Iskierki podekscytowana zatańczyły na jej ciele, kiedy następnego dnia wieczorem, Lodowiec stanął w drzwiach z obiecanym lekarstwem. Przez chwilę naprawdę wątpiła, że tego dożyję, ale stało się! Był tutaj i zaraz wszystko będzie dobrze. Aria wyzdrowieje - uratowała ją.
Ale za jaką cenę? - odezwał się zdradliwy głosik w głowie. Owszem, całkowita lojalność i bezwarunkowe posłuszeństwo brzmiały okrutnie. Zwłaszcza, że znała ich od urodzenia, a teraz mogli zmusić ją dosłownie do wszystkiego, ale... jeśli dzięki temu Aria przeżyję, to i tak warto.
- Aria, Aria! - wołała, potrząsając nią aż otworzyła oczy i usiadła. - Mam lekarstwo, będziesz żyła! Wszystko będzie dobrze. Mówiłam, że nie umrzesz!
- Co? - wydawała się zdezorientowana, spojrzała najpierw na nią, później na napełniającego strzykawkę naukowca. - Oh, Kasamia... - dlaczego wydawała się smutna? Przecież wszystko się udało! To pewnie z bólu tak się krzywi.
Jej brązowe włosy były rozczochrane i matowe, twarz pobladła, a oczy zaszklone bólem. To wszystko jednak, zaraz się skończy i całe szczęście, bo coraz trudniej było oglądać ją w takim stanie. Na sam widok krajało się serce.
Lodowiec podszedł ze strzykawką:
- Połóż się - przyklęknął przy niej, a Kasamia przysunęła się, żeby patrzeć i móc potrzymać siostrę za rękę. - Za chwilę wszystko się skończy.
- Tak się cieszę, zaraz wszystko będzie jak dawniej! - nie potrafiła, a nawet nie chciała ukryć swojej radości. - Będziemy nierozłączne! Będziemy-
- WN04, cisza - Lodowiec zmroził ją wzrokiem. - Muszę się skupić - wyjaśnił.
- Oczywiście! - przytaknęła.
Kasamia utkwiła spojrzenie w siostrze, której wyrazu twarzy nie potrafiła odczytać. Prawdopodobnie była zbyt słaba, żeby się uśmiechać. Aria śledziła wzrokiem każdy ruch Lodowca, kiedy ten podwinął jej rękaw, a następnie wbił strzykawkę. Kiedy skończył odsunął się i ją wyrzucił, w międzyczasie odnotowując coś w maleńkim notatniku.
Przez krótką chwilę, obie siostry utrzymywały kontakt wzrokowy, ale po minucie starsza z nich zamknęła oczy. Oddech Arii stał się cięższy, a później zwolnił. Zacisnęła dłonie, a kiedy po kolejnej minucie otworzyła oczy, było w nich tylko i wyłącznie przerażenie.
Kasamia uśmiechnęła się do niej głupio. Prze-szczęśliwa, że nareszcie widziała skutki działania leku i że Lodowiec jednak jej nie oszukał.
Ręka Arii drżała, kiedy złapała i mocno ścisnęła jej dłoń. Mutantka wzięła jeszcze jeden szorstki oddech, zanim spojrzała jej w oczy i powiedziała:
- Nigdy... - wzięła szorstki oddech. - Nigdy nie bądź taka, jak oni - to było wszystko; potem jej głowa opadła, a dłoń wyślizgnęła się z jej dłoni.
- Aria? - szepnęła zdezorientowana, a nie doczekawszy się odpowiedzi, złapała jej dłoń, ale ta była taka bezwolna. Nagle odniosła wrażenie, że ciepło ucieka z jej ciała. Ale... to było normalne, prawda? Tak działa lekarstwo? Ona zaraz się obudzi, prawda? - Aria? - nacisnęła nieco mocniej, ale wciąż bez odpowiedzi. - Aria?! - jej oddech przyśpieszył. - Aria! Obudź się, jesteś zdrowa! Aria! Naukowcy ci pomogli, błagam! Nie wygłupiaj się!
Ona nie żyję - szeptał jej umysł, ale ona wyparła tę wiedzę. - Ona żyła, musiała żyć! To tylko chwilowe, za chwilę się obudzi! Na pewno. To nie działo się naprawdę. Nie mogło... Tak działało lekarstwo.
Zimno oblało jej kości i ciało. Czego właśnie była świadkiem? O co chodziło? Dlaczego ona się nie ruszała?
Klatka piersiowa Kasamii zaczęła unosić się i opadać w panice. Oddychała ciężko, jej oczy rozszerzyły się trzykrotnie ze strachu. Ona nie żyje - powtórzyło jej serce, kiedy nos potwierdził znajomy zapach. Zapach śmierci. Czuła go już wcześniej, kiedy umarli rodzice, ale czuła go zaledwie przez chwilkę i... czuła głównie krew, a teraz... teraz czuła to naprawdę wyraźnie i aż ją zemdliło.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...