Rozdział 23

261 37 8
                                    

Nic ci nie będzie. Przecież cię nie rozszarpią.

Jeszcze raz.

Wdech, wydech.

Tylko spokojnie, możesz to zrobić.

- Denerwujesz się, Lukas? - zagadnęła Burza. Przyglądała mu się z wyrazem zmartwienia.

- Minimalnie - wymusił uśmiech, ale po jej minie wiedział, że nie dała się nabrać. Westchnął. - Po prostu nie wiem, co im powiedzieć. Prawda może wywołać panikę, a kłamstwo-

- Może kosztować życie? - zgadywała, a on skinął sztywno. - Bądź z nimi szczery, zapewnij i podejmij działanie. Jeśli zobaczą, że się nie boisz, oni też nie będą.

- Dlaczego ja?

- Wybrali cię. Nie jesteś zaszczycony?

- Zrobili to tylko dlatego, że sami nie chcą tego robić - marudził. - Ja nigdy nawet nie chciałem być przywódcą. Chciałem być bohaterem, walczyć jak każdy, ale wyróżnić się w odpowiednim momencie, wiesz?

- Wiem na czym polega „bycie bohaterem" - trąciła go i stanęła przy wyjściu. - I nadal możesz nim być. Dla nich. Poza tym, jestem teraz twoją zastępczynią, pójdę z tobą - czekała, ale on się nie poruszył. - Masz prawo być zdenerwowanym, a także tego nie chcieć, ale uciekanie przed problemami doprowadzi jedynie do kolejnych.

- Masz rację - zmusił się do ruchu. - Chodź, nie każmy im dłużej czekać.

Wybiło południe i zgodnie z jego poleceniem, wszyscy, a przynajmniej większość zebrała się na polanie i czekała. Niektórzy krzyczeli, inni milczeli, jeszcze kolejni (ci prowadzący nocny tryb życia) przysypiali. Nawet maluchy pod opieką Fuzji, Mory i kilku innych opiekunek wyszły popatrzeć.

Kiedy znaleźli się w zasięgu wzroku, wszystkie spojrzenia momentalnie spoczęły na nim. A większość nie była przychylna.

- Słuchajcie, więc my... słyszycie mnie tam w ogóle, czy zejść niżej? - zawołał, ale przez dłuższy czas nikt mu nie odpowiedział.

- Skoro moje stare uszy cię słyszą, to zakładam, że pozostali też! - Cisza zawołała z samego końca tłumu.

- Świetnie, cieszę się, dzięki! - Lukas przeskakiwał nerwowo z nogi na nogę, jeszcze raz, obejmując zgorzkniały tłum wzrokiem. - A więc- - spojrzał na Burzę, a ona gestem zachęciła go do mówienia. - Ludzie pozastawiali na nas pułapki w lesie, a pułapki posmarowali czymś, co dezaktywuję nasze moce.

- To niemożliwe, ludzie nie są na tyle inteligentni!

- To tylko banda tchórzy! - usłyszał Kiko.

- Co my teraz zrobimy?!

- Polują na nas! Umrzemy! - wrzeszczała Pianka.

- Musimy uciekać!

- Zaatakujmy! - domagała się Kira, podburzając kilku innych.

- Chcą krwi, to dostaną krwi!

- Musimy chronić nasze dzieci!

- Wojna! - mutanci zaczęli skandować.

Lukas zaś kompletnie zrezygnował już z prób przekrzyczenia ich i po prostu złapał się za głowę.

Kiedyś przestaną - powtarzał sobie.

- Cisza! - Burza głośno zatrzepotała skrzydłami, a wszyscy spojrzeli na nią i zamilkli, jak zaczarowani.

- Tak, słucham? - zawołała seniorka, ale ona ją zignorowała.

- Chcieliście żeby Lukas był waszym przywódcą? To teraz go słuchajcie! Chyba, że nie chcecie wiedzieć, co zamierzamy zrobić - przemówiła, każdego z osobna mierząc wzrokiem. Wróciła na miejsce i dała znak, aby kontynuował:

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz