W uszach Kasamii rozległ się bolesny pisk i w tym momencie również zaczęły docierać do niej odgłosy prowadzonych niedaleko rozmów i pracujących wokół urządzeń.
Poczuła, że lada moment znów straci przytomność. Zaparła się jednak, bo nie mogła na to pozwolić. Mimo to jej świadomość zaczęła się rozpływać.
Skup się! Co czujesz? – zapytała samą siebie. – Boli mnie głowa... co jeszcze? – usiłowała wytężyć zmysły. – Mój język... jest suchy, chcę mi się pić i... zegary, słyszę ich tykanie i... ugh, gdzieś niedaleko chyba popsuła się lampa.
Uczucie minęło, ale wciąż nie potrafiła zmusić się do otworzenia oczu. Jej powieki były na to stanowczo za ciężkie. Poruszyła więc ręką – znikomy ruch, ale to dzięki niemu usłyszała metal stukający o kafelki. Zakuli ją.
Zacisnęła powieki, ale wciąż nie potrafiła otworzyć oczu. Poruszyła więc stopą, ale ledwo bo jej stopy także blokowały łańcuchy. Udało jej się uchylić rąbka powieki i natychmiast oślepiło ją światło. Zamknęła je na krótko i otworzyła ponownie. Zrobiła tak kilka razy, aż te wreszcie się przyzwyczaiły.
Nienaturalne światło, kajdany, kafelki... gdzie ja jestem? – próbowała sobie przypomnieć. Ostatnie co pamiętała to... Aria spoglądała na nią z góry, z krawędzi klifu, ale... co ona tam robiła? Co ja tam robiłam? Co ona... – wspomnienia uderzyły ją z prędkością błyskawicy, która również dodała siły by zacząć się szarpać.
- Wypuście mnie! – wydarła się na całe gardło. Co prawda, pomieszczenie było puste, ale liczyła, że przyciągnie tym czyjąś uwagę. – Wypuście mnie, albo przysięgam, że jak z wami skończę, to nawet Dympiry będą wam współczuć! – na korytarzu nastąpiło poruszenie. Wyraźnie słyszała kroki, ale nikt nie przyszedł, żeby ją uciszyć.
Teraz, kiedy znowu widziała mogła lepiej przyjrzeć się kajdanom. Obie jej dłonie i stopy przytwierdzone były do podłogi, a łańcuchy na tyle krótkie, że pozwalały jej co najwyżej usiąść (i to ledwo).
Chyba zapomnieli z kim mają do czynienia – pomyślała, przywołując przemianę węża i wyskakując... chwila, co? Nic się nie stało. Dlaczego nic się nie stało?! Dlaczego wciąż była sobą?!
Szarpnęła się gwałtownie, żeby zerknąć przez ramię i niemal spanikowała, kiedy nie dostrzegła tam swojego ogona. Próbowała dostrzec dodatkowe uszy, ale nie była w stanie. Prawdopodobnie i tak ich tam nie było, bo przecież ich nie czuła!
- No proszę... nasz honorowy gość, nareszcie się obudził – podniosła głowę i warknęła, słysząc szyderczy głos i widząc mężczyznę wchodzącego do sali wraz z dwoma kolegami. – To zaszczyt móc cię wreszcie poznać.
Kasamia zmrużyła oczy, nawet nie ukrywając tego, że się mu przygląda. Wysoki, łysy... i z mordą starego orangutana. Tak, to zapewne musiał być on. Przywódca SOON.
- Nie, to mnie zaszczyt poznać ciebie – ostentacyjnie parsknęła śmiechem. – Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi poznać kogoś, kto ma jednocześnie tak wysokie ego i tak niskie poczucie własnej wartości, żeby DOSŁOWNIE nosić plakietkę z napisem: „Przywódca SOON". Żałuję tylko, że nie wypisałeś tam jeszcze swoich hobby. Coś jak, sama nie wiem... wędkarstwo, może balet?
- Kpij sobie do woli – podszedł i szarpnął ją za brodę do góry. – Prawda jest taka, że przegrany ZAWSZE będzie kpił ze zwycięzcy – puścił ją i w zamian zaczął chodzić naokoło, oglądając ją jak produkt na sprzedaż. – W waszych raportach była straszniejsza – zwrócił się do pozostałych. – No cóż, nieważne... i tak ma to, czego chcemy.
- Niczego ode mnie nie dostaniecie! – Kasamia usiłowała go zaatakować, ale powstrzymywały ją łańcuchy. – Jak tylko się uwolnię-
- Nie uwolnisz się – przerwał jej głosem równie pewnym siebie, co aroganckim. – Przegrałaś – jego słowa zabolały bardziej, niż gdyby ją uderzył. – A teraz, jeśli zależy ci na życiu-
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...