli na nią ze współczuciem. Hermiona nabrała powietrza w płuca i świdrowała Alex wzrokiem. Ja popatrzyłam na wszystkich po kolei i głośno odłożyłam podręcznik na stół.

- Może jeszcze nie jest za późno? – rzuciłam z nadzieją. – do eliksirów zostało trochę czasu.

- Nie ma szans – powiedziała Alex i zrezygnowana oparła głowę o własny podręcznik.

- Uda się – stwierdziłam, być może aż nadto optymistycznie – ile już wiesz? Na pewno zdążymy sobie powtórzyć.

Przekartkowałam zadane strony. Trochę ich było, ale materiał był przecież prosty. Przynajmniej dla mnie. Alex nie podzielała entuzjazmu. Westchnęła męczeńsko.

- Nie wiem nic. Kompletna pustka – postukała się po czole.

Wyobraziłam sobie, że jej głowa wydaje pusty dźwięk. Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Bawi Cie to? – powiedziała Hermiona, dostrzegając mój uśmiech – wiesz, że Snape odejmie punkty nam wszystkim. Jej porażka, to porażka dla całego domu.

Od razu się zreflektowałam.

- Nie, oczywiście że nie bawi – odpowiedziałam szybko - Pomyślałam tylko o... A z resztą. Uhm... – skupiłam się na kartkowaniu zadanego działu.

Hermiona przestała się we mnie wpatrywać.

- Może po prostu przeczytamy jej to na głos? – zaproponowałam Hermionie – lubię się tak uczyć. Dużo zapamiętuje ze słuchu. Tu przyda się też pisownia, ale w gruncie rzeczy przerabialiśmy już te składniki...

- Daj spokój - Alex przerwała mi, podnosząc głowę – Nie mam wyjścia. muszę zrobić ściągę.

Spiorunowałam ją wzrokiem, bezwiednie ściskając podręcznik. Ściąga, to było oszustwo. Oszustwo nie przystało nikomu, a szczególnie nam, Gryfonom. A jednak... w takiej sytuacji, tuż przed eliksirami u Snape'a... chyba nie było innego wyjścia.

Wyszłam szybko z Wielkiej Sali i udałam się do lochów przed klasę Eliksirów. Usiadłam w kącie na kamiennej posadzce, otwierając przed sobą podręcznik. Nie byłam do końca przekonana, czy zrobienie ściągi, to byłby dobry pomysł. Po pierwsze, materiału było trochę dużo i nie zmieściłabym się na małym skrawku papieru, po drugie, jeżeli Snape zobaczy jak grzebię przy rękawie koszuli w poszukiwaniu ściągi, odbierze naszemu domowi wszystkie punkty, które udało nam się dotychczas zebrać. Jakby na domiar tego wszystkiego, pierwszy raz w życiu musiałam zgodzić się z Hermioną. Bycie nieprzygotowanym na zajęciach u Snape'a, to samobójstwo, dlatego też postanowiłam usiąść w ciszyi spróbować się przygotować do dzisiejszych zajęć. Otworzyłam więc podręcznik na konkretnych stronach, czytając wszystkie informacje bardzo powoli i ze zrozumieniem. Na początku szło mi nawet nieźle. Na tyle, że widziałam jednak światełko nadziei dla siebie, co poprawiło mi nieco humor, jednak gdy tylko przewróciłam kolejną stronę i ujrzałam podejrzaną tabelę ze wszystkimi najczęściej używanymi składnikami eliksirów, ich właściwościami, pochodzeniem oraz skrótami chemicznymi - załamałam się.

- Nie ma szans - mruknęłam sama do siebie, opierając głowę na podkulonych kolanach. - Co ja sobie myślałam? Głupia, głupia, głupia.

Nadawałam na siebie jeszcze przez kilka dobrych chwil, aż w końcu pod klasę zaczęli schodzić się pozostali uczniowie. W oddali spostrzegłam swoich przyjaciół, więc niechętnie podniosłam się z lodowatej podłogi i podeszłam do nich.

- I co? - Zagadnęła Klara. - Zrobiłaś ściągę?

Zaprzeczyłam ruchem głowy.

- To co?

- Nic - burknęłam trochę niemiło i podeszłam do przyjaciół.

Na szczęście, nie byłam jedyną osobą, która niczego nie nauczyła się na egzamin. Ron również narzekał, że niczego nie umie i nic nie pamięta.

- Zwalmy wszystko na Turniej! - Krzyknął nagle rudowłosy, aż wszyscy wkoło podskoczyliśmy.

- O czym ty mówisz, Ronaldzie? - Zapytała Hermiona z pogardliwym wyrazem twarzy. - Wiesz, może z Flitwickiem to by ci wyszło, ale z profesorem Snape'em? Lepiej staraj się wszystko sobie przypomnieć, bo jeszcze dojdzie do tego, że nie będziesz mógł siedzieć na trybunach i oglądać zadań turnieju. Jestem pewna, że profesor Snape by się o to postarał, jeżeli zaniżysz mu średnią w klasie.

