Lukasa obudziły odgłosy z zewnątrz. Mutanci rozmawiali głośno, sapiąc i wydając inne dźwięki, nie zważając na wczesną porę. Poznał to po pomarańczowym odcieniu promieni słonecznych, rysujących się na skale przy wejściu. Wepchnął głowę pod poduszkę i próbował je zignorować, dopóki nie przypomniał sobie jaki dziś dzień i nie rozbudził się całkowicie.
Usiadł i zupełnie niezaskoczony tym, że Burza już gdzieś wybyła, zrzucił łachmany do spania i naciągnął na siebie swój ulubiony zestaw. Przeczesał włosy i nie mogąc opanować ciekawości, wyjrzał sprawdzić, co się tam dzieje. A gdy zobaczył chwiejącą się z wyczerpania Burzę oraz małą blondynkę o złotych oczach, która – sądząc po znamieniu pod okiem – była jego siostrzenicą, pożałował, że nie sprawdził tego natychmiast.
Mała Aria trzymała się nogi Burzy, spoglądając z nieufnością na otaczających ją mutantów, którzy w chaotyczny i niezorganizowany sposób próbowali pomóc. Nieufność ta nie ukazywała się na jej na twarzy, lecz w postawie. Jedno ucho miała skierowane do przodu, a drugie w bok, podobnie jak ogon. Tik odziedziczyła po matce.
Przybliżywszy się zaczął dostrzegać szczegóły. Burza nie tylko się chwiała, ale i dygotała. W oczach miała niewylane łzy, skórę bardziej bladą i czuć było od niej strach. Otaczała ogonem Arię, ale i trzymała też coś, co wyglądało jak wyrzeźbione w kamieniu realistyczne serce.
Kiedy go zobaczyła, łzy spłynęły w dół po jej policzkach. Rzuciła mu się w ramiona i zaciskając pięść wolnej ręki na jego bluzie, załkała:
- K-Kipiti nie żyję.
- Co się stało? – wychrypiał, mocno ją obejmując.
- Dympiry – przetarła oczy. – Dostały się do środka, do laboratorium, załatwiły l-ludzi i próbowały dorwać Arię. K-Kipiti mnie osłoniła, n-nas.
- Czy już jest bezpiecznie? – nie próbował udawać, że śmierć przyjaciółki go nie ruszyła. Musiał jednak zatroszczyć się o żyjących.
- T-Tak.
- Ty i ty – Lukas wskazał na mutantów, których kojarzył jedynie z widzenia. Zawsze rzetelnie wykonywali przydzielone im zadania i podchodzili do nich z obowiązkowością, której niektórym brakowało. – Weźcie ze sobą kogo potrzebujecie i przynieście tutaj naszą poległą siostrę.
- Oczywiście, możesz na nas liczyć.
Zanim zdążyli się oddalić, pojawił się Ester i obrócił zgromadzenie spojrzeniem, które zawierało w sobie mieszankę niepokoju i czujności, ukrytą starannie pod maską rozbawienia.
- Co jest? Ktoś umarł, że macie takie miny? – zapytał, a jego uśmiech zbladł, gdy dostrzegł Burzę, a nikt inny nie rozpromienił się, słysząc dowcip. Lukas, niepewny, jak mu to powiedzieć odwrócił wzrok, kiedy Ester spojrzał na niego w poszukiwaniu odpowiedzi. – O co chodzi?
Widząc jego przejętą minę, Burza jeszcze bardziej się rozpłakała, jednocześnie udzielając bełkotliwych wyjaśnień, których nie sposób było zrozumieć. Lukas instynktownie zacieśnił uścisk, osłaniając ją przed wścibskimi spojrzeniami.
Mała Aria cofnęła się, speszona, gotowa do ucieczki. Lukas owinął ją ogonem, a jej ciemne źrenice rozszerzyły się wraz z nozdrzami, gdy poczuła jego zapach. Pachniał podobnie do Kasamii, co mogło pomóc. Próbował też posłać jej uspokajający uśmiech, ale ta spuściła wzrok mocniej zaciskając piąstki na ubraniach.
- Możesz zechcieć pójść z nami – zaproponował mutant, któremu zlecił przyniesienie ciała.
- Nie rozumiem, czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy, co się dzieje?!

CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasi"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...