Światło wyszło z pomieszczenia wraz z zamykającymi się drzwiami, pozostawiając ją tym razem w nie przerażającej, ale ekscytującej ciemności. Kasamia zamknęła oczy i nasłuchiwała; trudno było wyczuć moment, w którym czas znowu ruszył, ale musiała upewnić się, że nie wyjdzie za wcześnie. Wreszcie zaczęły docierać do niej dźwięki z otoczenia, w tym i obrzydliwy rechot Przypływa. Teraz mogła się na nim odegrać.
Chwyciła za klamkę, ale zamarła, nie wykonując żadnego ruchu. No właśnie, może powinna najpierw pomyśleć, co zamierza zrobić? W końcu, jak powszechnie wiadomo, nie mogła go zabić, ani pobić, w zasadzie ubliżać też mu nie mogła. Na magię Żywiołów, czy ona cokolwiek jeszcze mogła?
Waza ją uwięził i w dodatku naśmiewał się z niej, dlaczego więc to ona miałaby zostać ukarana? Ach, no tak, bo przecież była mordercą, złoczyńcą i inne takie, dlatego wszystko co złe to zawsze, bezdyskusyjnie jej wina! Chwila... czy on przypadkiem nie stał dość blisko?
Napędzana tą nową wizją, nabrała rozpędu i z impetem pchnęła drewniane drzwi, jednocześnie naciskając na klamkę. Otworzyła je i „przypadkiem" uderzyła Przypływa w twarz. Superbohater krzyknął z zaskoczenia, a następnie zachwiał, trzymając za krwawiący nos i wydając przy tym masę dziwnych dźwięków.
Kasamia przez cały ten czas tylko stała nad nim i dziko się uśmiechała. Patrzała z wyższością, jak drapieżnik, który właśnie upolował swoją ofiarę i przygotowywał się do jej zabicia. Może faktycznie miała trochę zbyt wybujałą wyobraźnie? Przecież tylko „przypadkiem" uderzyła go drzwiami.
- Czyś ty rozum straciła?! Mogłaś mi złamać nos! – poskarżył się.
- Ja? To ty mnie zamknąłeś! Sam jesteś sobie winien – skrzyżowała ramiona. – A teraz przepraszam, ale kazano mi zmyć wasz nowy baner reklamowy – minęła go.
- Jaki zaś baner?
- Tamto graffiti! – był tak głupi, że nawet przytyki trzeba mu było tłumaczyć. Każdego dnia coraz bardziej dziwiła się, że cokolwiek postanowiło wybrać ich na superbohaterów. Na ekipę cyrkową, albo kabareciarzy to by się jeszcze nadawali, ale na nieustraszonych herosów? To od nich niby miało zależeć jej życie? Na miejscu mieszkańców wzięłaby szpadel i zaczęła kopać sobie grób. Banda idiotów.
Wzięła porzuconą wcześniej gąbkę, zamoczyła ją w wiadrze i właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że zapomniała wziąć rozpuszczalnik. Nie chciało jej się jednak wracać i ryzykować, że znowu zostanie zamknięta, więc przyłożyła ją do ściany, żeby zetrzeć obraźliwy napis, ale... nie było żadnego napisu. Co jest? Czy ja... pomyliłam ściany? – rozejrzała się, ale była przekonana, że nic jej się nie pomyliło. Stała z przodu budynku, to było tutaj, więc gdzie- przecież napisy od tak nie znikają!
Kasamia była zbyt zdezorientowana, żeby się cieszyć. Choć nie wiedziała jak, wciąż łudziła się, że musiała się jakoś pomylić, kiedy nagle oberwała w twarz poniesionym przez wiatr kawałkiem papieru.
Warknęła zdenerwowana i odkleiła go od twarzy. Planowała go zgnieść i wyrzucić, ale wtedy jej uwagę zwrócił fakt, iż wicher niemalże całkowicie ustał w chwili, gdy go odczepiła. Postanowiła zerknąć na papier i z zaskoczeniem odkryła, że widniał na nim krótki napis: „Podziękujesz później" – i już wiedziała czyja to sprawka.
Zaczęła się śmiać.
- No kretyn, po prostu kretyn – skomentowała z sympatią. Zgarnęła wiadro i z nieukrywaną radością wróciła do budynku. Nie potrafiła powstrzymać uczucia, że z Wiatrem wszystko staję się lepsze. Nawet ból w mięśniach osłab i praktycznie wcale już jej nie dokuczał.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...