- Ona nigdy nie będzie zaniżona, bo ty uczysz się nawet tego, czego nie trzeba! - Warknął, czerwony ze złości, chłopak.

- Nauczyłabyś się za nas, Hermiono - podsunął pomysł Harry, po czym całą trójką buchnęliśmy śmiechem. Dziewczyna prychnęła głośno, odwracając się od nas na pięcie i podeszła do Klary. Dziewczyna kolejny raz powtarzała całą wiedzę, którą zdołała przyswoić.

- Kujonki - burknęłam do siebie, przyciskając do piersi książkę od Eliksirów. Może chociaż w ten sposób wchłonę trochę wiedzy.

Nagle usłyszeliśmy szybki stukot butów o kamienną posadzkę. Wszystkie ożywione rozmowy w jednej chwili ucichły, czekając aż dźwięk kroków wyłoni w końcu ich właściciela.

Snape przeszedł szybko pomiędzy nami, otwierając swoją klasę. Jak zwykle nie starał się zamieniać z nami żadnego słowa, które nie dotyczyło jego przedmiotu. Jeszcze nie dożyłam dnia, w którym opiekun Ślizgonów uraczył nas krótkim "dzień dobry" albo "witam".

Cała klasa weszła do sali i w ciszy zajęła swoje miejsca w ławkach. Snape usiadł za biurkiem, które ustawione było na niewysokim podeście, otworzył jeden z podręczników i machnął różdżką. Szuflada po jego prawej stronie otworzyła się, po czym wyfrunęły z niej pliki kartek, które po kolei wylądowywały przed nami.

- Pół godziny - rzekł głośno, zagłębiając się w swojej lekturze. Nawet nie musiał nas pilnować. Ba, nawet nie musiał przypominać o dzisiejszym egzaminie. Krótkie "pół godziny" podsumowało wszystko.

Spojrzałam na swój test. Pytań było ze dwadzieścia. Wszystkie wypisane po kolei, równym, cienkim i pochyłym pismem Snape'a. Przyjrzałam się dokładnie kaligrafii mężczyzny, zdając sobie sprawę, że nigdy nie widziałam tak idealnie połączonych liter o ostrych krawędziach.

Ocknęłam się po chwili, rugając siebie w duchu za myślenie o bzdurach, zamiast o teście, a co za tym idzie, o swojej przyszłości. Przystąpiłam więc do pierwszego pytania:

1. Eliksir 0,7 pintów. Eliksir wraz z kociołkiem ma masę 1,80 funta. Kociołek waży 0,35 funta. Jaka jest gęstość eliksiru?

Zamrugałam kilkakrotnie, czytając raz jeszcze pytanie, po czym bez zbędnych ceregieli, przeszłam do kolejnego pytania:

2. Wymień kolejność dodawania składników do eliksirów, zaczynając od najważniejszego.

Czytając notatki przed zajęciami, pamiętałam tylko, czym różni się eliksir prosty od złożonego i na tym kończyła się moja wiedza.

Rozejrzałam się po pozostałych. Każdy siedział z nosem utkwionym w teście i ani myślał rozglądać się po klasie. Próbowałam coś dopisać "z głowy", ale nie chciałam się błaźnić bardziej niż dotychczas. Oparłam więc głowę na ręce, zastanawiając się w jak perfidny i paskudny sposób, Snape zetrze mnie na miazgę przy oddawaniu sprawdzianów. Byłam ciekawa, czy porówna mnie do Neville'a, czy też wymyśli dużo nowych synonimów na określenie mojej głupoty.

Nagle poczułam jak ktoś kopie w moje krzesło. Obróciłam głowę w bok, widząc kotem oka, jak Klara próbuje podać mi swój test, żebym szybko mogła przepisać chociaż parę odpowiedzi. Zdziwiłam się lekko, ponieważ ta dziewczyna jako pierwsza powiedziała mi, że ściąganie to oszustwo. W takim razie, co w tej chwili próbowała zrobić?
Sięgnęłam ręką do tyłu, chwytając szybko jej sprawdzian, po czym położyłam go przed sobą, spoglądając co chwilę z przestrachem w stronę biurka. Na szczęście, Snape w dalszym ciągu pogrążony był w lekturze i niczego nie zauważał.



- Lamberd - odezwał się po chwili, a serce stanęło mi w miejscu. Włożyłam kartkę Klary pod swój test, modląc się w duchu o ułaskawienie - możesz odłożyć swój jak i panny Amber test i razem z towarzyszką opuścić moją klasę, czekając aż pozostali skończą. Potem porozmawiamy...





Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz