Dogoniła Lukasa w wejściu do jaskini – No to na długo go wyciągnęłam – pomyślała, wspinając się na górę, a on prawdopodobnie to usłyszał, ponieważ zaczekał. Czasami pomimo starań, naprawdę trudno było go zrozumieć. Tak czy siak, ulżyło jej, kiedy dostrzegła na jego twarzy skruchę. Wciąż miał sumienie.
- Przepraszam – jego następne słowa okazały się ciosem w brzuch: – Nie chciałem cię uderzyć.
- Poważnie?! Tylko tym się przejmujesz? – przerwała na chwilę, żeby wrócić do zwykłej postaci. Zawsze niewygodnie mówiło się, będąc w zwierzęcym ciele. – Prawie zabiłeś tamte dzieci, Lukas!
- Nie chciałem CIEBIE uderzyć – powtórzył.
- Ale chciałeś JE uderzyć – odwrócił wzrok i nie wyglądało na to, żeby coś do niego dotarło. – Jak ktokolwiek ma czuć się tutaj bezpiecznie, jeśli naraz, kompletnie bez powodu atakujesz dwoje z nas?
- One nie są częścią naszego stada.
- Są, pozwoliłeś im tu zostać, pamiętasz?Załatwiłeś im nawet ochronę, żeby żaden mutant ich nie skrzywdził i co teraz? Teraz kiedy ci wreszcie przywykli do ich obecności, co? Postanowiłeś samemu je wyeliminować?
- Tak, masz rację, postąpiłem pochopnie. Czy możemy uciąć ten temat?
- A obiecasz, że nigdy więcej nie zaatakujesz dziecka? – kochała go i myśląc o przyszłości wiedziała, że chciałaby mieć kiedyś dzieci. Mimo to, jak każdy zdrowo-myślący bałaby się mieć je z kimś, kto kiedyś dwójkę zabił.
- Nigdy nie skrzywdziłbym dziecka, ale ludzie... ugh! Coś mnie bierze, kiedy o nich myślę. Może to duch Kasamii pragnie zemsty?
- Nie obarczaj jej winą za swoje emocje – westchnęła. – Obiecasz?
- Tobie mogę to obiecać.
- Powinieneś być w stanie obiecać to każdemu. To brzmi, jakbym była jakaś wyjątkowa – a doskonale wiedziała, że nie była. – Wiesz co? Uważam, że powinieneś iść i w tej chwili przeprosić Fuzję i tamte dzieciaki.
- Burza... – jęczał. – Nic to przecież nie zmieni, więc po co?
- Po co sprzątać bałagan, który się zrobiło? No nie wiem... może po to, żeby niezalęgły się robaki? – opuściła wzrok, kiedy dotarło do niej, że być może potraktowała go zbyt surowo. – Jak... tamta wysypka?
- Trochę swędzi – wydawał się wdzięczny za zmianę tematu. – Może to faktycznie było trochę głupie z mojej strony... – przyznał niechętnie.
- Ważne, że się nie udusiłeś.
- Mogłem, prawda? Wiem, że czasami jestem idiotą, ale... czy gdybym się udusił... – dreszcz przeszedł ją po plecach na wydźwięk tych słów. – Byłoby ci przykro? Chociaż trochę?
Miliony emocji zawirowało w jej żołądku, i nie potrafiąc nawet wymyślić słów, uściskała go, jakby od tego zależało jej własne życie. Przez chwilę stał, jak jeleń na drodze, ale później odwzajemnił uścisk, otaczając ją ramionami i kładąc głowę na jej. Czasami ciężko było uwierzyć, że jeszcze dwa lata temu była od niego wyższa. Co prawda, nie przerósł jej jakoś znacznie, ale jednak...
Chyba taka odpowiedź mu wystarczyła.
- Pójdę z tobą do Fuzji i maluchów – zaproponowała.
- Prowadź.
Mimo to, żaden z nich nie ruszył się stamtąd przez kolejne minuty.
֍🦋֍
CZYTASZ
Brakujący Element
خيال (فانتازيا)"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...