Rozdział 19

324 36 7
                                    

Przez chwilę Kasamia była świadoma przyśpieszonego bicia swojego serca, kiedy jej wściekłość nagle zderzyła się z czymś potężniejszym, co dosłownie wypchnęło ją z amoku.

Lukas kulił się pod nią; przytrzymywała go jedną ręką, podczas gdy druga, zastygła w powietrzu.

- Czyli jednak mnie nie zabijesz? Co za ulga - odetchnął w chwili, gdy zauważył jej przytomne spojrzenie i zmieszany grymas twarzy. Nie wydawał się przerażony, raczej rozbawiony. - Wiedziałem, że mnie rozpoznasz - odpowiedział na jej niezadane pytanie.

- I dlatego uznałeś, że to świetny pomysł, skradać się do mnie, kiedy jestem w amoku?! - puściła go i wycofała się na tyle, żeby mógł wstać.

To zdrajca. Zostawił cię, kiedy najbardziej go potrzebowałaś - jej mózg nie omieszkał jej tego przypomnieć, a serce na nowo wypełniła uraza.

Odwróciła się do niego plecami.

- Oh, daj spokój! Gdybym miał czekać, aż wreszcie wyjdziesz z amoku, chyba bym osiwiał - zbliżył się, na co warknęła. - Poza tym, wcale a wcale się nie skradałem, słowo bliźniaka!

Wolał cię zostawić, bo tak było mu wygodniej... - szeptał głosik. - Co z niego za brat? Jedną siostrę zostawił na pewną śmierć, a drugą bez wahania porzucił.

Klapnęła uszy i z kamienną twarzą, sztywno odmaszerowała między drzewa. Pojęcia nie miała, gdzie była. W pamięci z wydarzeń, które miały miejsce już po pożarze, miała jedynie pojedyncze kilkusekundowe sceny, gdzie budziła się w obcym miejscu, otoczona stertą zmasakrowanych ciał.

- Zaczekaj, dokąd idziesz? - Lukas podążał za nią.

- Jak najdalej od ciebie!

- Ale czemu?

- Bo mam cię dość.

- A co ja takiego zrobiłem? - nie brzmiał na przejętego. Choć z drugiej strony, nigdy nie traktował jej nastrojów poważnie.

Tuż za powiekami Kasamii zamigotały czerwone plamki, a oczy zapiekły od niewylanych łez. - Nic dla niego nie znaczysz... nie obchodzisz go. On szuka jedynie korzyści... zdradził cię... zostawił... - natrętne myśli krążyły jej po głowie, aż zapragnęła je uciszyć.

- Odejdź! - zahamowała i obróciła się tak gwałtownie, że omal na siebie nie wpadli. - Natychmiast!

- Chcę porozmawiać - nalegał.

Zamknęła oczy i szybko przeanalizowała wszystkie "za i przeciw".

- Jeśli twoja wypowiedź nie uwzględnia słów „przepraszam" i „błagam, wybacz, potwornie żałuję" to nie mam zamiaru cię słuchać - otworzyła oczy i dostrzegła, że jej brat wydawał się zdezorientowany; zmarszczył brwi i przechylił głowę:

- No dobra, ale nie wiem za co przepraszać - nie żartował.

- W takim razie, wróć jak się dowiesz! - zamknęła oczy i pozwoliła, aby zawrzała w niej furia. Chciała jedynie, jak najszybciej znowu popaść w amok. - A najlepiej wcale!

- Przesadzasz - machnął ręką. - Naukowcy cię skrzywdzili, tak samo jak nas wszystkich i to nie jest fajne, ale proszę nie wyładowuj tego na mnie.

On z ciebie kpi. Udaję, że lepiej niż ty wie, co czujesz... to zdrajca... pozbądź się go! - ledwie ta myśl przeszła jej przez głowę, a już ponownie przyszpilała go do ziemi; z jedną ręką na jego krtani, a drugą z odsłoniętymi pazurami, wysoko w powietrzu.

Dusił się i kasłał, ale nie zerwał z nią kontaktu wzrokowego. W dodatku, wciąż był irytująco spokojny i pewny, że go nie zaatakuje...

...i miał rację.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz