W rzadkich momentach w przeszłości, gdy akceptowała swoją rolę w przepowiedni i rozmyślała na jej temat, oczami wyobraźni widziała odległą przyszłość oddaloną nie o miesiące, nie o lata, ale o dekady. Dekady niweczenia pomniejszych planów, aby finalnie stanąć do ostatecznego starcia. Zdecydowanie nie spodziewała się, że wszystko potoczy się tak szybko, oraz że po dopełnieniu proroctwa pozostaną jakiekolwiek wątpliwości. To było słowo... wola bóstwa! Czy wypełnienie go nie powinno przypadkiem wszystkiego rozwiązywać?!
Cóż, proroctwo się wypełniło: Kasamia opowiedziała się po jednej ze stron, księżyc odbił światło słońca... Problem polegał na tym, że ilekroć nie recytowała treści, nie potrafiła odnaleźć fragmentu, który obiecywałby im zwycięstwo. Mowa była jedynie o decyzji – i to właśnie przerażało ją najbardziej. Wciąż mogli przegrać i niestety zrozumiała to za późno. Dopiero, gdy Wiatr rozpłynął się po wykrzyczeniu wszystkich obelg i gróźb.
Nie zdążyli zareagować.
Ale czy można ich było winić? Chyba nikt nie spodziewał się takiego wybuchu po spokojnym, wiecznie kontrolującym sytuację Wietrze.
Wszystkich zamurowało, a od Ognia, Wody i Roślinności dodatkowo emanowało rozgoryczeniem wywołanym zdradą. Były to wprost idealne warunki do wykiełkowania paniki, a w następstwie także chaosu.
Niektórzy już teraz zaczęli się im poddawać, krążąc, drżąc i mamrocząc, podsycali niepokój innych, którzy z coraz to większą niepewnością spoglądali na mające zapewnić im bezpieczeństwo Żywioły.
- Co... co teraz będzie?
Nigdy wcześniej nie słyszała Promet, brzmiącego tak... maleńko.
Ona też czuła się maleńka, ...nieprzygotowana.
Moc, siła... to ciepło, cokolwiek to było; coś co wcześniej sprawiło, że poczuła się tak pewnie... ten twardy grunt, zastąpiono mostem ze szkła, powieszonym nad pięćset metrową przepaścią. A jakby tego było mało, nie tylko miała po nim przejść, ale i przeprowadzić całe miasto.
Jeśli runą, odpowiedzialność ją zmiażdży.
Kasamia zacisnęła dłonie, zmuszając się do wyrównania oddechu.
Chaos wybuchł w momencie, gdy jeden z agentów nie wytrzymał napięcia i zaczął przewracać krzesła, a później stoły, przeklinając wszystkich po kolei: Kasamię za to, że się wtrąciła. Żywioły, bo straciły moce, oraz adeptów – że do tego dopuścili. Dwóch innych przyłączyło się do niego, a Herman z pomocą wstrząśniętej Feniksy starał się zapanować nad zamętem.
Tymczasem Kasamia z Prometem i Życiem u boku, nadal gapiła się na księżyc. A ten z kolei zsuwał się już powoli z powierzchni słońca. Całe szczęście, nie sprawiło to, że Żywioły ponownie stały się niewidzialne. To co zrobiła było permanentne. Ale i tak bezużyteczne.
Może mogła zdziałać więcej? Podczas tego zaćmienia... czuła się taka silna, niepokonana... może mogła więcej? Może mogła zabić Wiatr i przywrócić moce Żywiołom? Może mogła, ale z tego nie skorzystała. Może. Nigdy się nie dowie.
- Dość tego! Wszyscy spokój! Wnukowicz, odstaw ten toster! – głos Hermana przebił się ponad wszystkie pozostałe. – Ogłaszam stan najwyższej gotowości. Wszyscy zdolni do walki żołnierze, a także agenci zobligowani są działać zgodnie z protokołem awaryjnym X16! Byle szybko! Nie możemy pozwolić sobie na minutę zwłoki! W każdej chwili możemy zostać zaatakowani! – odwrócił się i skinął na swoją prawą rękę i ojca Oleandry.
William odwzajemnił skinienie, a następnie zza marynarki wyciągnął maleńki pilot z kilkoma przyciskami. Wcisnął wszystkie, włączając kolejno: alarm i metalowe rolety zewnętrze okien i drzwi. Prawdopodobnie zrobił o wiele więcej, ale tylko tyle była w stanie dostrzec.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...