Nic ci nie będzie. Przecież cię nie rozszarpią.
Jeszcze raz.
Wdech, wydech.
Tylko spokojnie, możesz to zrobić.
- Denerwujesz się, Lukas? - zagadnęła Burza. Przyglądała mu się z wyrazem zmartwienia.
- Minimalnie - wymusił uśmiech, ale po jej minie wiedział, że nie dała się nabrać. Westchnął. - Po prostu nie wiem, co im powiedzieć. Prawda może wywołać panikę, a kłamstwo-
- Może kosztować życie? - zgadywała, a on skinął sztywno. - Bądź z nimi szczery, zapewnij i podejmij działanie. Jeśli zobaczą, że się nie boisz, oni też nie będą.
- Dlaczego ja?
- Wybrali cię. Nie jesteś zaszczycony?
- Zrobili to tylko dlatego, że sami nie chcą tego robić - marudził. - Ja nigdy nawet nie chciałem być przywódcą. Chciałem być bohaterem, walczyć jak każdy, ale wyróżnić się w odpowiednim momencie, wiesz?
- Wiem na czym polega „bycie bohaterem" - trąciła go i stanęła przy wyjściu. - I nadal możesz nim być. Dla nich. Poza tym, jestem teraz twoją zastępczynią, pójdę z tobą - czekała, ale on się nie poruszył. - Masz prawo być zdenerwowanym, a także tego nie chcieć, ale uciekanie przed problemami doprowadzi jedynie do kolejnych.
- Masz rację - zmusił się do ruchu. - Chodź, nie każmy im dłużej czekać.
Wybiło południe i zgodnie z jego poleceniem, wszyscy, a przynajmniej większość zebrała się na polanie i czekała. Niektórzy krzyczeli, inni milczeli, jeszcze kolejni (ci prowadzący nocny tryb życia) przysypiali. Nawet maluchy pod opieką Fuzji, Mory i kilku innych opiekunek wyszły popatrzeć.
Kiedy znaleźli się w zasięgu wzroku, wszystkie spojrzenia momentalnie spoczęły na nim. A większość nie była przychylna.
- Słuchajcie, więc my... słyszycie mnie tam w ogóle, czy zejść niżej? - zawołał, ale przez dłuższy czas nikt mu nie odpowiedział.
- Skoro moje stare uszy cię słyszą, to zakładam, że pozostali też! - Cisza zawołała z samego końca tłumu.
- Świetnie, cieszę się, dzięki! - Lukas przeskakiwał nerwowo z nogi na nogę, jeszcze raz, obejmując zgorzkniały tłum wzrokiem. - A więc- - spojrzał na Burzę, a ona gestem zachęciła go do mówienia. - Ludzie pozastawiali na nas pułapki w lesie, a pułapki posmarowali czymś, co dezaktywuję nasze moce.
- To niemożliwe, ludzie nie są na tyle inteligentni!
- To tylko banda tchórzy! - usłyszał Kiko.
- Co my teraz zrobimy?!
- Polują na nas! Umrzemy! - wrzeszczała Pianka.
- Musimy uciekać!
- Zaatakujmy! - domagała się Kira, podburzając kilku innych.
- Chcą krwi, to dostaną krwi!
- Musimy chronić nasze dzieci!
- Wojna! - mutanci zaczęli skandować.
Lukas zaś kompletnie zrezygnował już z prób przekrzyczenia ich i po prostu złapał się za głowę.
Kiedyś przestaną - powtarzał sobie.
- Cisza! - Burza głośno zatrzepotała skrzydłami, a wszyscy spojrzeli na nią i zamilkli, jak zaczarowani.
- Tak, słucham? - zawołała seniorka, ale ona ją zignorowała.
- Chcieliście żeby Lukas był waszym przywódcą? To teraz go słuchajcie! Chyba, że nie chcecie wiedzieć, co zamierzamy zrobić - przemówiła, każdego z osobna mierząc wzrokiem. Wróciła na miejsce i dała znak, aby kontynuował:
CZYTASZ
Brakujący Element
Viễn tưởng"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...