- A co jeśli się nie obudzi? - zasugerowała półszeptem.
- Musi się obudzić! - odwarknął, choć wiedział, że nie powinien. Kipiti tylko martwiła się o swoją współlokatorkę. - Nadal oddycha. Musi tylko... trochę odpocząć.
- No... nie wiem, te rany na jej nogach są naprawdę paskudne i ciągle krwawią. A jeśli zaraz się nie ocknie, nie będzie mogła użyć regeneracji.
- Przecież wiem! Daj mi myśleć.
Kipiti zamilkła, a on wreszcie mógł skupić się na Burzy. Odkąd tylko odkopał ją i wyniósł z laboratorium, nie odzyskała przytomności. Jej łydki były pokryte głębokimi ranami, a skóra wokół spalona - może to i lepiej, że była nieprzytomna. Problem jednak polegał na tym, że nie miał bladego pojęcia, jak jej pomóc i po raz pierwszy od dawna czuł, że potrzebuje naukowców.
Zamknął oczy i próbował myśleć. Niestety szumu rozmów, krzątających się w tle mutantów w ogóle nie pomagał mu się skupić.
Wziął ją w ramiona i zrobił jedyną rzecz, jaka przyszła mu do głowy - zabrał stamtąd. Nie wiedział dokąd idzie, ale znał podstawy pierwszej pomocy na tyle, żeby wiedzieć, że powinien przemyć jej rany i znaleźć coś nowego, co nada się na opatrunek.
Szedł przez sam środek lasu, ledwo widział i był zbyt zdenerwowany, aby nasłuchiwać. Można więc powiedzieć, że szedł na oślep. Nic dziwnego więc, że dopiero po kilku, a może nawet kilkunastu minutach zdał sobie sprawę, że szum rozmów nie zniknął:
Odwrócił się i zauważył, że wszyscy idą za nim:
- Ymm... Pomóc wam w czymś? - zapytał zaskoczony i niepewny jak się zachować.
- Straciliśmy dom - odezwał się ktoś obcy.
- I? - dopytywał.
- Nie mamy gdzie się podziać.
- Nie wiemy, co mamy robić.
- Laboratorium spłonęło.
- Co mamy robić? Gdzie pójść?
- Wszyscy zginiemy! - rozpoznał płaczliwy głos Pianki.
- Słuchajcie, jesteście wolni - przypomniał, nie robiąc na nikim wrażenia. - Róbcie co chcecie, lećcie gdzie chcecie... Pozwiedzajcie coś może, znajdźcie jakąś kryjówkę, zbudujcie sobie schronienie, czy coś... - kiedy mówił, kilkoro mutantów odłączyło się od stada i odleciało.
Lukas odetchnął i postanowił cieszyć się tym małym sukcesem. Niestety okazało się, że świętował przedwcześnie, bo ci wrócili po paręnastu sekundach:
- A gdzie powinniśmy szukać schronienia?
- I z czego zbudować kryjówkę?
- W tej ciemności nie widzę własnego nosa!
- Co zrobimy, kiedy spadnie śnieg?
- Co będziemy jeść?
- A co jeśli dopadną nas Dympiry?
Lukas cofnął się o krok:
- Wow! Wy naprawdę nie potraficie myśleć samodzielnie - parsknął, próbując ich wyminąć, ale ci bez przerwy krążyli i zadawali natrętne pytania. Jego nerwy były na skraju wytrzymałości. - Cisza!
Wszyscy zamilkli.
- Tak? - przed szereg wyszła mutantka o lekko siwych włosach i pomarszczonej skórze. Lukas spojrzał na nią pytająco, a ona wyjaśniła: - Wołałeś mnie.
- Nie, kazałem wam być cicho.
- Nie, nie, nie - upierała się. - Dobrze słyszałam, wołałeś: „Cisza", to moje imię.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasia"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...