Rozdział 18

331 43 8
                                    

Pierwszą rzeczą jaką zrobiła Kasamia po ocknięciu się z amoku było zwymiotowanie - wszędzie wokół unosił się mdły zapach krwi i rozkładu.

Otworzyła oczy i przetarłszy usta rękawem, podniosła się chwiejnie, by zobaczyć stos zmasakrowanych, gnijących ludzkich ciał, porozrzucanych bezładnie dookoła niej. Niektóre nie były nawet kompletne.

Natychmiast zebrało jej się na łzy, ale nie z powodu tych ludzi. Nie żałowała tego, co zrobiła. Zabijanie samo w sobie było okrutne, ale to byli ludzie - plaga tego świata, gatunek, który musiał wyginąć, aby inni mogli żyć. Płakała, bo znowu mogła myśleć o Arii.

Odetchnęła.

- Odebraliście mi całą rodzinę... - jej głos niósł się na wietrze. - Czego tak naprawdę chcieliście dokonać? - zamknęła oczy, a jej serce przyśpieszyło z nawracającego gniewu. - Zasłużyliście na wszystko, co wam zrobiłam.

Naprawdę nie miała pojęcia, jak długo tkwiła w amoku, ale teraz wiedziała jedno... nie zamierza przestać.

Nie była gotowa znów zmierzyć się z tym bólem. Wgryzła się więc w ogon i z całych sił zacisnęła na nim zęby. Piorunujący ból przeszedł po całym jej kręgosłupie, a krople krwi zrosiły trawę.

Zakręciło jej się w głowie, ale nie przestawała dopóki przed jej oczami ponownie nie zjawiła się ciemność.

֍🦋֍

Lukas chciał tylko w spokoju zjeść i wrócić do Burzy.

- Jestem taka wykończona!

- Te dzieciaki ciągle płaczą!

- I jeszcze te jaskinie, są takie niewygodne. Wiadomo, że laboratorium to pięciogwiazdkowy hotel nie był, ale przynajmniej żadna skała nie wżynała mi się w tyłek!

- Właśnie, a nocami jest tak strasznie zimno!

- Większość maluchów już złapała katar.

- Nie tylko maluchy, zaczęło coś łapać.

- Moje ubrania to zniszczone śmieci.

- Mnie od tamtego dymu, wciąż drapie w gardle! I chyba pogorszył mi się wzrok.

Lukas zmarszczył brwi i starał się zachować spokój. Czy on miał nad głową napisane: „Jeśli coś ci nie pasuję, to tutaj złóż skargę"?! Dlaczego nie mogli się po prostu odczepić i zająć swoimi problemami? Czy nie rozumieli, że nie był cudotwórcą, który naprawi cały świat pstryknięciem palcami?

- Co mam zrobić? - zapytał, przerywając ich niekończącą się paplaninę.

- Doradź nam.

- Powiedz, co robić.

Z otworu jaskini położonej najniżej rozległ się głośny płacz, który po sekundzie zmienił się w chór wrzeszczących niemowląt:

- A przez chwilę było cicho... - gderała, wyraźnie niezadowolona Kiko.

- Czy one mogą choć chwilę nie płakać?! - dołączył się jeden z trojaczków. Lukas naprawdę nie potrafił stwierdzić który.

- Uciszcie je, albo pójdę tam i uciszę je raz na zawsze! - zagroziła Kira, a mutanci odsunęli się od niej z niepewnością. Przez ostatnie kilka dni, nasłuchał się tyle nieprzyjemności na jej temat, że właściwie nie mógł być pewien, czy mówi poważnie.

Fuzja najwyraźniej też nie była, bo chyłkiem wymknęła się z grupy i czmychnęła w stronę jaskini. Za nią z dużo mniejszym entuzjazmem poszły dwie pozostałe matki z R.O - Dara i Mora - tak naprawdę nie miał pewności, co do imienia tej drugiej, ale kilka razy słyszał, jak w taki sposób zwraca się do niej Fuzja. Sama Mora zaś w ogóle nie mówiła, choć inne matki twierdziły, że nie jest niema.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz