Rozdział 70

108 21 5
                                    

Kilka dni później czuła się już o wiele lepiej. 

Feniksa chwilowo zrezygnowała z przesłuchań, a kiedy siniaki i obtarcia po poprzednich się zagoiły, pojawiające się od czasu do czasu bóle głowy i nudności nie były już takim wielkim problemem. Gdyby tylko zapanowała nad stresem w ogóle by ich nie miała, ...ale chyba musiałaby być rąbnięta, żeby się nie stresować.

Kiedy wczoraj mu o tym opowiedziała, Wiatr ucieszył się i od razu zapowiedział dzisiejszy atak. Kasamia nie była zachwycona, ale i tak postanowiła przytaknąć, żeby uniknąć pytań. Na dzisiaj umówiła się z Oleandrą. A Wiatr nie pochwalał tej znajomości, dlatego nie mówiła mu, oraz unikała myślenia o tym w jego towarzystwie.

- Dostałam przepustkę na jutro i planuję ją wykorzystać – powiedziała mu wczoraj, a on wtedy gestem zachęcił ją do kontynuowania: – To nic takiego, po prostu chwila wytchnienia od SOON.

- Więc... zgaduję, że mam się wstrzymać z Dympirami do twojego powrotu? – nie wyglądał na zachwyconego, ale przynajmniej skorego do akceptacji.

- Nie... musisz, obojętnie mi – speszyła się, bo gdyby powiedziała prawdę, bankowo chciałby wiedzieć gdzie i z kim idzie. Taki już był.

- Dobrze, byleś się znowu nie przeziębiła. Temperatura spada ostatnio poniżej dziesięciu – pożegnał ją pocałunkiem w dłoń i od tego czasu go nie widziała.

Dochodziła 10:00 i właśnie szła na spotkanie z Oleandrą. Poza budową, zazwyczaj spotykały się w bibliotece, albo kawiarni. Dzisiaj akuratnie umówiły się do muzeum. Był to pomysł Rudej N i choć Kasamia nie była znana z dzielenia się czymkolwiek, to Oleandra najwyraźniej miała talent do zadawania odpowiednich pytań, bo niezwykle szybko wyciągnęła od niej, że interesuje się historią wojny i starą przepowiednią.

Kasamia od dziecka uwielbiała słuchać o Żywiołach i wojnie. W każdym razie, teraz kierował nią trochę inny cel. Chciała wiedzieć, jaką odgrywa rolę...

Przechodząc przez ulicę w stronę miejsca spotkania z daleka widziała rudo-czerwone włosy Oleandry... oraz brązowe futro jej psa, Pysia.

- To... chyba zmieniły nam się plany? – z rękami w kieszeni, skinęła na czworonoga.

- Tak, mój ojciec... od tak dawna nie było ataku, że chodzi cały poddenerwowany i najchętniej to w ogóle nie wypuszczałby mnie z domu. Dał mi ultimatum, że albo biorę Pysia, albo nie wychodzę.

- Jakby pies mógł ocalić cię przed Dympirami – parsknęła.

- I on w to wierzy i ja czuję się odrobinę bezpieczniej – Oleandra zachichotała niezręcznie, jedną ręką nerwowo drapiąc psa za uszami.

- W porządku, to-

- Nie musimy zmieniać planów! – przerwała piskliwie. – Pysio był kiedyś w policji, to ułożony zwierzak, więc nie powinno być problemu.

Kasamia spoglądała na nią, powątpiewając:

- A masz na to jakieś zaświadczenie? – zapytała, w odpowiedzi otrzymując błyszczącą kartę z danymi psa i pieczęciami, które mówiły, że zwierzak jest wyszkolony i nieagresywny w stosunku do cywilów. – Okej, a tak szczerze, to myślałam, że blefujesz. Skoro naprawdę był w policji, to jak to się stało, że trafił do ciebie?

Oleandra nagle zarumieniła się i spięła:

- T-To mój tata załatwiał, ja... nie znam szczegółów – pisnęła, chowając twarz w dłoniach. – W-wiesz policja zajmuje się drobnymi przestępstwami, ale tak naprawdę to SOON trzyma wszystko w garści. Myślę, że po prostu nie był im już potrzebny – zakończyła równym tonem.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz