Rozdział 48

187 26 12
                                    

Kasamia wytężyła słuch, ale nie usłyszała dosłownie niczego. To cud, że w ogóle słyszała. Bez swoich zwierzęcych uszu czuła się głucha i kompletnie nie rozumiała, jak ludzie mogli w ten sposób słyszeć i to na co dzień. Tak samo węch, nie czuła nic z wyjątkiem smrodu zza okna. Jej niezawodny nos, który zazwyczaj był jej przewodnikiem, stał się bezużyteczną ozdobą.

Usiadła na łóżku i zastanawiała się, co robi teraz jej córka. Było już późno, więc prawdopodobnie spała – o ile w ogóle ją wybudzili – szeptał jej zdradziecki umysł. Niczego nie pragnęła bardziej niż żeby mimo okropnych warunków, Aria miała normalne życie.

Myślała nad tym, żeby uciec, ale jak miała to zrobić, kiedy okno w jej pokoju było zbyt małe, żeby przecisnąć przez nie dłoń, a budynek od góry do dołu nafaszerowany strażnikami i kamerami. Gdyby tylko dowiedzieli się, że uciekła, nie zdążyłaby opuścić Niki, a oni już zabiliby Arię.

Była bezsilna.

Pozwoliła sobie upaść na łóżko i gapić się w sufit. Po kilku minutach takiego leżenia, ku własnemu zdziwieniu usłyszała kroki. Uniosła głowę, a następnie usiadła, czekając na to, co będzie dalej.

Ktokolwiek tu szedł, mógł próbować ją zabić.

Kasamia czekała w gotowości, a po chwili w drzwiach do jej pokoju stanęła młoda kobieta. Nie taka zwykła młoda kobieta. Włos stanął jej dęba, kiedy ją rozpoznała. Nigdzie nie pomyliłaby tej burzy blond kłaków, oliwkowej cery i złośliwych zielonych oczek. To była dokładnie ta sama kobieta, która próbowała zestrzelić Arię na kilka chwil przed tym, jak pojawiło się wojsko.

- Dla mnie to też nie jest przyjemność – powiedziała, analizując ją wzrokiem. – Dla jasności byłam przeciwna temu, żeby cię tutaj sprowadzać i jak dla mnie mógłby się zdarzyć teraz nieszczęśliwy wypadek, w którym tragicznie zginęłaś – jakby tego było mało, miała jeszcze wkurzający zwyczaj akcentowania co poniektórych słów.

Próbowała zabić Arię, kpi sobie z niej i ma denerwujący akcent – w zasadzie każda z tych rzeczy kwalifikowała ją do znalezienia się w następnym nekrologu ...i może to przyzwyczajenie, ale naprawdę próbowała ją tam umieścić. Nie miała pojęcia, kiedy się ruszyła, ale teraz obie tarzały się po podłodze, szarpiąc jedna drugą, uderzając pięściami i w przypadku jej ludzkiej przeciwniczki, także rzucając wyzwiskami i przekleństwami.

Próbując zyskać przewagę, Kasamia wgryzła się w jej bark, przez co natychmiast dostrzegła ubytek. Nie miała mocy, więc jej kły nie wydłużyły się, a jej zwyczajne, liche ząbki nie przebiły się nawet przez mundur. Blondynka wykorzystała jej pomyłkę, a jej dłoń w ułamku sekundy zacisnęła się na jej krtani. Momentalnie zrobiło jej się niedobrze, a ćwierć sekundy później uderzyła głową o podłogę.

- Bez swoich mocy naprawdę jesteś bezużyteczna – skomentowała wyniośle, wciąż unieruchamiając ją przy ziemi. – Naprawdę dziwie się, że chcą cię tu trzymać. Nawet jeśli Dympiry nie mogą zmienić cię w kamień, rozszarpią cię w pierwszej walce.

Kasamia próbowała się odszczekać, ale przeciwniczka wciąż trzymała ją za gardło. Nie na tyle mocno, żeby udusić, ale wystarczająco, żeby z jej ust mógł wydostać się jedynie niezrozumiały charkot.

Rozejrzała się po ciele agentki w poszukiwaniu opcji, a w oczy znowu rzuciły się jej włosy. Szarpnęła za nie, a dziewczyna krzyknęła z bólu, jednak zamiast rozluźnić uchwyt, tylko go zacieśniła. Kasamia zaczęła się dusić, a w dodatku miała wrażenie, że igła, którą nosi w szyi ociera się o niewłaściwie miejsce. Puściła włosy.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz