Rozdział 43

166 28 13
                                    

Kasamia skrzywiła się, gdy promienie słońca poraziły ją po powiekach. Przewróciła się na drugi bok, a kiedy nic to nie dało, ukryła twarz w zgięciu łokcia i już miała przekląć, kiedy zdała sobie sprawę, że nie powinna mieć czego. Normalnie wielki głaz w przejściu blokował wszelkie promienie słońca, a drobne szpary w suficie przepuszczały światło tylko w południe i dwie godzinki po nim. Niemożliwe, żeby tyle spała, więc...

Zerwała się gwałtownie i w panice rozejrzała po pomieszczeniu. Było puste, a głaz odsunięty. Niech to szlag! Wstała i rozpoczęła gorączkowe przeszukiwania Arii.

Pamiętała, że wczorajsza noc była strasznie duszna, wręcz niemożliwie duszna, jak na góry. Pamiętała, że z powodu braku powietrza nieustannie się budziła, aż w końcu nie wytrzymała i zbyt zmęczona, by przejmować się konsekwencjami, odsłoniła wejście. Potem, jakby nigdy nic położyła się spać i zasnęła jak dziecko.

Tylko gdzie podziało się jej dziecko?!

Możliwe, że się wystraszyła i schowała do kryjówki. – Oh, jak strasznie chciała w to wierzyć. Tak strasznie, że przez chwilę aż zdawało jej się, że słyszy śmiech dobiegający z wnętrza tunelu. Ale to hałasowała płynąca w oddali podziemna rzeka. Kiedy jej nos również to potwierdził, wybiegła na zewnątrz i tam kontynuowała poszukiwania córki.

Serce biło jej z taką prędkością, że wydawało się, że lada chwila wyskoczy z piersi, a na dodatek z paniki ściskało ją w gardle. Modliła się, żeby nie znaleźć połamanego ciałka u spodu góry. Może i półka skalna przed jaskinią była dość spora, ale wciąż... Aria była tylko dzieckiem, które nawet nie uczyło się jeszcze, jak używać swoich mocy. Gdyby spadła... – wolała o tym nie myśleć. Zamiast tego zaczęła rozglądać się za kamieniami, ale niczego tam nie znalazła. Zalewała ją coraz to większa panika, kiedy gdzieś z dołu usłyszała dziwny dźwięk, a gdy tylko dotarło do niej co to takiego, runęła w dół z prędkością błyskawicy.

Aria zrywała kwiatki i przykładała je sobie do nosa. W przeciwieństwie do córki, Kasamia dostrzegła myśliwego. Wiedziała jednak, że nie zdąży zrobić niczego więcej, więc przyciągnęła ją do siebie, zakryła je obie skrzydłami i przyjęła na siebie pocisk. Skóra na jej skrzydle rozerwała się, a on przebijał, miażdżąc tkanki i drążąc tunel, aż zderzył się z kością. Ze skrzydła popłynęła krew, ale ona myślała tylko o bólu. Chciała krzyczeć, ale w zgodzie z własnym rozsądkiem, zachowała milczenie.

Aria spoglądała na nią oczami wielkości spodków, kwiatki zaś samoistnie wyślizgnęły się z jej dłoni. Kasamia zmusiła się, żeby oderwać od niej wzrok. Nie miała pojęcia dlaczego myśliwy zaprzestał ostrzału. Dlaczego niby miałby ją oszczędzić? Ból jednak nie pozwalał jej się na tym skupić, więc bardzo powoli odwinęła zdrowe skrzydło i spojrzała w miejsce, gdzie powinien ukrywać się łowca. I rzeczywiście, przed nią, ukryta jedynie w skąpych krzakach, stała młoda, wysoka blondynka o kręconych, długich włosach i nieczytelnym wyrazie twarzy. Kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały, sięgnęła do pasa i próbowała przeładować broń, ale dłonie jej zadrżały i w rezultacie rozsypała wszystko na ziemię. Nie ośmieliła się schylić.

Kasamia przybrała minę drapieżnika polującego na ofiarę. Ktokolwiek ośmieli się dotknąć jej, albo jej córki, traci prawo do życia. Upewniła się, że przekaże to wszystko w spojrzeniu.

Drżąc kobieta ponownie sięgnęła po amunicję. Kasamia pozwoliła jej unieść ładunek na wysokość serca, zanim skoczyła w jej stronę. Wtedy też porzuciła wszystko, poza krótkofalówką i rzuciła się do ucieczki.

- Wsparcie! Wsparcie, potrzebne wsparcie! – darła się do urządzenia.

- Wsparcie?! Lepiej zabukuj sobie miejsce na fajnym cmentarzu! – udało jej się złapać jej nogawkę, ale kobieta przekręciła się na plecy i w akcie desperacji kopnęła ją w twarz. Nieświadomie rozluźniła uchwyt, a ona wykorzystała to i uciekła bez jednego buta – Wracaj tu, ty mała-

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz