Mijały dni, a Kasamia czuła się niespokojna. Nikt w SOON nie informował jej o niczym, a kiedy zapytała odsyłano ją z kwitkiem. Oczywiście nie była głupia, ale podejrzewała, że nawet gdyby była, to i tak domyśliłaby się, że coś jest nie tak. Wszyscy agenci i członkowie AŻ zachowywali się dziwnie. Po samej siedzibie kręciło się znacznie więcej ludzi niż zazwyczaj, a w dodatku każdy śpieszył się i był bardziej nieuprzejmy od poprzedniego.
Ona sama miała teraz dwie, nowe najlepsze kumpelki; mop i pieczątkę, bo mogłaby przysiąc, że przez ostatnie dni nie robiła nic innego, jak mopowanie podłóg i sortowanie dokumentów.
Rany wciąż jej doskwierały, ale przecież nikogo to nie obchodziło, bo miała brać ścierę i czyścić kolejny kibel! Początkowo próbowała się stawiać i upominać o to, że w umowie miała głównie ratowanie świata (nie odpływów kanałowych), ale po kilku takich skargach Feniksa spełniła swoją groźbę i rzeczywiście oblała jej język wrzątkiem. Dlatego wolała milczeć.
Nie byli godni jej słów.
A co do Aż:
- Ej, Księżyc! – Przypływ zaczepił ją na korytarzu. – Słyszałaś, że niedaleko ma powstać nowe zoo?
- A co mi do tego?
- No... może zdążyłabyś się jeszcze załapać. Podobno mają wakat w mini-zoo przy świniach – zaśmiał się wrednie i odszedł. Żałosne.
Kasamia przewróciła oczami i poszła dalej. Wystarczy, że zaniesie te dokumenty Hermanowi i do obiadu powinna mieć spokoju. Czyli na dobrą sprawę przez jakieś 1,5 godziny.
Rzuciła dokumenty na biurko.
- No proszę, coraz sprawniej sobie radzisz – skomentował, choć w jego głosie nie było uznania, a chłodne podejrzenie. Skinęła głową i wyszła, zanim zdążył zadać jej coś jeszcze.
Kiedy kilka minut później przekroczyła próg swojego pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi poczuła, że nareszcie może swobodnie oddychać.
...Dopóki niespodziewany ciężar nie spadł jej na plecy i nie upadła na podłogę, czując jak jej ręce są krępowane, a czyjeś kolano skutecznie uniemożliwia jej wydostanie się z potrzasku.
- Co do-
- Ty naprawdę nie potrafisz walczyć – Życie spojrzała na nią z żalem, a następnie poluzowała uchwyt, żeby Kasamia mogła wstać i się otrzepać.
- Naukowcy nie uczyli nas walczyć, tylko rzucać się na siebie nawzajem. Poważnie myślałaś, że obronię się jakimś śmiesznym pseudo-ludzkim atakiem? – bezskutecznie doszukiwała się reakcji. – Po co to było?
- Poważnie? Musisz pytać?
- Najwyraźniej muszę – wytrzymała jej spojrzenie, aż Życie zrezygnowała i podeszła kilka kroków do przodu.
- Stań tutaj – poleciła, wskazując miejsce na samym środku pokoju.
- Po co?
- Zaufaj mi.
- Najpierw musiałabym chyba stracić pamięć – prychnęła, ale i tak stanęła we wskazanym miejscu. – Już. Czego chcesz?
- Żeby przetrwać musisz się wiele nauczyć. Na początek najważniejsze, czyli unikanie ataków...
- Zamierzasz mnie uczyć? Żartujesz sobie? – roześmiała się.
- Próbuję dać ci jakąś szansę. Pasuję ci, czy wolisz umrzeć?
Nie lubiła Życia, nie szanowała Życia, nie zamierzała słuchać Życia, ale z drugiej strony to...
- Proszę bardzo, miło będzie popatrzeć jak robisz z siebie głupka.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...