Rozdział 6

435 50 32
                                    

Dzisiejszy dzień w porównaniu do pozostałych, zaczął się dla Kasamii wyjątkowo dobrze. Po pierwsze, treningi walki zostały odwołane na najbliższe kilka dni z powodu jakiejś tam awarii (nie dopytywała o szczegóły), a Lukas był tym faktem, oczywiście zdruzgotany.

Ona jednak się cieszyła i to nie tylko dlatego, że były bolesne i nieznośne, ale także dlatego, że podczas ostatniego coś sobie naciągnęła i nadal bardzo bolała ją lewa ręka.

Poranek był przyjemny, na dworze było ciepło i po raz pierwszy od dawna nie obudziła się z czerwonym nosem. Wielkimi krokami zbliżało się lato i choć z doświadczenia wiedziała, że tutaj w górskich rejonach nie doświadczy upałów, ocieplenie i tak było przyjemne.

Kasamia zaczęła dzień od zabawy z ojcem. Nie wiedziała skąd, ale skądś wygrzebał starą piłkę tenisową, którą rzucali między sobą do czasu, aż naukowcy przyszli, żeby zabrać jej rodziców na kolejne badania.

Od tego czasu było raczej nudno. Lukas spał, a Aria czytała kolejną książkę. Ona zaś siedziała w kącie i melancholijnie odbijała tą samą piłkę tenisową. Nawet nie wiedziała kiedy straciła kontakt z rzeczywistością, ani jak długo to trwało.

- Hej Kasamia, chcesz w coś zagrać? - z odrętwienia wyrwał ją głos Lukasa. Zaskoczona obróciła się w jego stronę i całkiem zapomniała o piłce, która w zamian uderzyła ją w głowę. - Auć! To musiało boleć! - brzmiał na rozbawionego.

- Nic mi nie jest - zapewniła, nadal masując obolałe miejsce. Na szczęście uderzenie nie było na tyle mocne, żeby zostawić ślad. - W co chcesz zagrać?

- W potwory i wybawców! - miał już przygotowaną odpowiedź. - Ty będziesz wrednym Dympirem, który chcę pozamieniać wszystkich w kamień, a ja wybawcą, który ma go powstrzymać - mówił, niezrażony jej skwaszoną miną.

Potwory i Wybawcy były grą, którą wymyślili wspólnie kilka lat temu, kiedy jeszcze we wszystkim się zgadzali. Streszczając, potwory zawsze były w gorszej sytuacji i chociaż kiedyś się wymieniali, teraz Lukas za każdym razem chciał być wybawicielem, a ona miała szczerze dość zbierania siniaków i słuchania jego przechwałek.

- Co? Co jest? - wreszcie zauważył jej minę.

Kasamia przewróciła oczami w odpowiedzi - w całej tej aferze z brakiem treningów, brakowało jej wyłącznie Estera i Kipiti, którzy choć nie raz zaleźli jej za skórę, to przynajmniej szanowali jej zdanie i nigdy nie kazali grać roli popychadła. Lukas tylko ją denerwował, a cała więź, która jeszcze niedawno ich łączyła wydawała się zapomniana i odległa jak sen.

Jak to możliwe, że kiedykolwiek byli ze sobą, tak blisko?

Nie mogła jednak powstrzymać myśli, że brakuje jej tych wszystkich godzin, które niegdyś spędzali na zabawie. Zmusiła się więc do optymizmu i zamiast odwarknąć, powiedziała:

- A może zagramy w chowanego? No wiesz, dla odmiany?

Lukas tylko parsknął śmiechem:

- Najpierw musiałbym odciąć sobie nos! Wyczułbym twój zapach na kilometr! To zbyt proste.

- No to... może w berka?

- Nawet nie zdążę nabrać rozpędu - przewrócił oczami. - Za mało tu miejsca i za dużo gratów. To jak, gramy już? Wymyśliłem świetną taktykę!

- Rzuty do celu? - zignorowała go.

- Chyba tobą! - rzeczywiście nie było tu zbyt wiele rzeczy, którymi można by rzucać, ale mimo to z irytacji, aż drgnęła jej powieka.

- Kalambury? - to była jej ostatnia propozycja.

- To dla dzieci - machnął ręką, całkiem ją lekceważąc.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz