Rozdział 91

102 18 28
                                    

W głowie wciąż odtwarzała ich poprzednią rozmowę.

- Tak sobie myślałam... mam kilka pomysłów, odnośnie tych rebeliantów. A, i zanim jeszcze, próbowałaś się już może zaczaić?

- To problem SOON, nie mój. Nie zamierzam się w to mieszać.

- Ale mogłabyś-

- En! To nie moja sprawa i koniec. Nie zamierzam rozwiązywać cudzych problemów, zrozum to wreszcie, okej?!

- Dobrze, ale myślałam...

- Źle myślałaś! Nie ty powinnaś przejmować się ruchem oporu, więc posłuchaj mnie raz i odpuść. Niech SOON samo zajmie się swoimi problemami. Jak rozkażą mi coś zrobić, zrobię to, ale nie wcześniej. A ty trzymaj się od tego z daleka, bo to cię NIE DOTYCZY!

Rzadko żałowała słów i tym razem było podobnie. Podniesienie głosu było czasami jedynym językiem, który docierał. Oleandra nie powinna się w to mieszać. Nie wiedziała jeszcze (i z jej ust się tego nie dowie), że mieszka pod jednym dachem z kobietą, która bez skrupułów upuściłaby jej krwi.

Kasamia odpaliła nieruchomy od kilkunastu godzin czat w telefonie, a potem zgasiła ekran i wsunęła urządzenie pod poduszkę.

Wyszła do toalety, zostawiając w pokoju oświecone światło. Na korytarzach było przyjemnie i ciemno.

Gdy wracając otworzyła drzwi, wyskoczył na nią Koszmar. Pchnęła go z powrotem, oglądając się nerwowo na ochroniarzy, którzy zdawali się niczego nie zauważać. Koszmar jednak nie dał za wygraną i wciąż usiłował ją wypchnąć.

Kasamia siłowała się z nim, aż dotarło do niej, że ochroniarze, by nie zauważyć tego wszystkiego, musieliby naraz oślepnąć i ogłuchnąć. Chyba, że... zostali zamrożeni w czasie. Wiatr.

Odepchnęła go i weszła do środka. Dympir zaskomlał błagalnie, trzymając się z tyłu.

Wiatr krążył po jej pokoju, a jego dotychczas spokojne ciało wirowało i zrzucało wszystko, czym się dało. Narobił takiego bałaganu, że szło odnieść wrażenie, że przeszedł tędy huragan.

Huragan, który zatrzymał się na moment w sekundzie, gdy ich spojrzenia się spotkały, a potem rozszalał się na nowo.

Koszmar złapał ją za przedramię i usiłował odciągnąć, ale ona wyrwała mu się, a następnie zwinęła dłoń w pięść i przyłożyła do ust, żeby ostentacyjnie odchrząknąć:

- Przepraszam, można wiedzieć, co ty, na całą magię, wyprawiasz?! Bo jeśli to jakiś chory rytuał, to wypieprzaj mi stąd w podskokach i to już!

Wiatr roześmiał się dziwnie.

- Ty mi powiedz... – zaczął, gdy już opanował śmiech. – Jak to jest, że to ty, zwykłe, śmiertelne stworzenie, masz nade mną taką władzę? Co jest w tobie takiego wyjątkowego? Dlaczego przepowiednia musi dotyczyć akurat ciebie? Ty nawet NIC nie robisz, a sam fakt, że żyjesz, krzyżuje mi plany!

- Ja? Ja krzyżuje ci plany? – poczuła się zaatakowana. – Przecież ty nie masz żadnych planów! Odkąd twój zamach na prezydenta nie wypalił, siedzisz tylko na dupie i Dympirów też prawie nie posyłasz!

Wiatr pokręcił głową w rozbawieniu i niedowierzaniu, zanim uniósł ją i zaczął powoli klaskać w dłonie.

- SOON – to miało być pytanie, ale tak nie zabrzmiało. – Oczywiście, że o niczym by ci nie powiedzieli! Powinienem był się domyślić, gdy nie przyszłaś z resztą tych kolorowych klaunów.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz