Rozdział 83

124 20 66
                                    

- Podobno nazywali go Pierwszym – odetchnął cicho, a następnie zachichotał. – Wiem, bardzo oryginalnie. Nazwali go tak, ponieważ był pierwszym stworzonym mutantem, który przeżył dłużej, niż kilka dni. Zmarł na krótko przed piątymi urodzinami.

- Czy to naprawdę... – wskazała na zdjęcie, nie wiedząc jak dokończyć.

- Tak, to Ernest Cold we własnej osobie. Ciężko uwierzyć, co nie? Kiedy go poznałem był już zgrzybiałym piernikiem. Mimo to, zyskiwał przy bliższym poznaniu. To on dał mi to zdjęcie. Pierwszy był dla niego, jak syn. Niektórzy twierdzili, że Ernest nie odstępował go na krok, a mały, mały go po prostu uwielbiał. Bardzo przeżył jego śmierć.

Kasamia przyjrzała się zdjęciu. Przez chwilę nie wiedziała jak się z tym czuć. Później przemówiła do niej wściekłość. Zgniotła fotografię w dłoniach, a zaciśniętą pięść wyciągnęła przed siebie i upewniając się, że patrzy, pozwoliła upaść jej na podłogę.

- To niczego nie zmienia – znowu nie rozpoznała własnego głosu, ale tym razem dlatego, że brzmiał ochryple i sztywno. Mogłaby się założyć, że ludzie właśnie w taki sposób wyobrażali sobie głosy demonów. – Nie obchodzi mi, że Lo- Ernest był kiedyś inny i że może, ale tylko może, kochał jednego z nas. Liczy się tylko to co zrobił później, jak mało serca okazał mnie i mojej rodzinie, traktując nas jak przedmioty. Łamiąc umowę ze mną i podając Arii truciznę, bo w jego mniemaniu była niewystarczająca. Nie wiem co próbowałeś osiągnąć, Kliku, Alanie Gryflee, ale poniosłeś porażkę.

Jego twarz opadła:

- Nie oczekuję, żebyś komukolwiek wybaczała i zapominała. Chcę tylko, żebyś poznała prawdę. Czy nie tego zawsze chciałaś?

- Mów.

- To nie śmierć Pierwszego zmieniła naukowców i przyczyniła się do napisania zasady o nieprzywiązywaniu się do mutantów, ale fakt, że Pierwszy uznawany był za największy sukces i wzór do naśladowania. Tworząc kolejnych mutantów sugerowano się bowiem jego DNA. Domyślasz się pewnie, że to nie skończyło się dobrze. Nowi mutanci, którzy byli dla swoich opiekunów jak dzieci, w istocie żyły dłużej, ale... cóż, żaden nie dożył dojrzewania. Ich błąd rozpoczął ogromną falę śmierci i w następstwie żałoby. Eksperyment został zawieszony na rok, a później nic nie było już takie samo – westchnął. – Połowa naukowców zrezygnowała, a ci, którzy zdecydowali się zostać i kontynuować badania ustalili zasadę o nieprzywiązywaniu się. Ten dystans miał istnieć tylko do czasu, aż zyskają pewność, że osiągnęli sukces, ale, jak pewnie wiesz, takich rzeczy nie można przewidzieć. Jedni mutanci żyli i mieli się świetnie, inni chorowali, a jeszcze inni ginęli w walkach, bo mierzyli się ze zbyt niestabilnym przeciwnikiem. Powstrzymywanie tego nie miało sensu. Nawet gdybyśmy to robili, słabi i tak koniec-końców ginęli.

Kasamia była niepocieszona:

- Więc chcesz mi powiedzieć, że bawiliście się nami i niszczyliście nasze dusze, bo to pomogło oszczędzić wasze?! Bo wasze życie jest cenniejsze od naszego?! Bo usypialiście słabych, by ich nie poznać i oszczędzić sobie bólu w przyszłości, gdy zginą w honorowej walce, albo pokona ich choroba?! – wrzeszczała, plując na niego przy każdym słowie. – To co powiedziałeś NICZEGO nie zmienia. Potwierdza tylko to, w co wierzyłam. To, że dla was, zawsze byliśmy gorszym gatunkiem, który można sobie eksterminować do woli, kiedy zajdzie taka potrzeba. Uważaliście siebie za bogów, a nas za wiernych, którzy mają tylko słuchać albo ginąć. – Nigdy nie nienawidziła naukowców bardziej niż teraz.

- Spokojnie, nie ma potrzeby się-

- WYNOŚ SIĘ! – Kasamia sięgnęła po najbliższy przedmiot i cisnęła nim. Było to coś małego i trafiło go w twarz. – JUŻ! – sięgnęła po kolejny. Klik zaczął się wycofywać. – PRECZ!

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz