Kim jestem? – nie wiedzieć czemu, szukała odpowiedzi w lustrze.
„Poprowadzisz Dympiry do zwycięstwa", „Moim przeznaczeniem jest zniszczyć świat", „Śmierć, córka Życia, ...ależ to nieironicznie zabawne", „Jestem Życie, a ja śmierć..." – czy to naprawdę było mi pisane? Zniszczyć to? Przecież tego chciałam, więc... dlaczego się waham?
- Przepraszam – Feniksa odchrząknęła ostentacyjnie. – Długo jeszcze? Chciałabym skorzystać z umywalki.
Kasamia odsunęła się pośpiesznie, przecierając oczy. Powinna być czujna. Wiedziała, że agenci tylko czekają na argument, żeby pchnąć ją pod gilotynę, a nie zauważyła nawet, kiedy Feniksa weszła do łazienki. – Jak długo tutaj jestem? Czy oni w ogóle mogą mnie skrzywdzić? Czy przeznaczenie może się nie wypełnić? Jeśli może, to jestem wolna, ale co to za wolność, kiedy ktoś z góry kieruje moim losem? Czy to zostało zapisane? Czy mogę cokolwiek zmienić? Jestem tylko więźniem.
Kasamia wyszła z łazienki, przeszła kilka kroków, po czym zatrzymała się na środku korytarza. Nie wiedziała nawet gdzie chcę iść – albo raczej gdzie powinna. Czy to już się kiedyś wydarzyło? Czy ktoś napisał jej historię jeszcze zanim zdążyła ją przeżyć?! Czy jeśli teraz cofnie się o krok, zerwie więzy, a może jedynie podąży za instrukcją?
- Coś nie tak? – usłyszawszy głos, wzdrygnęła się ze strachu. Przez chwilę myślała, że to głos tego, który napisał tę przepowiednię, ale kiedy uniosła wzrok rozpoznała twarz, a następnie głos Hermana. Spoglądał na nią z góry, tak samo jak jego brew.
- Po co pytasz? – zapytała i wnet zdała sobie sprawę, że przecież stoi na środku korytarza. – Nieważne – próbowała go wyminąć.
Zagrodził jej przejście:
- Nie chcesz jeść?
- Co?
- Jest ósma – przypomniał, a ona potrzebowała chwili, żeby to przetworzyć. – Jeśli nie masz apetytu chciałbym, żebyś zgłosiła się do pielęgniarki, ...a i jeszcze jedno. Czytałem twoje akta... nie próbuj na nas strajku głodowego – ostrzegł dosadnie.
- Nie przyszło mi to nawet do głowy! Po prostu zapomniałam... – głos jej się załamał.
- Cóż... i tak będę miał cię na oku.
- Mówisz, jakby to była jakaś nowość – wymamrotała do jego pleców, a następnie zawróciła w kierunku stołówki.
Wkrótce zajęła swoje miejsce i czekała, aż podają jedzenie. Oczywiście długo nie posiedziała. Zefir i Przypływ pilnowali, żeby znała swoje miejsce, więc bardzo szybko wygonili ją do kuchni, co wywołało wiele okrzyków radości, pracującej tam pani Mieci. Jej serdeczny, powitalny uścisk o mało nie zmiażdżył jej kości, ale przełknęła dyskomfort i bez słowa zabrała się za noszenie garów. Pracując prawie nie zwracała uwagi na otoczenie. Pochłonięta własnymi myślami niosła już ostatni gar, kiedy jej noga omsknęła się, a cała breja wylała z hukiem na ziemię.
- Ups – w jej ustach brzmiało to raczej, jak kolejne szyderstwo.
- Zrobiłaś to specjalnie! – Przypływ ruszył w jej stronę. Był wściekły, a czerwień na jego twarzy wyraźnie kontrastowała z delikatnym błękitem stroju. W ślad za nim poszedł Zefir. – Przyznaj się!
- Ja nie...
- Czy ty myślisz, że jedzenie spada nam z nieba? – w przeciwieństwie do Przypływa, drugi superbohater nie krzyczał. Mówił powolnym, oskarżycielskim tonem, od którego miała dreszcze. – Masz ty w ogóle pojęcie, ile kosztowało to co właśnie wylałaś?!
CZYTASZ
Brakujący Element
Viễn tưởng"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...