Przekonanie Zefira lub Wazy, żeby wpuścili ją na spotkanie AŻ byłoby niemalże tak trudne, jak przeniesienie góry. Za to przekonanie do tego Feniksy było niemożliwie. Dlatego postanowiła wykorzystać okazję, że ona i Asha nie wróciły do bazy na drugi posiłek i zagadać do chłopaków. Nie paliła się do tej rozmowy i najchętniej odwlekałaby ją do ostatniej chwili, ale wiedziała, co o tym myślał Wiatr. Przed chwilą dał jej zielone światło. Jeszcze w tym tygodniu miała przedstawić im schemat gwiazdy i miała się z tym sprężać, bo nie była jedyną, która węszyła przy działaniach Dympirów. Ktoś mógłby ją uprzedzić, i tak jak ona uważała, że to nawet lepiej, tak Wiatr niekoniecznie.
Kasamia nie jadła, tylko wodziła widelcem w swojej brei, od czasu do czasu, zerkając na chłopaków. Flora też przyszła.
Przypływ był dziecinny, wredny, a w dodatku był chłopakiem Feniksy. Zefir z kolei był opanowany, cichy, ale kiedy na nią patrzył, miał morderczy błysk w oku. Nie było co się spierać, który nienawidził jej bardziej, bo raczej nienawidzili jej po równo.
Za to, Zefir potrafił odłożyć na bok osobiste urazy, kiedy w grę wchodziło dobro ogółu, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
- Zefir, tak się zastanawiałam... – zaczekała, aż zwróci na nią uwagę. – Na tych waszych zebraniach, albo kiedy zdajecie raport Hermanowi, chyba nie mówicie mu niczego, czego sama bym nie zaobserwowała. Więc dlaczego mnie nie wpuszczacie?
- Pytasz poza faktem, że zaraz za Dympirami, jesteś wrogiem publicznym numer jeden? – jego głos był cichy i ochrypnięty.
- W czasie przeszłym – zauważyła, na co Zefir jedynie uniósł brew, a przysłuchujący się temu Przypływ kaszlnął, gdy ze śmiechu się zadławił.
- Nie jestem... przekonany – powiedział wreszcie.
Nie miała najmniejszej ochoty mówić im o czymkolwiek, ale Wiatr na nią liczył, więc zmusiła twarz, żeby przybrała ociupinkę bardziej sympatyczny wyraz.
- Mówisz tak, bo wcale mnie nie znasz. W zasadzie, jesteśmy do siebie całkiem podobni – jak woda i kwas. – Oboje chcemy chronić; ty swoich ludzi, a ja moją córkę. Gdybyś nie był taki uprzedzony, moglibyśmy się nawet zaprzyjaźnić – w moich koszmarach.
Zefir wymienił spojrzenia z Przypływem:
- Chora jakaś? – zapytał go.
- Zapewne.
Kasamię dopadło zniechęcenie.
- Do rzeczy, może zabralibyście mnie raz ze sobą?
- Nie, nie sądzę – wrócił do jedzenia.
- Nasze zebranie to nasza sprawa – dopowiedział Przypływ. – Jeśli będziemy potrzebować maskotki, albo psa obronnego, damy ci znać.
Schowała dłonie pod stołem i dla rozładowania napięcia wbiła je sobie w uda. Zacisnęła zęby i starała się nie okazać, jak bardzo ją wkurzył. Wiele rzeczy ją denerwowało, ale najbardziej czułym punktem było umniejszanie jej do roli zwierzaka, lub wytykanie od morderców i zbirów. To ludzie byli potworami.
- A gdybym coś wiedziała? Czy to nie po to są te wasze zebrania, by dzielić się spostrzeżeniami? Próbować rozwiązać problemy?
- A wiesz coś? – Zefir i Przypływ zapytali w tym samym czasie. Tyle że ten pierwszy wyglądał na zaintrygowanego, a drugi ewidentnie sobie z niej kpił. Flora spojrzała na nich, nie przerywając posiłku.
- Chyba... chyba rozpracowałam schemat, jakim posługują się Dympiry przy planowaniu ataków.
- Schemat, powiadasz? A jaki toż schemat? – bohater reprezentujący Wiatr (o ironio) właśnie skończył posiłek, ale nie odszedł od stołu.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...