Rozdział 88

103 18 66
                                    

Kasamia czerpała z otaczającego ją, zielonego krajobrazu. Słuchała ćwierkotania ptaków, dobiegającego z głośników umieszczonych za wielkimi ekranami, wdychała rozpylony kwiatowy zapach i wmawiała sobie, że to prawdziwe. Stawiała krok za krokiem na małej bieżni, nie patrząc pod nogi, byle nie rozwiać iluzji.

Nie chciała sprawiać przykrości Oleandrze, która to zaproponowała, ale to miejsce nie umywało się do prawdziwego lasu.

Były w Domu Sportu. Czasami tu przychodziły, by zabić trochę czasu. Obchodziły różne atrakcje, o których myślały, że mogą im się spodobać. Czasami kończyły zadowolone, czasami nie. Jednak zawsze, szerokim łukiem omijały strzelnice.

Przymknęła powieki i pozwoliła orzeźwić się podmuchowi wiatraków. Chłodne powietrze na skórze, pomagało oczyścić umysł. Potrzebowała tego, by nie myśleć dłużej o tym chaosie, który panował w SOON od czasu dołączenia do drużyny nowego członka. Paradoksa.

Otworzyła oczy i zerknęła na idącą obok Oleandrę.

- Mam nadzieję, że to już koniec – powiedziała. Od ich ostatniego spotkania minął tydzień, a wszystko to z winy szefa Rudej, który kazał jej robić nadgodziny. – Co tam się u ciebie działo w ogóle?

- Też mam taką nadzieję – zamyśliła się. – Mieliśmy kilku nowych i trzeba ich było wprowadzić. Ciągle wynikały z tego jakieś problemy, a domyślasz się chyba, kto musiał naprawiać ich błędy? – wskazała na siebie. – Ale to nieważne, szkoda słów. Opowiadaj lepiej, co u ciebie? Ojciec wspominał, że w SOON też się działo.

- Dzieje się, ale w większości nie jestem wtajemniczona – przewróciła oczami. – Nie żeby mi zależało.

- Jest takie przysłowie: „Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz".

- Taką logiką to muszę za dużo wiedzieć. Kiepsko sypiam.

- Witaj w klubie, nie pamiętam, kiedy ostatnio przespałam całą noc – na jej twarz, wkradł się uśmiech. – Właśnie, widziałam w wiadomościach, że macie nowego. Wymiatał podczas ostatniego ataku. Nie chwaliłaś się.

- Niby czym? Nowy w AŻ to nie mój interes. Na dobrą sprawę, mimo że wprowadził się dosłownie naprzeciwko, wiem tyle co ty – wzruszyła ramionami. Naprawdę nie było o czym mówić. Paradoks mówił jeszcze mniej niż ona, a przez większość czasu chodził w słuchawkach.

- On też mieszka w SOON? – oczy jej rozbłysły. – Jest w twoim typie?

- Czytasz za dużo romansów – prychnęła. – Nie dotarło do ciebie jeszcze, że nie jestem... – ściszyła głos. – Człowiekiem?

Oleandra wzruszyła ramionami, próbując stłumić uśmiech.

- Przestań wreszcie z takimi tematami – kontynuowała. – Powiem ci to, co kiedyś powiedziałam Burzy, mianowicie, że mnie nie jest pisana miłość, więc na litość Żywiołów, przestań mnie swatać.

- Taka moja natura – zachichotała. – Nie wiń mnie. Przypływ jest już zajęty, a Zefir... ciut dla ciebie za stary, ten nowy to w zasadzie jedyny, z którym mogę cię shipować. Chyba, że gustujesz w starszych.

- Ja w nikim nie gustuje – zrezygnowana przeciągnęła dłonią po twarzy. – Narzekajmy na coś innego, grzecznie proszę.

- Jasne, ale... – przesunęła spojrzeniem w dół. – Nie bolą cię nogi? Chodzimy już tak półtorej godziny. Może zgarniemy coś chłodnego do picia?

- Wyjdźmy przed budynek, nałykasz się trochę śniegu – zaśmiała się krótko, podczas gdy Oleandra spojrzała na nią z udawanym wyrzutem. – No co? Muszę oszczędzać! Ostatnio tyle korzystamy, że prawie wyczerpałam konto.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz