Wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby miała teraz swoje zwierzęce supermoce. W obie strony szarpała za klamkę i waliła w drzwi pięściami, ale nic to nie dało. Może poza tym, że śmiech Przypływa stał się głośniejszy. Była bezradna, uwięziona i chyba nigdy nie czuła się tak słaba. Owszem, w laboratorium doświadczyła wielu takich sytuacji, ale one wszystkie miały miejsce na długo przed tym, zanim poznała drzemiącą w niej siłę, która ostatecznie rozniosła jej więzienie i spaliła prześladowców. Teraz poczuła się z niej zwyczajnie okradziona.
Mogłaby zmienić postać i prześlizgnąć się pod drzwiami.
Mogłaby przywołać większą siłę i wyważyć drzwi.
- Przysięgam, jeśli zaraz mnie stąd nie wypuścisz- – ach tak, grozić też mu nie mogła. – Wypuść mnie! – uderzyła w drzwi całym ciałem, a wtedy jak na złość, odchyliła się jedna z półek. Kasamia prędko ją złapała i przymocowała, zanim zawartość zdążyła runąć na podłogę. – Przypływ!
- Nie ma mowy, nie, nie wypuszczę cię! – nadal śmiał się i parskał. Szczerze nie rozumiała co w tej sytuacji było zabawnego.
Starała się nie panikować i zażywać powietrza niewielkimi dawkami. Ilość unoszących się tutaj zapachów była drażniąca i dezorientująca. Siedziała tu mniej niż 5 minut, a już piekły ją zatoki.
- Przestań się wydurniać! Wypuść mnie! – To będzie cud, jeśli nie złapię klaustrofobii. – Dlaczego to robisz?!
- Przestępców powinno trzymać się w więzieniu. – nadeszła odpowiedź. – Lepiej dziękuj temu, któremu zawdzięczasz moce, bo od dawna byłabyś martwa!
Nie wiedziała co mu na to odpowiedzieć, więc nie odpowiadała. Odwróciła się plecami do drzwi i osunęła po nich. Skuliła się u progu i czekała. Kiedyś musiał ją przecież wypuścić.
Dlaczego tu musi być tak ciemno? – dlaczego nagle zaczęło jej to przeszkadzać? – I jeszcze te ściany ...są tak blisko... – zacisnęła powieki i powtarzała sobie, żeby nie płakać. – To tylko mały, śmierdzący pokój... mogłabym przesiedzieć tu cały dzień, a następnie wyjść i zaśmiać mu się w twarz – niemożliwe. Niestety, bo właśnie zaczęła płakać. Przygryzła wargę, żeby nie szlochać i zacisnęła pięści, próbując opanować drgawki. Nie mogła nic zrobić.
Wtedy drzwi cofnęły się, a ona o mały włos nie poleciała do tyłu razem z nimi. Podniosła się, otworzyła oczy i natychmiast je zamknęła, krzywiąc się od promieni światła. Zamrugała. Na korytarzu stał Wiatr.
Ręce Kasamii otoczyły jego tors i uściskały go chyba z całej siły:
- Przyszedłeś! – miała dziwne przeczucie, że w tym momencie ucieszyłaby się na widok każdego. Jej serce spowolniło.
- Właśnie wróciłem do miasta. Masz szczęście, bo w innym wypadku nie wiem ile godzin spędziłabyś w tej szafie – emocje opadły, a do mutantki dotarła nagle dziwność tej sytuacji. Odchyliła się od Wiatru na tyle, żeby móc się rozejrzeć. Przypływ wciąż tam stał i wyglądał na zmrożonego. Początkowo myślała, że zamarł z szoku na widok jednego z pięciu sławnych Żywiołów, ale później zdała sobie sprawę, że wskazówki na zegarze w holu również się nie poruszały.
- Nie martw się, zatrzymałem czas – szepnął do jej ucha, a ona odskoczyła, jak oparzona. Nie wiedziała czy powinna być podekscytowana, czy przerażona faktem, że posiadał aż tyle niewytłumaczalnych i potężnych umiejętności.
- To... co robisz... wykracza... i to bardzo, poza możliwości twojego żywiołu! – krzyknęła, skanując go wzrokiem. – Skąd ty to bierzesz?
- To nie jest w tej chwili is-
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...