Była młoda jasna noc, a światło księżyca zdobiło kontur olbrzymiej góry naprzeciwko laboratorium. Gdzieś w oddali huczała sowa i było słychać piski nietoperzy. To była jedna z tych nocy, w którą można było spać spokojnie, bezpieczna noc - noc pełni księżyca.
Świat wydawał się zwolnić, choć nie dla Kasamii - to był dla niej długi dzień, zresztą tak jak i kilka poprzednich. Przez ostatni tydzień starała się dostarczyć jakoś swój list Winogronu, ale za każdym razem coś szło nie tak. Czasami po prostu nie miała okazji, a czasami zbyt długo się wahała, ale zawsze coś szło nie tak.
Nawet sama Winogrono wydawała się już wychodzić z żałoby, a może to tylko pozory? Już nie płakała, ale za to stała się bardzo oziębła i zdystansowana. Czasami mutantka odnosiła wrażenie, że jest teraz nawet gorsza niż dwoje pozostałych.
Kasamia nie wiedziała już czy dawanie jej listu miało jakikolwiek sens. Zwłaszcza po tym, co usłyszała dziś rano, kiedy powiedziała o swoich zamiarach rodzicom. Powiedzieli, że to urocze, ale... ale również, że nie powinna tego robić - nie dla naukowców - bo oni tego nie docenią.
Nie wyrzuciła listu - trzymała go w kieszeni spodni. Nie wiedziała tylko, czy rzeczywiście kiedykolwiek komuś go wręczy. No bo, co jeśli tylko pogorszy sytuacje? Przecież naukowcom na nich nie zależy. Owszem, utrzymują ich przy życiu, ale... dla nich są tylko bronią. Niczym więcej.
Spojrzała z powrotem na górę. Zwykle jej szczyt ginął wysoko nad chmurami i był nieosiągalny, nawet dla oka. Teraz kiedy niebo było przejrzyste i bezchmurne, wciąż ledwo widziała szczyt.
Przyglądała się przez chwilę, a następnie zamknęła oczy. Wyobraziła sobie siebie; wolną, stającą na samym szczycie, a obok niej Lukasa, Arię i oczywiście rodziców. Tam byliby bezpieczni; szczęśliwi i bezpieczni - poza zasięgiem całego świata. Marzyła o tym.
Wyobraziła sobie, jakie to uczucie móc w pełni rozłożyć skrzydła i latać po prawdziwym niebie. Dotykać chmur i bawić się w nich w chowanego! Jakie to uczucie spać na trawie i kąpać się w rzece? Jak pachną kwiaty i smakują owoce? Jak to jest czuć promienie słońca na skórze? Jak to jest ubrudzić się błotem lub zakopać się w piasku?
Jakie to uczucie być wolnym?
- Hej, pobudka! Co jest? Kasamia odpłynęłaś? - do rzeczywistości przywrócił ją znajomy głos. - No weź, siłą wyobraźni Dympirów nie pokonasz! - droczył się Lukas.
- Co? Wyobraźni? - udawała, że nie wie, o czym mówił - Ja nie marzyłam, serio! Po co komu wyobraźnia, ja... em... tylko... liczyłam gwiazdy! Tak, liczyłam je i dlatego nie odpowiadałam!
- Okej, a więc ile naliczyłaś? - spojrzał na nią spod oka.
- Naliczyłam? - powtórzyła jak głupia, ale nadal zdeterminowana, żeby ukrywać co robiła naprawdę. - 5 - rzuciła pośpiesznie. Niebo dopiero ciemniało, więc nie mogło być ich więcej, prawda?
Lukas wychylił się znad jej ramienia i spojrzał przez okno. Kasamia w tym czasie niezręcznie wpatrywała się w sufit:
- Ja tam ich widzę z co najmniej 30, ale powiedzmy, że w twoim świecie jest ich pięć - powiedział i odsunął się od okna.
- Po co naprawdę przyszedłeś? - warknęła, czując jak koniuszki uszu płoną jej ze wstydu. - Poza dogryzaniem mi jak zwykle, oczywiście?
- Dogryzaniem? Przecież to nie w moim stylu! - udawał poruszonego. - A tak na serio, to musisz zobaczyć co wymyśliłem! - teraz był naprawdę podekscytowany. Tak bardzo, że jego ogon dosłownie zaczął merdać.
- Jeśli nie znalazłeś sekretnego wyjścia, to chyba nie jestem zainteresowana... - przewróciła oczami. Ostatnim razem, kiedy był tak podekscytowany, Lukas pokazał jej jak używać dłoni i pazurów, żeby wspinać się po ścianach. Teraz naprawdę nie miała na to ochoty.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...