Rozdział 37

180 34 7
                                    

Burza tkwiła w półśnie, w stanie kiedy docierają już do ciebie pewne bodźce, ale mózg wciąż wyświetla ci kolorowe wizję. Gdzieś pomiędzy tymi snami, a chwilami świadomości myślała o Kasamii, a umysł pomagał jej snując wspomnienia z ostatnich miesięcy, konkretnie z całej zimy.

Tak naprawdę nigdy nie myślała, że mogłaby się zaprzyjaźnić z kimś takim – przynajmniej nie, dopóki nie zmieni swojego postępowania. Chciała pomóc Kasamii i pogodzić ją z bratem; chciała, żeby porzuciła dawne zwyczaje i zaczęła całkiem nowe życie, ale teraz... chyba nie przeszkadzało jej to aż tak bardzo jak powinno. Zwłaszcza, że przez całą zimę prawie nikogo nie zabiła, a skupiła się raczej na przetrwaniu i wychowywaniu córki, a ona z kolei jej w tym pomagała. Kiedy Kasamia wychodziła, Burza zajmowała się Arią – wciąż promieniała dumą na myśl, jak bardzo jej zaufała.

Otworzyła oczy i próbując nie krzyczeć niemal zadławiła się językiem z zaskoczenia. Nad nią, jakby nigdy nic siedziała sobie Kasamia.

Obejrzała się na Lukasa, ale całe szczęście ten miał taki sen, że przespałby koniec świata. Po raz pierwszy ją to ucieszyło.

- Co ty wyprawiasz? Ktoś cię zobaczy – szepnęła z napięciem.

- Nie śpisz? Dobrze, bo muszę ci coś powiedzieć – od Kasamii biła dziecięca ekscytacja. Posadziła znajome niemowlę na swoich kolanach, a Burzy prawie nie wyleciały gałki oczne.

- Wzięłaś Arię? – nigdy nie myślała, że Kasamia jest tak lekkomyślna.

- Tak, bo bez niej to nie miałoby sensu! Zresztą nie mogłam jej zostawić.

Burza wiedziała dość sporo o Kasamii, między innymi to, że była paranoicznie ostrożna. Jedynym wyjątkiem były chwilę, kiedy targały nią naprawdę silne emocje, wtedy działała bez namysłu.

Zastanawiała się co mogło się stać.

Z pewnością nic złego, bo nie wyglądałaby na taką podekscytowaną, choć z drugiej strony... przecież to Kasamia. W jej przypadku granica między dobrem, a złem często się zaciera.

Kasamia spoglądała na nią i wyraźnie czekała, aż zapyta:

- Co się stało?

- Aria powiedziała swoje pierwsze słowo, zgadniesz jakie?

- Mama? Zgaduję, że mama – naprawdę nic innego nie przychodziło jej do głowy, ale Kasamia zaprzeczyła i czekała na kolejne propozycje. – Jeść?– pokręciła głową. – Nie wiem... tata? – mina Kasamii zmieniła się drastycznie ze „zgaduj, jestem ciekawa co wymyślisz" na „twój koniec jest bliski". – Żartowałam! Naprawdę nie mam pojęcia, co mogła powiedzieć.

Brunetka spojrzała na córkę:

- Powtórzysz? Powiesz Burzy, co mnie mówiłaś?

Złotooka blondyneczka zaklaskała w dłonie i popluła się próbując wydać z siebie zbiór odgłosów. Ona jednak nic z tego nie zrozumiała:

- Może to za dużo, jak na jeden dzień – wyjrzała w stronę wyjścia – ...noc? Na pewno będą jeszcze inne okazje.

- Dasz sobie radę, wierzę w ciebie – nie przestawała zachęcać córeczki.

- Du... – powiedziało dziecko. – Du... Du- Du-leń!

Burza nie potrafiła powstrzymać chichotu. Oczywiście, że pierwszym słowem córki Kasamii był: „Dureń".

- Cieszę się, że nie ja jedyna zauważyłam, że nadużywasz tego słowa – skomentowała, robiąc wszystko co w jej mocy, aby przypadkiem nie potraktowała tego jako krytykę. – Aria naprawdę szybko się uczy – powiedziała, a do samej Arii, dodała: – Jesteś małym geniuszem, wiesz? – wyciągnęła do niej palec, a mała złapała go i wpakowała do ust. Ząbki również jej się wyżynały. – Musisz być bardzo dumna.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz