Rozdział 36

214 36 13
                                    

Świat wirował – dlaczego wirował?

Kasamia mocniej zacisnęła powieki i rękami po omacku złapała się za głowę. Miała nadzieję, że to go zatrzyma, ale wydawało się, że jest jeszcze gorzej. Jęknęła głośno, próbując to zignorować, ale wtedy właśnie zaczęły docierać do niej pozostałe bodźce:

Chłód – leżała na czymś zimnym.

Światło – coś bardzo raziło ją po powiekach.

Ból – bolały ją mięśnie, a szczególnie kark.

Zapach – wyczuwała mnóstwo woni podobnych do tych, które znała z laboratorium; chemicznych i nieprzyjemnych.

Zerwała się gwałtownie, otwierając oczy i uderzając głową w górną część klatki. Przygryzła wargę i ścisnęła gardło próbując odpędzić odruchy wymiotne. Po minucie uczucie minęło, a ona zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu – a naprawdę niewiele było widać. Żelazne pręty w klatce były porozstawiane tak blisko siebie, że ledwo mieścił się między nimi jej najmniejszy palec.

Wyjrzała przez nie i mrużąc oczy dostrzegła metalowe drzwi i ceglaną ścianę na której wisiało jedno wielkie logo SOON, obok stało jeszcze kilka metalowych szafek i krzesło, ale nigdzie wokół nie było żadnych okien.

- Przynajmniej żyję – mruknęła pod nosem, ale wtedy zalało ją czyste przerażenie. Nie miała pojęcia gdzie jest, ani co stało się z jej córką. Czyją również złapano? Gdzie była? Tutaj? Gdzie jest tutaj? Ile minęło czasu? Jak daleko od domu była? – Muszę wracać, Aria nie przeżyję beze mnie – skrupulatnie przyjrzała się metalowej klatce, ale za nic w świecie nie potrafiła wypatrzeć zamka.

Wpadło jej do głowy, żeby zwiększyć siłę i uderzać o ściany, aż więzienie się rozpadnie, ale hałas z pewnością przyciągnąłby uwagę.

Myśl – nakazała sobie, ale wtedy usłyszała dobiegający zza ściany głos i zamarła w bezruchu, bo rozmawiali o niej:

- Nie uważam, żeby publiczne widowisko było konieczne, powinniśmy się pozbyć tego potwora tu i teraz. Mogę wstrzyknąć jej Pentobarbital i będzie po sprawie.

- To zbyt łaskawe. Nie zapominaj, że ludzie chcą sprawiedliwości, a zwłaszcza zemsty. Uważam, że powinniśmy zastosować jakąś niebanalną metodę; długą i bardzo bolesną.

- Co Pan proponuję?

Zanim mężczyzna zdążył odpowiedzieć, usłyszała kroki i na korytarzu rozbrzmiał kolejny, tym razem kobiecy głos:

- Przepraszam najmocniej, ale otrzymaliśmy telefon z wydziału w Tukrze; Dympiry przypuściły atak na zachodnią dzielnicę i nie zapowiada się, żeby na tym poprzestały. Proszą o wysłanie kogoś z AŻ.

Przez kilkanaście sekund nikt się nie odzywał.

Czym jest AŻ? – zastanawiała się, próbując odciągnąć myśli od właściwego tematu, jakim było to, że tamci ludzie dosłownie dyskutowali o tym, jak zamierzają ją zabić.

- Nie ma takiej możliwości, Dympiry tylko na to liczą – odezwał się w końcu ktoś, kogo wzięła za szefa, a przynajmniej największą szychę z nich wszystkich. – AŻ ma trzymać się razem i nie opuszczać granic Niki. Ochrona stolicy jest naszym priorytetem.

- Rozumiem, przekaże im – usłyszała, jak kobieta odchodzi.

- To co robimy z Kasamią?

No właśnie! – krzyczała w myślach.

- Możemy usmażyć dwie pieczenie na jednym ogniu – powiedział dowódca. – Porzućmy ją gdzieś na terytorium Dympirów; a nuż uda jej się rozszarpać kilka, nim one rozszarpią ją.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz