Rozdział 38

171 34 8
                                    

To zapewne cisza przed burzą – rozmyślała Kasamia, kiedy tydzień po niesławnej walce z Dympirem włóczyła się po lesie. Od tamtej potyczki znacznie mniejszą część wolnego czasu poświęcała na treningi i swawolne bieganie po lesie, a raczej inwestowała w bezszelestne skradanie i szukanie oznak obecności Dympirów. Niby wiedziała, że Lukas zlecił to samo, a jego mutanci patrolowali lasz 7 razy dziennie, ale i tak... już wystarczająco przejechała się na zaufaniu do innych.

Warknięcie wezbrało w jej gardle na wspomnienie Lodowca i jego podłego kłamstwa – uśpił Arię, jak kundla z ulicy!

Cieszyła się, że Burza zgodziła się zostać z jej córką dłużej niż zwykle. To dawało jej mnóstwo czasu, żeby się rozejrzeć. Zwłaszcza, że wczoraj podczas polowania wyczuła wielu ludzi w jednej z wiosek, którą niegdyś opustoszyła. Co prawda, nie sądziła, że są na tyle głupi, żeby wprowadzić się z powrotem, ale i tak lepiej było się temu przyjrzeć.

Poza tym, Dympiry – mimo że zmusiła Życie do powiedzenia jej wszystkiego co wiedziała na ich temat, przeszedł ją dreszcz:

Nie potrafiły mówić, nikt nie wiedział czego chciały, ani gdzie zaatakują. Były niesłuchanie głupie, co Życie usprawiedliwiła słowami: „Nie daję się zbyt wielkiej inteligencji, tak potężnemu stworzeniu" i oczywiście zamieniały w kamień: przedmioty dotykiem, a stworzenia przez kontakt z krwią lub śliną.

Może powinnam zakryć wejście głazem? Burza jest sprytna, ale raczej bez szans w starciu z Dympirem. Nie chcę ryzykować życia Arii... – pochłonięta myślami nie zauważyła trzech mutantów z boku.

- Kasamia? To naprawdę ty! – usłyszała znajomy głos i wiedziała, że ma przekichane. Odwróciła się twarzą do Lukasa, Kipiti i Estera. – Tak się cieszę, że cię widzę – brat zrobił krok w jej stronę, ale wycofał się, kiedy posłała mu mordercze spojrzenie.

- Odejdź, nie chcę mieć nic wspólnego ze ZDRAJCAMI – ostatnie słowo celowo podkreśliła, przesuwając jadowitym spojrzeniem między Lukasem, a Esterem. Do Kipiti w sumie nic nie miała, no może poza tym, że była natrętna i wkurzająca.

Z jakiegoś powodu, kiedy jej wzrok odrobinę dłużej spoczywał na Esterze, zaczynała czuć w ustach gorzki posmak. Najpierw deklarował jej wielką miłość, a później potraktował ją gorzej jak śmieć. A za co? Za to, że postąpiła słusznie!

Chyba zauważył, że na niego patrzy, bo zaczął się dziwnie wiercić.

- Proszę, proszę, proszę – powiedziała głośno, przerywając Lukasowi, który przez cały ten czas starał się z nią porozumieć. – Mój ulubiony zdrajca, nie sądziłam, że jeszcze zobaczę cię na oczy – Ester uparcie wpatrywał się w ziemię i udawał, że jej nie słyszy. Ignorując pozostałych, podeszła i sama uniosła jego brodę, zmuszając go, żeby na nią spojrzał. – Chodzi mi coś po głowie, powiedzieć ci co? – zmusiła się, żeby jej ton mimo wściekłości, był lodowato spokojny. On jednak zacisnął usta i uciekał oczami. – Powiem ci – zadecydowała. – Zastanawiam się czy cię nie zabić. Może muszę tolerować tego zdrajcę – wskazała na Lukasa. – Bo blokuje mnie mój spaczony instynkt, ale ty... to inna bajka, nie sądzisz? – widziała krople potu na jego czole, mimo to wciąż uparcie ją ignorował.

- Jak możesz być taka nieczuła! – Kasamia nagle zachwiała się i upadła. Nad nią stała wyraźnie wściekła Kipiti. – Ester jest dobry, to tobie odwaliło! Mówisz jak potwór i zachowujesz się jak potwór. Czy ty nie masz sumienia?! Spójrz na siebie; spójrz choć raz! Jedynym zdrajcą tutaj, jesteś TY! – stanęła między nią, a Esterem, tak samo jak Lukas.

Odruchowo spojrzała na brata:

- Staram się być dla ciebie wyrozumiały, ale Kipiti ma rację – powiedział surowo. – Po prostu... spójrz na siebie! – westchnął zrezygnowany i próbował poddać jej rękę. – Pomogę ci, jeśli pozwolisz.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz