Rozdział 96

85 19 12
                                    

Kasamia przemykała przez miasto z kapturem wstydliwie zaciągniętym na głowę i telefonem w dłoni. Wciąż jeszcze w to nie dowierzała. Całe szczęście, miejska biblioteka znajdowała się już w zasięgu wzroku.

- Już prawie jestem – rzuciła do słuchawki. – Muszę tylko przejść na drugą stronę – akurat światło zmieniło się na zielone. Przeszła więc, odpychając kolesia, który otarł się o nią ramieniem. Bujna czupryna, rudoczerwonych loków Oleandry wyłoniła się zza drzwi wejściowych, gdy rozpoczęła wspinaczkę po schodach. – Okej, widzę cię.

Rozłączyła się.

Spotkały się w połowie drogi. Ruda N miała na sobie za dużą, grubą kurtkę i czarne buty do kolan. Dobrze, bo raczej nie był to problem, który chciałaby rozwiązywać w publicznej bibliotece.

- Kas, co się dzieję? I dlaczego nie chciałaś nic zdradzić przez telefon?

- I tu też nie zamierzam. Potrzebuję, żebyś mi w czymś pomogła, ale musisz przysiąc, że nie będziesz się śmiać.

- Ty i te twoje przysięgi... – westchnęła radośnie, poprawiając okulary. – Jak mogę ci przysiąc, że nie będę się śmiać, skoro śmiech jest naturalną reakcją organizmu? Zazwyczaj bardzo pozytywną. – Kasamia nie odrywała od niej posępnego spojrzenia. – Niech będzie. Co prawda, nie rozumiem, ale dobrze. Możesz na mnie liczyć.

- Super – pociągnęła ją za rękaw w stronę odosobnionego miejsca za budynkiem. Oleandra potykała się, próbując za nią nadążyć.

- Ej, spokojnie – prosiła. – Bo zacznę myśleć, że kogoś zabiłaś i potrzebujesz pomocy z ciałem.

Mutantka obejrzała się na nią przez ramię:

- A jeśli tak, to co?

Oleandrę chwilowo zamurowało.

Kasamia prychnęła z rozbawienia:

- Daj spokój, tylko się droczę.

- Więc... w czym tak naprawdę potrzebujesz pomocy.

Kasamia zacisnęła zęby, zalała ją fala upokorzenia, ale i tak zdjęła kaptur. Przyjaciółka przyglądała jej się przez chwilę, zastanawiając się o co może chodzić, aż jej oczy rozszerzyły się i błysnęły w uświadomieniu, gdy natrafiły na czarny, plastikowy grzebień.

- Wyplączesz mi go?

Otrząsnęła się:

- Spróbuję, tylko... jak ty się w to wpakowałaś? Zawsze zdawało mi się, że kompletnie nie dbasz o takie rzeczy – stanęła za nią i delikatnie starała się wydobyć grzebień.

- Dali mi mnóstwo tego typu pierdół, więc pomyślałam, że spróbuję.

- Czekaj, czyli ty... nigdy wcześniej się nie czesałaś?

- Ostatnio w laboratorium.

- Nie obraź się, ale to widać. Kiedy cię poznałam myślałam, że jesteś jedną z tych, które całkowicie o siebie nie dbają, bo i tak umrą – przeprosiła, gdy niechcący pociągnęła ją za włosy.

- Chyba mało kto dba teraz o fryzurę, co?

- To zależy od osoby. A tak w ogóle... – przybrała ten swój specyficzny ton. – Zdradzisz mi imię pana lub pani powód, dla którego postanowiłaś o siebie zadbać?

Kasamia przewróciła oczami:

- Nie robię tego dla nikogo. Może dla siebie. Może z nudów.

- A jesteś przekonana, że być może... nie odpierasz uczuć?

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz