Kasamia przemykała przez miasto z kapturem wstydliwie zaciągniętym na głowę i telefonem w dłoni. Wciąż jeszcze w to nie dowierzała. Całe szczęście, miejska biblioteka znajdowała się już w zasięgu wzroku.
- Już prawie jestem – rzuciła do słuchawki. – Muszę tylko przejść na drugą stronę – akurat światło zmieniło się na zielone. Przeszła więc, odpychając kolesia, który otarł się o nią ramieniem. Bujna czupryna, rudoczerwonych loków Oleandry wyłoniła się zza drzwi wejściowych, gdy rozpoczęła wspinaczkę po schodach. – Okej, widzę cię.
Rozłączyła się.
Spotkały się w połowie drogi. Ruda N miała na sobie za dużą, grubą kurtkę i czarne buty do kolan. Dobrze, bo raczej nie był to problem, który chciałaby rozwiązywać w publicznej bibliotece.
- Kas, co się dzieję? I dlaczego nie chciałaś nic zdradzić przez telefon?
- I tu też nie zamierzam. Potrzebuję, żebyś mi w czymś pomogła, ale musisz przysiąc, że nie będziesz się śmiać.
- Ty i te twoje przysięgi... – westchnęła radośnie, poprawiając okulary. – Jak mogę ci przysiąc, że nie będę się śmiać, skoro śmiech jest naturalną reakcją organizmu? Zazwyczaj bardzo pozytywną. – Kasamia nie odrywała od niej posępnego spojrzenia. – Niech będzie. Co prawda, nie rozumiem, ale dobrze. Możesz na mnie liczyć.
- Super – pociągnęła ją za rękaw w stronę odosobnionego miejsca za budynkiem. Oleandra potykała się, próbując za nią nadążyć.
- Ej, spokojnie – prosiła. – Bo zacznę myśleć, że kogoś zabiłaś i potrzebujesz pomocy z ciałem.
Mutantka obejrzała się na nią przez ramię:
- A jeśli tak, to co?
Oleandrę chwilowo zamurowało.
Kasamia prychnęła z rozbawienia:
- Daj spokój, tylko się droczę.
- Więc... w czym tak naprawdę potrzebujesz pomocy.
Kasamia zacisnęła zęby, zalała ją fala upokorzenia, ale i tak zdjęła kaptur. Przyjaciółka przyglądała jej się przez chwilę, zastanawiając się o co może chodzić, aż jej oczy rozszerzyły się i błysnęły w uświadomieniu, gdy natrafiły na czarny, plastikowy grzebień.
- Wyplączesz mi go?
Otrząsnęła się:
- Spróbuję, tylko... jak ty się w to wpakowałaś? Zawsze zdawało mi się, że kompletnie nie dbasz o takie rzeczy – stanęła za nią i delikatnie starała się wydobyć grzebień.
- Dali mi mnóstwo tego typu pierdół, więc pomyślałam, że spróbuję.
- Czekaj, czyli ty... nigdy wcześniej się nie czesałaś?
- Ostatnio w laboratorium.
- Nie obraź się, ale to widać. Kiedy cię poznałam myślałam, że jesteś jedną z tych, które całkowicie o siebie nie dbają, bo i tak umrą – przeprosiła, gdy niechcący pociągnęła ją za włosy.
- Chyba mało kto dba teraz o fryzurę, co?
- To zależy od osoby. A tak w ogóle... – przybrała ten swój specyficzny ton. – Zdradzisz mi imię pana lub pani powód, dla którego postanowiłaś o siebie zadbać?
Kasamia przewróciła oczami:
- Nie robię tego dla nikogo. Może dla siebie. Może z nudów.
- A jesteś przekonana, że być może... nie odpierasz uczuć?
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasía"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...