Rozdział 24

224 36 8
                                    

Jak to jest, że kiedy mam milczeć, to mi się nie zamykacie, a kiedy chcę mówić, milczycie jak grób? – Burza wiedziała, że to nierozsądnie złościć się na własne usta, ale mimo to i tak się złościła.

Wyznanie komuś uczuć nie może być takie trudne!

...A może, może?

Pewnie to przez to, że miała wyrzuty sumienia. Nie powinna wykorzystywać Kasamii, jako powód, by spędzić trochę czasu, sam na sam z jej bratem. To było nieuczciwie i trudne dla nich obu i choć Lukas się do tego nie przyznawał, wiedziała, że konflikt i zerwany kontakt z siostrą bardzo go ranią. W końcu nie mieli już na świecie nikogo innego. Oczywiście, nie potrafiła dokładnie pojąć, łączącej ich więzi. Nigdy nie miała rodziny i naturalnie nie miała do kogo się przywiązać. Samo pojęcie „dorastania razem" było jej obce, bo odkąd tylko pamiętała, była podrzucana jak kukułcze jajo; z oddziału na oddział i od mutanta do mutanta, aż w końcu w wieku 6 lat trafiła na Kipiti i tak już jakoś zostało.

Teraz szła przez las z Lukasem u boku i próbowała wymyślić, jakby mu tu powiedzieć, że go kocha...

Nie była specjalnie czujna, ale i tak wątpiła, że wpadną na Kasamię. Jani i kilka innych mutantów, prowadzących nocny tryb życia, doniosło jej, że widzieli jak kręciła się po lesie.

Ptaszki śpiewały, słoneczko wschodziło, poranna rosa zrosiła trawę – było idealnie, ale jej język postanowił zwinąć się w supeł i milczeć.

Lukas nie był o wiele bardziej rozmowny, wydawał się spięty. Chodził i rozglądał się bez przerwy. Tylko kilka razy przyłapała go na ostrożnym zerkaniu w jej stronę.

- Pogoda nam sprzyja – powiedział w końcu, posyłając jej niezręczny uśmiech. Oby tylko nie myślał, że jestem na niego zła. – Jest tak miło i ciepło... – ciągnął, a ona skinęła na zgodę. Jej język niestety nadal się nie rozplątał, a jak na złość, żołądek postanowił do niego dołączyć. – Cieszę się, że mamy lato. To oszczędza nam wielu zmartwień o głód, albo o zimno...

Po prostu mu powiedz!

- Kocham... – ich spojrzenia się spotkały, a ją obleciał strach. – Kocham lato! – No brawo. – Kto by nie kochał? Pięknie, miło, jest co jeść – zaśmiała się sztucznie i przyśpieszyła.

Co z tobą?! Przecież to twój przyjaciel! Uratował ci życie, możesz mu powiedzieć o wszystkim – zganiła się w myślach, udając, że przeszukuje krzaki w poszukiwaniu pułapek. W końcu ustalili, że po drodze będą się za nimi rozglądać... i o dziwo, jedną znalazła.

Były to zwyczajne metalowe szczęki.

Lukas zdążył już kawałek odejść, więc postanowiła zawołać do niego i ostrzec, że weszli na „teren zaminowany", ale ledwie zdążyła się do niego odwrócić, kiedy usłyszała krzyk, a chłopak wylądował w sieci – ta pułapka, całe szczęście była całkowicie niegroźna i szczerze, nie miała pojęcia co łowcy zamierzali nią osiągnąć. Wkurzyć ich?

- Burza! Pomożesz? – zawołał, jednocześnie rozpychając się w próbie wyprostowania i uwolnienia rąk.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy tylko przestała myśleć o wyznaniu mu uczuć, jej język rozplątał się i działał jak zwykle:

- A dostanę coś w zamian? – droczyła się.

- A od kiedy to ty jesteś taka interesowna? – roześmiał się i przekręcił, tak, aby być twarzą do niej. – Niech ci będzie, w zamian... – zamyślił się. – Hm... w zamian będziesz mogła nikomu nie mówić, że dałem się tak łatwo złapać, stoi?

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz