Rozdział 34

203 36 6
                                    

Słońce zaszło dwie godziny temu, a na zewnątrz zrobiło się jeszcze zimniej, niż za dnia. Mutanci – nawet ci, którzy prowadzili nocny tryb życia, pozamykali się w swoim ciepłych kryjówkach i nie wychodzili.

Lukas był jedynym, który został na zewnątrz. Siedział na wystającej skale i otulony puchatym kocem, bazgrał po śniegu patykiem.

Jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Dlaczego-

Zerwał się gwałtownie, kiedy nagle oberwał czymś w tył głowy. Trzy sekundy zajęło mu zorientowanie się, że była to zwyczajna śnieżka.

- Rusz się stąd, bo zostanie z ciebie bałwan – obrócił się w kierunku z którego dobiegał głos i spotkał się z roześmianą miną Estera.

- Ciesz się, że jesteś moim przyjacielem, bo inaczej byśmy sobie porozmawiali – strząsnął z włosów resztki śniegu. – Co ty tu w ogóle robisz? Przecież nie cierpisz mrozów.

- Ty bardziej – zripostował, podchodząc i opierając się plecami o ten sam kamień. – Dlatego tym bardziej zastanawia mnie, co tu robisz tak późno? Czy nie powinieneś być w swojej jaskini, patrzeć na Burzę i rozczulać się jaka to ona jest słodka, kiedy śpi? – drażnił, a Lukas pchnął go, że ledwo zachował równowagę.

- Goń swój ogon! Ty się bawisz, a ja tutaj rozwiązuję poważne problemy.

- Jakie poważne problemy?

- Nie będę cię zanudzać – wzruszył ramionami. – Zresztą to i tak nie jest coś, czym powinieneś się przejmować.

- Statystycznie rzecz biorąc, szansa na to, że znajdziesz rozwiązanie tego problemu wzrasta z każdą osobą, która próbuję go rozwiązać.

- Niech ci będzie – zgodził się. – Ale niech to pozostanie między nami – Ester spoglądał na niego wyczekująco i ruchem dłoni zachęcał go do mówienia. Lukas westchnął. – Chodzi o to, że kiedy Burza wróciła dzisiaj... wyczułem na niej zapach Kasamii i nie mam pojęcia, co to znaczy.

- To znaczy, że wyczułeś na niej zapach Kasamii – wydedukował Ester, ale pod zirytowanym spojrzeniem swojego przyjaciela, chyba zdał sobie sprawę z powagi sytuacji i udzielił mu poważnej odpowiedzi. – Nie mówiła przypadkiem, że skryła się gdzieś przed łowcami? Może to była właśnie jaskinia Kasamii. Zapach mógł się tam do niej po prostu przylepić. Co ci znowu nie pasuję?

- Od dawna nie widziałem Kasamii i tyle – zachował obojętny ton.

- Strasznie się przejmujesz – Ester najwyraźniej wyczytał coś z jego twarzy. – Wybiła wszystkich ludzi z okolicy to poleciała dalej, a Burza, znając ją, zerknęła za nią mimochodem i stąd ten zapach.

- Chyba tak... ale co jeśli, Kasamia zaatakowała Burzę? Zregenerowała się, więc nie ma żadnych ran, a-

- Panikujesz – przerwał mu stanowczo. – Przecież Burza by ci powiedziała, gdyby coś takiego miało miejsce, nie?

- Chyba... tak?

- Więc przestań gadać głupoty! – schylił się i rzucił w niego na szybko zrobioną śnieżką. Lukas uchylił się nim oberwał w twarz.

- Okej, nie będę – oznajmił stoicko. – Ale ty za to zapłacisz! – zawołał i nim Ester zdążył zorientować się co planuję, zmienił postać wilka i uderzając tylnymi łapami, obsypał go warstwą śniegu.

- Ty kreaturo, niech no tylko dorwę cię w swoje łapy! – wypluł śnieg i niemal dławiąc się ze śmiechu, również zmienił postać.

Mutanci ganiali się, obsypywali śniegiem i śmiali tak głośno, że zapewne nie jednego obudzili. Za czasów laboratorium mogli tylko o tym pomarzyć – a więc tak smakuje wolność – przeszło mu przez myśl, nim Ester wzbił kolejną falę śniegu i musiał szykować się do odwetu.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz