Rozdział 104

84 13 24
                                    

Zdjęcie ze stand-uperami i zdjęcie z dzieciakami z ośrodka. Wpatrywała się w nie tak długo, że obudzona w środku nocy, z zamkniętymi oczami byłaby w stanie opisać je i nie pominąć przy tym żadnego szczegółu.

Chciałaby móc powiedzieć, że prześledziła każdy szczegół setki razy z jakiegoś innego powodu, ale naturalnie chodziło o Paradoksa. O jego uśmiech, o sposób w jaki lśniły jego oczy, oraz o to, jak niesprawiedliwie dobrze razem wyglądali.

Zachowywała się żałośnie – zadawała sobie z tego sprawę. Wrócili wczoraj późnym wieczorem, zasnęła od razu, ale po przebudzeniu się niespełna trzy godziny później... w zasadzie odliczała do świtu.

Nie zamierzam niczego zmieniać.

Itak nie moglibyśmy być razem. Nie powinnam tego chcieć. Promet nie tylko jest człowiekiem, ale też synem gościa, który chętnie powiesiłby sobie mój łeb nad kominkiem. To nie jest materiał na teścia.

Ach... gdyby tylko te rozsądne argumenty przemówiły także do jej serca. Coś tak czuła jednak, że kochałaby Prometa nawet, gdyby ten okazał się świnką morską. Wtedy przynajmniej wszystko byłoby prostsze.

Bredzę z niewyspania.

Odłożyła telefon i mrugała przez chwilę, by pozbyć się sprzed oczu białych plam.

Wybiła piąta. Wstała więc i przygotowała się na nadchodzący dzień, a piętnaście minut później, stała już pod drzwiami do pokoju Paradoksa. Jeszcze nie zdążyła dobrze zapukać, kiedy te otworzyły się na oścież, a on wciągnął ją do środka.

- Udało się! Widziałem ją! – wykrzykiwał, niemal podskakując z radości. – Wiem, że odradzałaś, ale spróbowałem. Początkowo bardzo nie chciała, ale ją oszukałem i wreszcie to zrobiła!

- O czym ty, do diabła, mówisz?

- O Życiu! Rozmawiałem z nią, dosłownie przed chwilą.

Kasamia rozejrzała się i dopiero wtedy ją spostrzegła. Życie niepewnie uniosła dłoń, a ona niezręcznie odwzajemniła gest. Wyglądało to tak, jakby nie potrafiły się zdecydować, czy chcą sobie pomachać, czy przybić piątkę na odległość.

- Czyli... ty też ją widzisz? – spytała z dozą ostrożności.

- Tak! A wiesz-

- To może ja was zostawię – Życie wstała i zaczęła oddalać się w pierwszym lepszym kierunku.

Kasamii ulżyło.

- Zostań jeszcze! – zawołał za nią, ale Życie najwyraźniej ogłuchła.

- Ona już tak ma – wyjaśniła, nonszalancko klepiąc go po ramieniu. – Kiedyś przywykniesz, a teraz... teraz chodźmy już na ten dach.

Jak powiedziała, tak zrobili.

- Tym razem niczego nie przemyciłeś? – rzuciła, gdy siadali, jednocześnie wzrokiem sprawdzając jego, niestety niewypukłe kieszenie.

Nie przychodziła tu dla jedzenia, ale jej mózg potrzebował wymówki.

- Nie miałem czasu, ale to chyba bez znaczenia. Ważne, że jesteśmy tu razem, żywi i zdrowi – przysunął się. – Co nie?

- Ta, może być – mruknęła, walcząc z ciepłem wpływającym na policzki. Paradoks przysunął się jeszcze ciut bliżej niej, co wywołało w jej głowie alarm. – Dystans, dystans – zaśmiała się, odpychając go. – Chciałeś czegoś, że się tak zbliżasz?

- Może... – odparł. – Tak w ogóle, to zapomniałem ci podziękować. Dziękuję, że powiedziałaś mi o Życiu. Okropnie było mi w tej niepewności. AŻ wreszcie nie będzie miało powodu, by mi nie ufać! Ale... jeśli mogę spytać, skoro wiedziałaś od samego początku, to dlaczego... – urwał, oczekując, że reszty się domyśli.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz