Co ja tu robię? Przecież jest zimno. Chyba do reszty mi odbiło!
Kasamia poruszyła się niezauważalnie w cieniu za śmietnikiem, gdzie kilka godzin temu, gdy wynosiła śmieci, coś ją podkusiło i teraz stała tu i czekała, aż pojawi się ktoś z ruchu oporu.
Wcale mi nie zależy, zwyczajnie się nudzę.
W ciemności, od stóp do głów ubrana na czarno, była niemalże niewidoczna. Ale nie mogła się ruszać, bo wtedy śnieg skrzypiał pod jej stopami, w których pomału traciła czucie. Poruszyła odrobinę palcami, krzywiąc się z tego, jak nieprzyjemne było to uczucie.
Wewnątrz niej walczyły dwie strony, gdzie jedna chciała się wycofać, a druga była zbyt uparta, żeby to zrobić. Zacisnęła szczękę i już miała się poddać, kiedy w oddali rozniosło się szczekanie psa. Chwilę później ucichło, a do zaułka wbiegła zakapturzona postać z dużą, ciemną torbą zarzuconą na ramię. Postać przyległa do ściany i złapała dwa szorstkie wdechy, zanim odłożyła pakunek na ziemię, po czym wyciągnęła z kieszeni latarkę, oświeciła i wbiła w śnieg, nakierowując na ścianę.
Kasamia przyglądała mu się, ale na razie nie opuściła kryjówki. Zaczekała, aż weźmie do ręki puszkę farby i się z nią wyprostuje. Dopiero wtedy zrobiła krok do przodu, a śnieg natychmiast ją wydał.
Postać odwróciła się do niej, a w świetle mignęły jej przestraszone, brązowe oczy, podobne do oczu łani złapanej na drodze. Gdy tylko ją dostrzegła, rzuciła wszystko i puściła się biegiem.
W pościgu wyciągnęła przed siebie rękę i udało jej się złapać za materiał płaszcza. Wystarczyłoby, że zdemaskowałaby jednego z nich. Podkuszona tą myślą, przywołała pazury i próbowała go pociągnąć, ale ku jej niezadowoleniu, zerwała jedynie skrawek, nie całość.
Warknęła, a przeciwnik gwałtownie szarpnął się do przodu i przyśpieszył, powodując, że Kasamia straciła równowagę i przewróciła się na lodzie. Próbowała się szybko podnieść, ale nogi (i ręce też) ślizgały jej się, jak kończyny nowo narodzonego źrebięcia.
Patrzała jak ucieka, ale właśnie w tamtym momencie, kilka metrów przed nim, za metalowym kubłem pojawiła się Życie i rzuciła mu go pod nogi. Upadł.
Kasamia wstała.
- Nie prosiłam cię o pomoc! – warknęła.
- Wybacz, ale jeśli zamarzasz gdzieś na lodzie, to moja sprawa.
Nie miały czasu na pogaduchy, bo rebeliant właśnie się pozbierał i ponownie rzucił do ucieczki.
- No pięknie – pobiegła za nim, wołając przez ramię: – Nie rozpraszaj mnie więcej!
Kasamia zawsze myślała, że jest szybka. Spędziła lata na uciekaniu przed opłaconymi zabójcami, biegnąc po nierównym terenie, skacząc po drzewach, prześlizgując się pod korzeniami i ciągle zmieniając postać. Naprawdę była niezła. Wtedy też dotarło do niej, że kimkolwiek był, zamaskowany spiskowiec, był jak ona wtedy. Był drapieżnikiem na swoim własnym terenie łowieckim. A takich nie sposób dogonić.
Ale ona mogła go złapać, bo potrafiła się dostosować.
Latarnie mogły być jej drzewami, a ławki korzeniami, skrzynki na listy i hydranty mogły robić za głazy, tak samo jak maski samochodów. Podążała tą trudną ścieżką nakreśloną przez człowieka, którego ścigała. Kogoś niezwykle gibkiego i skocznego, jak zdążyła się przekonać.
Gdy dobiegły do schodów, postać zsunęła się po poręczy. Kasamia z kolei pokonała je w dwóch skokach i biegła dalej. Pozwoliła sobie też wpłynąć mocą na swoje kości, czym uczyniła je trochę lżejszymi.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasia"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...