Rozdział 85

109 20 64
                                    

Na myśl, że miałaby pójść na spotkanie z Oleandrą, nabierała ochoty, żeby wysadzić całe to miasto w powietrze i zamieszkać w pustce, którą nosiła w sercu. Tyle że to też wymagałoby od niej zwleczenia się z łóżka.

Przeniosła spojrzenie na urządzenie, z którego wyciągnęła dzisiaj pierwszą od trochę ponad tygodnia, dawkę tłumiku. Wyświetlała się na nim godzina 09:56 – były umówione na dziesiątą, więc najwyraźniej się spóźni.

Albo nie przyjdzie w ogóle.

I tak by mnie znienawidziła.

Przewróciła się na drugi bok, plecami do nic nieznaczących cyfr.

Wiatr ma rację, lepiej będzie, jeśli się od niej odetnę.

Strata, czemu ty wciąż bolisz? Przecież kumplujemy się od lat – ironizowała w myślach.

Ktoś nacisnął na klamkę, a drzwi odchylały się z piskiem, aż ten ktoś pchnął je do końca. Kasamia przekręciła się, by zobaczyć kto to.

Mieczysława weszła do pokoju tyłem, ciągnąc za sobą wózek sprzątający. Gdy dostrzegła ją skuloną na łóżku, jej wyschnięte wargi odrobinę się rozchyliły.

- Kasieńko, dziecko, obudziłam cię? – Nie zdziwiło ją, że tak pomyślała. – Przepraszam, zdawało mi się, że Herman wspominał, że wychodzisz. Musiałam go źle zrozumieć.

Kasamia czekała, aż sprzątaczka się wycofa, ale najwyraźniej czekała na jakąś odpowiedź. Do tego wlepiała w nią spojrzenie jak matka w dziecko, które upadło i rozdarło sobie kolano.

- Miało mnie nie być, ale jestem – skwitowała, nie unosząc głowy.

Miecia posmutniała, zanim złapała się ramy łóżka, aby przyklęknąć i położyła dłoń na jej:

- Co się dzieje? Mnie możesz powiedzieć.

- Nic się nie dzieje – odparła, drżącymi ustami, dusząc łzy.

Milczała tak długo, że gdyby nie jej dotyk, zapomniałaby, że tam jest.

- Pamiętam, kiedy po raz pierwszy mnie złamano serce – rzekła po chwili. – Chłopak z sąsiedztwa, syn sąsiadów...

- To nie to – prychnęła. – Nigdy nie byłam w związku.

Miecia spojrzała na nią spod oka z matczyną mądrością:

- Miłość romantyczna nie jest jedyną, która łamie serca. To jak będzie, chcesz o tym porozmawiać? Co się wydarzyło, że nie poszłaś?

Kasamia się wahała.

- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, moje dziecko, możemy się po prostu przytulić. Zamknę drzwi, byś się nie troskała, że niechciane uszy słuchają – tak zrobiła.

- Miałam się spotkać z... przyjaciółką, ale nie poszłam.

- Dlaczego nie? Czyżby cię czymś uraziła?

- Nie, ale... – zacięła się, ale Miecia nie naciskała. Kasamia zastanowiła się jeszcze raz i pomału ułożyła słowa: – Nie mogę p-powiedzieć zbyt wiele, a-ale boję się, że ją stracę. Mam wrażenie, że wszyscy odwracają się ode mnie w momencie, kiedy dowiadują się k-kim n-naprawdę jestem i... i co zrobiłam. Moja własna siostra znienawidziła mnie, kiedy poznała prawdę.

- A czy miałaś wpływ na to, co wydarzyło się w przeszłości? Na to, z czego powodu cię skreślają?

- Ja... nie wiem, to skomplikowane.

Początkowo chciała zabić tylko naukowców, pod wpływem impulsu przyjęła, że wszyscy ludzie są tacy sami i podjęła decyzję o wybiciu ich, ale wciąż... przez większość czasu była w amoku i nie panowała nad sobą. Ale amok to podświadomość. Musiała tego chcieć, że uznała to za priorytet.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz