Po powrocie do swojego pokoju Kasamia padła na łóżko i była gotowa użalać się nad sobą przez resztę tego piekielnego dnia (albo życia). Na początku musiała być w jakimś szoku, bo niby jak inaczej wytłumaczyć to, że nie zauważyła, jak bolesny był każdy ruch.
Oh, ile by dała teraz za swoje zwyczajne, stare moce... przywołałaby regenerację i byłoby po sprawie. Tak naprawdę nigdy nie musiała mierzyć się z bólem przez dłuższy czas. Ból był wkurzający.
- Czy ty w ogóle potrafisz dziękować? – Czuła na sobie spojrzenie Życia. Jeszcze jej tu brakowało... – Uratowałam twoje istnienie. Znowu.
- Ta, jasne, jasne... – burknęła. – Przyślę ci kartkę z podziękowaniami.
- Naprawdę?
- NIE! – walnęła głową w poduszkę.
- Wyglądasz nieswojo – materac ugiął się, kiedy na nim usiadła. – Chcesz żebym uleczyła twoje rany?
- A możesz to zrobić? – Kasamia prychnęła z pogardą. – Z tego co wiem, twoje moce są tak stabilne, jak domek z kart, które w dodatku wywiało. Zresztą, nie ma o czym mówić. SOON zobaczy mnie bez ran i co sobie pomyśli? Oczywiście, że ich oszukałam i nie wzięłam tego śmierdzącego tłumika, a wtedy co zrobią? Zabiją mnie i Arię. Powinnaś się była domyślić!
Przez kilkanaście sekund panowała niezręczna cisza.
- Zakrwawiasz prześcieradło – skomentowała w końcu. – Niektóre z ran wciąż krwawią – wyjaśniła, jakby Kasamia nie zrozumiała za pierwszym razem. – Zamierzasz coś z tym zrobić?
- Feniksa dała mi apteczkę, która wisiała w holu... – dwoiło jej się przed oczyma, więc przymknęła powieki. – Ale nie chcę mi się tym teraz zajmować. Chcę spać – słyszała jak Życie krząta się gdzieś w tle, ale nie przejmowała się tym dopóki plastikowa apteczka nie uderzyła ją w głowę. – Auć! – uklękła i próbowała namierzyć ją wzrokiem. Prawie spadła z łóżka, kiedy zdała sobie sprawę, że ta siedzi za nią.
- Jesteś zmęczona, bo straciłaś dużo krwi. Dympiry o mało cię nie rozszarpały – zbyteczne przypomnienie. Prychnęła. – Jakim cudem przetrwałaś tyle czasu bez tak podstawowej wiedzy?!
- To nie tak, że o tym nie wiedziałam – przewróciła oczami, jednocześnie motywując się do otwarcia apteczki i zobaczenia co jest w środku. – Po prostu ciężko mi się teraz myśli. Poza tym, wtedy miałam supermoce. Nie przejmowałam się ranami, bo w kilka minut już ichnie miałam – wzięła do ręki pierwszy przedmiot i natychmiast odłożyła go z powrotem. Jak zwykle tony niepotrzebnego nikomu szmelcu. Pokopała trochę i odnalazła jedyną rzecz, której potrzebowała. Bandaż. Właśnie zaczęła go rozwijać, kiedy Życie bez uprzedzenia wyrwała jej go z ręki:
- Najpierw je zdezynfekuj – poinstruowała, a widząc jej zmieszanie wyciągnęła za środka jakąś buteleczkę. – Masz, polej tym rany.
- A ty jak zwykle wszystko komplikujesz – otworzyła buteleczkę i niestarannie spryskała rany. – Już. Co teraz mam począć? O wielka wyrocznio...
- Przestań być wredna, może wtedy więcej osób zacznie cię lubić – takiej riposty to się nie spodziewała. – Ta pod obojczykiem wygląda najgorzej. Podnieś ręce, spróbuję ją opatrzyć.
Posłusznie, choć nie kryjąc niechęci, wykonała polecenie.
- Myślałam, że to oczywiste, ale zdajesz sobie sprawę, że musisz ściągnąć koszulkę? – teraz jeszcze sobie z niej kpiła.
- Wiesz co? Idź sobie! Sama sobie ze wszystkim poradzę – próbowała wyrwać jej bandaż, ale wciąż czuła się na to zbyt słaba. Życie położyła swoją dłoń na jej. Kasamia warknęła i wyrwała jej swoją.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...